menu

Zbigniew Piasecki: Dla mnie i dla wielu moich kolegów Pogoń to mała ojczyzna [ZDJĘCIA]

3 kwietnia 2020, 18:18 | Jakub Lisowski

Wychowałem się w tym klubie, spędziłem w nim ponad 50 lat, ludzie klubu mieli znaczący wpływ na moje życie - mówi Zbigniew Piasecki, szef Stowarzyszenia Oldbojów Pogoni Szczecin.

Zbigniew Piasecki
fot. Wiola Ufland/pogonszczecin.pl
Zbigniew Piasecki
fot. Wiola Ufland/pogonszczecin.pl
Zbigniew Piasecki
fot. Wiola Ufland/pogonszczecin.pl
Zbigniew Piasecki (pierwszy z prawej) z byłymi trenerami i działaczami Pogoni. Od lewej: Eugeniusz Ksol, Ryszard Przybyszewski, Włodzimierz Obst, Jan Więcław, Andrzej Obst, Ryszard Wiśniewski, Zbigniew Kozłowski, Kazimierz Sokołowski.
fot. Archiwum Zbigniewa Piaseckiego
Włodzimierz Obst i Zbigniew Piasecki podczas jednego z turniejów dla najmłodszych piłkarzy
fot. Archiwum Zbigniewa Piaseckiego
1 / 5

Zbigniew Piasecki ma 66 lat, a z piłką związany jest od 10-latka. Jest byłym piłkarzem, trenerem, a obecnie prezesem Stowarzyszenia Oldbojów Pogoni Szczecin. Jego dobrze rokującą karierę powstrzymała choroba. Podczas tegorocznej gali konkursu „Piłkarz roku” otrzymał Wyróżnienie im. Włodzimierza Obsta za działalność w futbolu od Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej oraz okolicznościową statuetkę za ponad 50 lat z Pogonią. Nagrody wręczyli prezes ZZPN Jan Bednarek i trener Portowców Kosta Runjaic.

Pierwsza myśl, gdy dowiedział się Pan o wyróżnieniu?
Zbigniew Piasecki: Miłe zaskoczenie, następnie satysfakcja i radość. Jestem mocno związany ze środowiskiem piłkarskim Szczecina i województwa od wielu lat, dlatego wyróżnienie jest dla mnie ważne. Inna kwestia to fakt, że nagroda jest imieniem Włodzimierza Obsta. Włodek był dla mnie postacią wyjątkowo bliską i znaczącą w moim życiu. Otrzymać nagrodę i wyróżnienie jego imieniem od Pogoni i ZZPN to szczególna przyjemność. Włodek był kolegą, którego lubiłem i szanowałem ponieważ pracował z zaangażowaniem i oddaniem, młodzież dla niego była najważniejsza. Był dla mnie następcą wspaniałych trenerów młodzieży w naszym klubie takich jak Pan Florian Krygier, Zbigniew Ryziewicz, Tadeusz Sługocki czy tata dwóch piłkarzy Pogoni Kazimierz Sokołowski. Włodek wiele się od nich nauczył, twórczo to udoskonalił i myślę, że w pracy z młodzieżą miał wyjątkowe wyniki.

Traktuje Pan to wyróżnienie jako ukoronowanie swojej dotychczasowej pracy czy raczej motywację na przyszłość?
Na pewno to małe i miłe podsumowanie mojej pracy w klubie, które jest dla mnie tylko potwierdzeniem tego, że trzeba iść dalej, mocniej i zrobić zdecydowanie więcej dla Pogoni i środowiska byłych piłkarzy Pogoni, innych klubów w Szczecinie i województwie. Do tej sytuacji przygotowywałem się od dawna, gdy zakładaliśmy Stowarzyszenie Oldbojów Pogoni im. Floriana Krygiera. Obecnie stowarzyszenie liczy ponad 80 członków. Jako szef stowarzyszenia ukończyłem Szkołę Liderów Organizacji Pozarządowych Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, która uczy działania liderów organizacji w środowiskach lokalnych na rzecz jej mieszkańców. Obecnie nasze stowarzyszenie z powodzeniem współpracuje z instytucjami, urzędami, darczyńcami i innymi stowarzyszeniami czy fundacjami jak np. Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych „ę” w Warszawie, z którym realizowaliśmy dwa projekty, jeden międzypokoleniowy w ramach projektu „Seniorzy w akcji”, drugi to było wsparcie najstarszych naszych seniorów. Dbanie o kondycję fizyczną naszych seniorów jest dla nas jednym z priorytetów, dlatego trenujemy i organizujemy turnieje dla oldbojów, które zawsze mają kontekst historyczny i są związane z osobami, które tworzyły historię Pogoni. Gramy w różnych kategoriach wiekowych: +40, +50, +55 i +60. Zależy nam na aktywizacji i związaniu z klubem dużej grupy stosunkowo młodych ludzi, którzy w wieku 35 lat kończą czynne uprawianie piłki nożnej, a przed nimi całe życie. Dla nas najważniejsze jest to, czy ktoś czuje się związany z Pogonią i chce to kontynuować, a każdy zawodnik, który grał w Pogoni jest dla nas równie ważny. Jesteśmy oczywiście na początku budowy silnego, ważnego dla Pogoni stowarzyszenia, chcemy razem z klubem iść do przodu. Pogoń i środowisko piłkarskie to nasze cele i chcemy działać dla nich. Chcemy uczestniczyć w długiej drodze budowy nowoczesnego klubu, który w przyszłości połączy nowoczesność z tradycją i historią Pogoni. Wiemy, że klub ma dzisiaj wiele zadań i obowiązków, które są trudnymi i musi się koncentrować na pilnych i bieżących zadaniach, które wynikają z funkcjonowania klubu. My możemy zajmować się integracją środowiska byłych piłkarzy, możemy popularyzować rocznice klubu i pokazywać ludzi, którzy tworzyli Pogoń w przeszłości. Mamy swoją stronę www.oldbojepogoniszczecin.pl, Stowarzyszenie Oldbojów Pogoni jest na FB, chcemy dbać o historię klubu i przypominać ją poprzez życiorysy ludzi, którzy ją tworzyli. Muszę powiedzieć, że nasza współpraca z klubem jest bardzo dobra, a klub zawsze wspiera nasze prośby, my oczywiście robimy wszystko, żeby było ich jak najmniej, chcemy być w pełni niezależni. Dla mnie i dla wielu moich kolegów Pogoń to mała ojczyzna, taki jeden z ważnych punktów zakotwiczenia w życie naszej zbiorowości. Wychowałem się w tym klubie, spędziłem w nim ponad 50 lat, ludzie klubu mieli znaczący wpływ na moje życie, na to, że wybrałem bardzo świadomie zawód nauczyciela historii i trenera piłki nożnej. Dzisiaj po ponad 40 latach pracy z młodzieżą, w szkole i moim klubie, jestem zadowolony z wybranego zawodu i dumny z ludzi, z którymi w klubie współpracowałem i nadal współpracuję. Cieszę się, że piłka nadal jest w grze, a ja mogę dalej działać na rzecz Pogoni. Bardzo mi zależy również na owocnej współpracy z oldbojami innych klubów naszego województwa, żebyśmy mogli działać lepiej na rzecz naszych klubów, żebyśmy mogli wymieniać się wiedzą i współpracować, budując te nasze małe ojczyzny.

Patronem nagrody jest śp. Włodzimierz Obst. Kim dla Pana był legendarny wychowawca piłkarzy Pogoni?
Spotkaliśmy się w klubie jako zawodnicy drużyn młodzieżowych, przeszliśmy całe szkolenie wprowadzone przez pana Floriana Krygiera - od trampkarza, poprzez juniorów prowadzonych wówczas przez trenera Zbigniewa Ryziewicza, do seniorów. Włodka do trampkarzy Pogoni, jak wielu młodych chłopców zapisał sam pan Florian, ponieważ prowadząc zespoły trampkarzy osobiście szukał zdolnych chłopców po podwórkach i boiskach szkolnych. Był prekursorem dzisiejszego skautingu, szukał zawodników z dzielnic przylegających do stadionu Pogoni, czyli przede wszystkim Pogodna i Śródmieścia, co było wówczas logiczne, bo chłopcy mogli przychodzić sami na stadion, rodzice nie wozili dzieci samochodami, bo ich nie posiadali. Pewnego dnia pan Florian usiadł sobie na ławce małego boiska Szkoły Podstawowej nr 48 przy ul. Czorsztyńskiej i obserwował grających chłopców. Jak skończyli grę zawołał ich do siebie, przedstawił się i zaproponował treningi w Pogoni kilku z nich. Jednym z nich był Włodek. Pan Florian zawsze zapraszał do gry w Pogoni kilku najzdolniejszych, bo wiedział, że tak jest bezpieczniej i jest większa szansa, że przyjdą na trening. Włodek od najmłodszych lat należał do wyróżniających się zawodników w swoim roczniku. Grał w ataku na skrzydle, miał szybkość i dobrą technikę, strzelał dużo bramek. Jeszcze w juniorach był jednym z najlepszych zawodników, grał w rezerwach, ale nie udało mu się na stałe dostać do pierwszoligowego zespołu. Szybko podjął decyzję, że będzie nauczycielem wychowania fizycznego i trenerem. Pracował jako nauczyciel w SP 48, prowadził tam klasy sportowe o profilu piłkarskim pod patronatem Pogoni. Wychował tam wielu utalentowanych piłkarzy. W klubie najważniejszy rozdział Włodka pracy to okres, kiedy był trenerem najstarszych juniorów Pogoni. To okres jego największych sukcesów - pierwsze mistrzostwo Polski juniorów w historii naszego klubu to taki symbol, ale największym sukcesem Włodka było wychowanie zawodników, którzy trafiali do pierwszego zespołu Pogoni. Poświęcił bardzo dużo czasu na sprowadzanie do Pogoni zdolnych młodych zawodników z mniejszych klubów, którzy grali w piłkę na najwyższym poziomie. Wymienię tylko Olgierda Moskalewicza ze Świdwina i Andrzeja Miązka z Lipian. Ze Szczecina pochodzili Radek Majdan, który był w klasie sportowej SP48 i Darek Adamczuk - przedstawiciel drużyny mistrza Polski juniorów. Takich znanych zawodników było jednak sporo, a żeby ich wszystkich wymienić trzeba osobny artykuł napisać. Włodek był kontynuatorem polityki pana Floriana: szkolimy własnych wychowanków, następnie pozyskujemy młodych, zdolnych z naszego województwa. Myślę, że Włodek osiągnął w pracy z juniorami takie sukcesy, które stawiają go obok trenera Ryziewicza, co jest jego dużym osiągnięciem. Był jednym z najbliższych moich kolegów. Pracę w klubie zaczęliśmy jako młodzi ludzie, razem uczyliśmy się trenerki. Pan Florian odpowiadał za szkolenie, sprawdzał dzienniki i konspekty treningów, często doradzał. Siadał sobie w swoim ulubionym miejscu, na prawo od zejścia na boczne boisko, oglądał trening, a później zapraszał nas na herbatkę do świetlicy, gdzie miał swój gabinet. Często chodziliśmy do niego razem, były to rozmowy o piłce i o Pogoni, ale konspekty, listy obecności musieliśmy bezwzględnie mieć. Byliśmy młodzi i słuchaliśmy uwag z szacunkiem. Pan Florian zwracał uwagę na technikę, którą uważał za podstawę szkolenia, nie cierpiał kiedy zawodnicy na treningu na coś czekali, uważał, że wszystko muszą robić w ruchu i z piłkami. Mówił, że dla dzieci pokazanie ćwiczenia przez trenera jest ważniejsze od jego tłumaczenia. Wszystkie elementy techniki trener musi pokazać osobiście, bo to najkrótsza droga do zrozumienia danego elementu techniki. I tak współpracowaliśmy z Włodkiem w klubie, spotykaliśmy się towarzysko, łączyła nas Pogoń i podobne spojrzenie na pracę trenerską z młodzieżą. Byliśmy w Pogoni od dziecka, wychowywali nas ci sami trenerzy, bardzo dużo nas łączyło. Pogoń stała się ważną częścią naszego życia, mam wrażenie, że dla Włodka to nawet najważniejszą. To, co nas różniło to na pewno zamiłowanie Włodka do chodzenia na ryby. Była to jego odskocznia od pracy, rozkoszował się tym siedzeniem nad wodą z wędką, gdzie mógł wyłączyć się na chwilę. Namawiał mnie wiele razy, ale to nie było dla mnie.

Kiedy związał się Pan z Pogonią - jak przebiegała kariera piłkarza, później trenera i jak to się stało, że tak mocno zaangażował się Pan w funkcjonowanie środowiska oldbojów?
Do Pogoni trafiłem mając 10 lat, krótko grałem u trenera Lucjana Konarskiego, następnie trafiłem do drużyny trampkarzy pana Floriana. Należałem do wyróżniających się zawodników w całym okresie szkolenia w klubie. Byłem od 17. roku życia szykowany do gry w pierwszym zespole Pogoni. Jako junior grałem już w rezerwach, jeździłem z pierwszy zespołem seniorów na obozy i grałem w meczach towarzyskich z zespołami polskimi czy z NRD. Pogoń dzięki panu Florianowi, który biegle mówił po niemiecku, miała stałe kontakty młodzieży i seniorów z ligowymi zespołami z NRD: Hansą Rostock, Dynamem Berlin czy Unionem Berlin. Do kadry pierwszoligowej drużyny Pogoni dołączyłem w roku 1974, za trenera Edmunda Zientary. Wspaniały trener, były reprezentant Polski, mający duże doświadczenie i wizję gry zespołu. Trener Zientara zmienił dużo w grze Pogoni, która grała lepiej technicznie, widać było myśl w grze, a zawodnicy dobrze współpracowali w ramach formacji. Drużyna zaczęła wyróżniać się nie tylko walecznością i przygotowaniem fizycznym w naszej lidze, ale również mądrością taktyki i umiejętnością jej zrealizowania w czasie meczu. Po wejściu na stałe do kadry Pogoni zagrałem w meczach pucharowych na początku rundy jesiennej. Zadebiutowałem w meczu w Szczecinie ze Stalą Mielec. Myślałem, że gra w lidze - o której marzyłem od dziecka - jest już w zasięgu. Niestety, życie czasami pisze inne scenariusze i nie pozostaje nam nic innego, jak się z tym pogodzić, zrozumieć to i żyć dalej realizując inne plany życiowe. Po debiucie i treningach zgłosiłem trenerowi i dr. Romanowi Danylukowi, że czasami nie najlepiej się czuję. Doktor Danyluk mnie zbadał i stwierdził mocno podwyższone ciśnienie krwi. Natychmiast skierowano mnie do szpitala, gdzie przez dwa tygodnie zostałem poddany dokładnym badaniom. Końcowy wynik badań był dla mnie wówczas prawdziwą katastrofą, zawalił mi się cały mój świat, tak wówczas mi się wydawało. Diagnoza: nerka prawa nie funkcjonuje wcale, jest to prawdopodobnie wada wrodzona. Znaczne obciążenia treningowe, powodują wzrost ciśnienia krwi, co definitywnie wyklucza zawodowe uprawianie piłki nożnej - taka była diagnoza dr. Danyluka i urologa dr. Krasonia. Życie tak, piłka nie. Klub natychmiast zaproponował mi pracę trenera młodzieży. Mając 20 lat zostałem trenerem drużyn młodzieżowych. Szybko rozpocząłem nowy rozdział mojego życia. Rozpocząłem studia dzienne na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Szczecinie, na kierunku historii, oczywiście pracując w klubie jako trener. Ukończyłem uczelnię, która dawała nie tylko wiedzę z historii, ale uczyła pedagogiki, psychologii, dydaktyki, socjologii, filozofii i politologii, którą bardzo lubiłem. Ukończyłem WSP, pracę magisterską pisałem z nauk politycznych o poglądach Raymonda Arona, znanego na Zachodzie prawicowego politologa francuskiego, którego prace w Polsce były wówczas zabronione. Korzystałem wyłącznie z jego prac w języku francuskim, które mogłem zebrać i przygotować we Francji w czasie rocznego pobytu na Uniwersytecie w Lille. Języka nauczyłem się w LO nr 2 w Szczecinie w klasie francuskiej. Wspaniały poliglota, profesor Gościmiński był moim wychowawcą. Po ukończeniu WSP, podjąłem pracę nauczyciela historii w Zespole Szkół Mechanicznych nr 1 przy ul. Hożej. Pracowałem rano w szkole, po południu w Pogoni z młodzieżą. Skończyłem też studia trenerskie na Akademii Wychowania Fizycznego.

Najlepsi piłkarze Pogoni z którymi miał Pan przyjemność grać?
W pierwszym zespole Pogoni do którego wchodziłem za czasów trenera Zientary byli tylko zawodnicy dobrzy i bardzo dobrzy, innych tam nie było. Musiałbym wymienić wszystkich.

Najlepsi Pana wychowankowie w Pogoni lub tacy, którzy w dużej piłce nie zaistnieli, ale nie sposób o nich zapomnieć?
Największą karierę piłkarską zrobił Bartek Ława. Myślę, że zrobiłby nawet większą gdyby nie kontuzje, które towarzyszyły mu przez całą karierę. Jako zawodnik i jako trener z doświadczeniem w pracy z młodzieżą wiem, że zdolnych i bardzo zdolnych młodych piłkarzy mieliśmy w Pogoni dużo, ponieważ selekcja do klubu była ostra, a mieliśmy tylko jedno boisko piaszczyste dla wszystkich zespołów. Wszystkich swoich wychowanków pamiętam (na razie). Wiem, że ci którzy mogli zagrać w I lidze, a często byli zdolniejsi od tych co w lidze zagrali, to na ligowy debiut się nie doczekali z powodu kłopotów ze zdrowiem, kontuzji, trudnych sytuacji życiowych czy wyjazdu za granicę. Ze wszystkich jestem dumny, bo kariera piłkarska to tak jakby I połowa meczu i nie zawsze się w niej prowadzi. Najważniejsza jest II połowa, bo ona decyduje o ostatecznym wyniku. Ta II połowa to życie i dlatego ważne jest, że gdziekolwiek są, dają sobie radę, są samodzielni, odpowiedzialni, zaradni i ten mecz wygrywają.

Bardzo mocno środowisko oldbojów pielęgnuje pamięć śp. Floriana Krygiera.
Tak, bo to nie tylko dla mnie postać wyjątkowa i wybitna. Zawdzięczam bardzo dużo panu Florianowi, dzisiaj nawet nie jestem w stanie powiedzieć, co jest w moim działaniu i postawie moje, a co pana Floriana. Wybitne jednostki - tak jak w edukacji dobre przykłady - nie tylko uczą, ale i pociągają. Pielęgnujemy, przypominamy, pokazujemy postać Floriana Krygiera, dlatego, że był to człowiek o wyjątkowych wartościach. Chcielibyśmy, aby wartości które posiadał, których nas uczył, były wartościami trwale wpisanymi w działalność wychowawczą w naszym klubie. Te wartości mogą też być w misji klubu, którą każdy klub sportowy musi sobie wypracować. Myślę, że to też jedno z zadań dla naszego środowiska przy współpracy z klubem. Pogoń to nasza tożsamość, a pan Florian dla klubu to taki ideał, do którego warto dążyć. Życie bez ideałów, szczególnie dla młodzieży staje się szare i nudne, dlatego musimy w Pogoni dbać o to, co piękne i wartościowe.

Byli piłkarze Pogoni chętnie garną się do środowiska, działania czy jednak są z tym jakieś problemy?
Byli piłkarze to część naszego społeczeństwa, myślę, że zachowując właściwe proporcje podobnie jest wszędzie, tych którzy się angażują jest zawsze mało, co jest zrozumiałe i logiczne, bo najpierw jest rodzina, praca i dom. W miarę wzrostu dobrobytu społeczeństwa zwiększa się ilość czasu wolnego i wówczas, część osób decyduje się poświęcić ten swój wolny czas na rzecz swojej najbliższej społeczności. Oczywiście, nie jest to takie proste, bo od wielu lat jestem często we Francji i Belgii, mam tam wielu przyjaciół i widzę, że nie ma prostego przełożenia na działanie, bo dobrobyt mają, ale do działania młodzi się nie śpieszą. Chętnie wezmą udział, ale brać na siebie organizacji nikt nie chce, lepiej jest przyjść i sobie ponarzekać. W naszym stowarzyszeniu jest dobrze, zakładając, że nie trzeba stawiać wymagań, które zniechęcają, bo są zbyt odległe.

Jak Pan ocenia obecny sezon? Długo Pogoń była na podium, z szansami na mistrzostwo, ale też dużo mówiliśmy o mało atrakcyjnej grze. Jeśli sezon dogramy, to które miejsce mogą zająć Portowcy?
Sezon - chociaż przerwany nagle przez epidemię - uważam za udany. Uważam, że wciąż jesteśmy na etapie budowania dobrego zespołu, bo teraz nie mamy jeszcze drużyny, na którą moglibyśmy liczyć w sposób pewny. Zespół dużo potrafi, gra momentami dobrze, ale ma też słabe okresy gry, jest mało skuteczny i nie ma pewnej trwałości gry na poziomie, poniżej którego nie schodzi. Jeśli tego nie ma, to ciągle jesteśmy niepewni czy wygrają czy nie, co sprawia, że moim zdaniem nie możemy być pewni sukcesów, chociaż nie można ich wykluczyć. Generalnie nie lubię snuć wizji o przyszłości, bo przyszłość nigdy nie jest w pełni do przewidzenia. Wolę budować rzeczywistość, robiąc zawsze możliwie najlepiej to, co jest do zrobienia. Cieszy budowa stadionu, budowa drużyny, polityka klubu i chcemy Pogoń wspierać w tych działaniach. Wiadomo, że marzy nam się udział Pogoni w pucharach, na nowym stadionie, ale obecnie musimy uzbroić się w cierpliwość. Miejsce w tabeli powinno rzeczywiście odzwierciedlać możliwości Pogoni, bo nie ma nic gorszego jak miejsce wyższe od aktualnych umiejętności. Do udziału w pucharach trzeba nie tylko zbudować stadion, ale i silny, solidny zespół z szansami na zwycięstwa.

Pana plany sportowe na 2020 r. - wiem, że teraz wszystko zawieszone, ale może były już jakieś mocniejsze plany i podjęte działania?
Plany sportowe dla naszego Stowarzyszenia mamy na cały rok. Rozgrywamy turnieje okolicznościowe oldbojów z udziałem zespołów Szczecina i województwa w różnych kategoriach wiekowych w okresie zimowym na hali i letnim na boisku. Gramy również mecze towarzyskie, zawsze z jakiejś okazji, żeby poza celem sportowym realizować cele edukacyjne. Gramy z drużynami z Niemiec, Berlina (bo blisko) czy nawet z dziennikarzami ze Szczecina. Taryfy ulgowej nigdy nie ma. W związku z epidemią zawiesiliśmy nasze stałe treningi, odwołaliśmy dwa turnieje halowe - jeden im. Zbyszka Czepana, drugi im. Włodka Obsta i pewnie będziemy musieli odwołać zaplanowany na 19 kwietnia mecz w Szczecinie z reprezentacją województwa dolnośląskiego w najstarszej kategorii wiekowej +60.

Rozmawiał Jakub Lisowski