menu

Pokaz siły Arsenalu. Kanonierzy ograli Manchester City i zdobyli Tarczę Wspólnoty

10 sierpnia 2014, 17:54 | Damian Wiśniewski

Piłkarze Arsenalu rozpoczęli nowy sezon z rozmachem. W meczu o Tarczę Wspólnoty podopieczni Arsene Wengera ograli mistrzów Anglii, Manchester City 3:0 i zdobyli kolejne po krajowym pucharze trofeum. Całe spotkanie na Wembley rozegrał Wojciech Szczęsny, który zachował czyste konto.

Od samego początku spotkania zarysowała nam się przewaga Kanonierów. To oni od razu przejęli piłkę i zaczęli ją rozgrywać, nie dopuszczając tym samym swojego przeciwnika pod własną bramkę. Na własne okazje bramkowe co prawda też musieli jeszcze poczekać, ale pierwsze minuty meczu kontrolowali.

Po raz pierwszy ciekawiej zrobiło się w 14. minucie meczu. Samir Nasri będąc na skraju pola karnego rywala zdecydował się na strzał, ale został zablokowany. Piłka odbiła się co prawda od ręki Debuchy’ego, ale rzucie karnym nie mogło być mowy, gdyż obrońca znajdował się za blisko atakującego, by mógł coś zrobić ze swoją ręką.

Kiedy po raz drugi zrobiło się ciekawiej, to od razu padła bramka. Kanonierzy ładnie wymienili podania w okolicach szesnastki Manchesteru, futbolówka trafiła pod nogi Santiego Cazorli, a ten po tym, jak wziął na zamach Boyatę, oddał precyzyjny strzał na bramkę, nie dając szans nowemu bramkarzowi, Wilfredo Caballero.

The Citizens starali się odrabiać straty, jednak szło im to dość siermiężnie. Najgroźniej pod bramką Wojciecha Szczęsnego zrobiło się w minucie 37. kiedy po ładnej akcji na lewej stronie i dośrodkowaniu Kolarova w idealnej okazji znalazł się Samir Nasri, który nie trafił w piłkę będąc kompletnie niepilnowanym na piątym metrze od bramki. Wcześniej niezły strzał sprzed pola karnego oddał Sanogo, jednak futbolówka nie znalazła drogi do bramki.

Podopieczni trenera Pellegriniego co prawda przejęli inicjatywę, prowadzili grę, jednak ich przeciwnik wciąż wyprowadzał groźne kontry. Jedna z nich zakończyła się drugim golem. Sanogo świetnie dograł do Ramsey’a, ten zabawił się z Boyatą i ładnym uderzeniem pokonał bramkarza. Jeszcze przed przerwą szansę na zmianę wyniku miał Alexis Sanchez, jednak przegrał on z Caballero pojedynek na szybkość i nie zdołał strzelić mu gola.

Druga połowa wcale nie wyglądała lepiej w wykonaniu aktualnych mistrzów Anglii. Wciąż nie mieli oni żadnego pomysłu na, to jak zagrozić bramce strzeżonej przez Szczęsnego. Ich gra w ataku była zbyt czytelna, brakowało jakiekolwiek elementu zaskoczenia. Arsenal natomiast grał mądrze, nie dopuszczał rywala pod własną bramkę i od czasu do czasu przeprowadzał jakieś kontry.

Starał się co prawda Jovetić, ale najpierw trafił w słupek, później jego uderzenie wybronił Szczęsny, a jeszcze później fatalnie przestrzelił przewrotką. Tymczasem swoje zrobił wprowadzony na boisko po przerwie Olivier Giroud, który ładnym strzałem oddanym sprzed pola karnego przelobował goalkeepera Obywateli i zdobył trzeciego gola dla swojego zespołu.

Tempo gry po tej sytuacji siadło zupełnie. Arsenal zadowolił się swoim prowadzeniem i nie szarżował bramki przeciwnika. Manchester City natomiast wciąż długo wymieniał podania, utrzymywał się przy piłce, ale nie miał żadnego pomysłu na to, jak zrobić z niej odpowiedni pożytek.

Wynik już do końca się nie zmienił. To nie było porywające widowisko, na pewno apetyty wszyscy mieliśmy na coś więcej. Ten mecz był małym pokazem siły Arsenalu, który grając spokojnie, swobodnie wcisną trzy gole potężnemu rywalowi, nie tracąc przy tym żadnego. Na pytanie, czy to The Gunners są tacy silni, czy piłkarze Manchesteru City na tę chwilę tacy słabi będziemy mogli jednak odpowiedzieć sobie za kilka tygodni, kiedy będziemy mądrzejsi o doświadczenia kilku kolejek.


Polecamy