Pogoń uratowała remis z Ruchem w doliczonym czasie!
Pogoń uratowała punkt w meczu z Ruchem Chorzów w doliczonym czasie gry. Niebiescy prowadzili większość meczu po golu Grzegorza Kuświka, ale w doliczonym grze remis zapewnił Portowcom Maciej Dąbrowski. Szczecin pozostaje dla chorzowian niezdobytą twierdzą już od 14 lat!
W dzisiejszym meczu Ruch Chorzów, który ostatni raz wygrał w Szczecinie trzynaście lat temu, chciał wykorzystać przetasowanie, jakie miało miejsce w formacji defensywnej drużyny Pogoni. Parę środkowych obrońców Golla - Hernani zastąpili dwaj defensywni pomocnicy czyli Dąbrowski i Matras. „Niebiescy” natomiast wystąpili w najmocniejszym zestawieniu, a obronę szczecinian straszyć miał Grzegorz Kuświk, który czuje na plecach oddech starającego się wywalczyć miejsce w podstawowej jedenastce Eduardsa Visnakovsa.
Na pierwszą groźną akcję kibice zgromadzeni na stadionie w Szczecinie czekali niespełna 120 sekund. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego przez Murawskiego, Adam Frączczak uderzał piłkę głową, jednak pomylił się o metr. Chorzowianie starali się odpowiedzieć dopiero pod koniec pierwszego kwadransa, kiedy to z dystansu, lecz ponad bramką uderzył Babiarz.
Pierwsze dwadzieścia minut było delikatnie mówiąc „słabe”. Obie drużyny nie miały pomysłu na grę. Pogoń szukała prostopadłych piłek, które były jednak niecelne, Ruch z kolei próbował ataku pozycyjnego, ale poczynania podopiecznych trenera Kociana kończyły się w odległości 30 metrów przed bramką Janukiewicza.
Strzegący bramki Ruchu Krzysztof Kamiński pierwszy raz zademonstrował swe umiejętności w 23. minucie, kiedy to instynktownie obronił uderzenie Murayamy z kilku metrów. Podczas pierwszych trzydziestu minut spotkania zdecydowane lepsze wrażenie sprawiał zespół Pogoni, jednak nie potrafił znaleźć sposobu na defensywę „Niebieskich”.
Trzeci kwadrans pierwszej połowy spotkania o wiele lepiej rozpoczął zespół Niebieskich. Dośrodkowanie Filipa Starzyńskiego z rzutu wolnego o centymetry minęło Kusia, jednak czyhający na dalszym słupku Grzegorz Kuświk z bliskiej odległości wepchnął piłkę do bramki i goście objęli prowadzenie. Ciekawostką jest to, iż Starzyński dośrodkowywał piłkę w zniszczonych butach i zaraz po zaliczeniu asysty, musiał zmienić obuwie.
Po golu mecz nie zmienił swojego oblicza. W dalszym ciągu to Pogoń była częściej przy piłce, jednak Ruch mądrze się bronił i szukał swych szans w kontratakach. „Niebiescy” grali momentami nieprzepisowo, o czym świadczy fakt, że po upływie czterdziestu minut żółte kartki na swoim koncie mieli Kuświk, Starzyński oraz, zaliczający dwusetny mecz w barwach Ruchu, Malinowski. Zespół z Chorzowa popsuł sobie przez to statystyki, gdyż przed tym meczem był najrzadziej faulującą drużyną w ekstraklasie.
Jeszcze pod koniec pierwszej połowy jeden z kontrataków Ruchu zakończył się groźnym strzałem Kuświka, jednak Janukiewicz sparował uderzenie na rzut rożny. Po wznowieniu gry w drugiej połowie jako pierwszy zaatakował zespół Pogoni, a dokładniej Radosław Murawski, lecz uderzenie z dystansu minęło bramkę Kamińskiego w bezpiecznej dla bramkarza odległości. Chwilę później po składnej akcji zaatakował zespół Ruchu, jednak uderzenie Starzyńskiego nie sprawiło Janukiewiczowi żadnego problemu.
Po godzinie gry i słabych atakach zarówno Ruchu jak i Pogoni trener gospodarzy Dariusz Wdowczyk wykorzystał już wszystkie zmiany. Szkoleniowiec „Portowców” chciał za wszelką cenę odmienić oblicze swojego zespołu. Efekt zmian był jednak praktycznie zerowy. Więcej niż na boisku działo się poza nim. Patryk Małecki, gdy zszedł z boiska, był tak wściekły, że aż prawie zniszczył boczną ściankę ławki rezerwowych, za co dostał ostrą reprymendę od szkoleniowca. Jan Kocian w tym czasie wpuścił na boisko tylko Eduardsa Visnakovsa i zawodnik ten wprowadził wiele ożywienia w poczynaniach ofensywnych zespołu Ruchu.
Ostatni kwadrans rozpoczął się od ataku Ruchu, kiedy to piłka zmierzała do Visnakovsa, który niemal na pewno zmieściłby ją w bramce, jednak w ostatniej chwili zespół „Portowców” uratował przed stratą bramki jeden z obrońców. Napastnik Ruchu już kilka minut później starał się uderzać na bramkę niemal z zerowego kąta, lecz bramkarz obronił jego strzał.
Pogoń w dalszym ciągu grała niemrawo i zupełnie bez pomysłu. Jej chaotyczne ataki zazwyczaj kończyły się niecelnym zagraniem. W 85. minucie rajdem z piłką popisał się świeżo wprowadzony na boisko i debiutujący w ekstraklasie Jan Chovanec, jednak zawodnika Ruchu w sytuacji „sam na sam” powstrzymał Janukiewicz. Chwilę później z rzutu wolnego na bramkę Kamińskiego uderzał Frączczak, jednak piłka przeleciała ponad poprzeczką.
Niemrawe ataki Pogoni przyniosły efekt dopiero w ostatnich sekundach spotkania. W doliczonym czasie gry, piłka po dośrodkowaniu znalazła w polu karnym Macieja Dąbrowskiego, który głową umieścił ją w bramce. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie. "Portowcy" uratowali punkt w ostatniej chwili, a drużyna Ruchu wraca na Górny Śląsk z ogromnym niedosytem. Teraz przed drużyną z Chorzowa mecz z beniaminkiem z Bełchatowa, natomiast Pogoń zmierzy się na wyjeździe z Lechią Gdańsk.