menu

Sebastian Kowalczyk: Zwycięstwo w Płocku bardzo nas zbudowało

11 lutego 2020, 10:29 | Jakub Lisowski

Stłamsili nas, nie pozwolili nam grać tego, co lubimy i potrafimy. Mecz trwa jednak 90 minut – mówi kapitan Pogoni Szczecin o wygranym meczu z Wisłą Płock.

Sebastian Kowalczyk pierwszy pobiegł gratulować Marcinowi Listkowskiemu bramki z Wisłą Płock.
Sebastian Kowalczyk pierwszy pobiegł gratulować Marcinowi Listkowskiemu bramki z Wisłą Płock.
fot. Daniel Trzepacz/pogonsportnet.pl

Jeszcze w 75. minucie Portowcy przegrywali 0:2 i niewiele wskazywało, że mogą choćby zremisować. Ale wygrali. Szczęśliwie, ale też za trzy punkty, co podkreślał po meczu trener Kosta Runjaic i zawodnicy.

Przed Portowcami teraz mecz ze Śląskiem Wrocław (sobota, godz. 17.30). Ważny, bo Pogoń może się „odczepić” od grupki ścigającej czołówkę.

Co się działo w Płocku?

Chyba wszyscy widzieli, że ten mecz nie wyglądał dobrze. Źle weszliśmy w mecz, szybko straciliśmy bramkę i ta gra długo nam się nie kleiła. W II połowie też popełniliśmy spory błąd przy straconej bramce, bo tak przeciwnik nam goli nie powinien strzelać. To wszystko podcinało nam skrzydła, ale to jak później byliśmy w stanie odrobić straty, to na pewno mocno zbudowało zespół i pokazało, że duch zwycięstwa jest w nas bardzo głęboko. Pozostaje się cieszyć z tej wygranej, bo takie zwycięstwa najlepiej smakują.

Przed meczem spodziewałem się, że Wisła – walcząca o ósemkę – wyjdzie wysoko na zespół Pogoni. Nie miała nic do stracenia. Ale też chyba wszyscy oczekiwali, że Pogoń odpowie tym samym i postara się przejąć boiskową inicjatywę. A wyglądało to trochę tak, jakbyście na ten mecz nie mieli żadnych założeń taktycznych.

Mieliśmy i one właśnie były ukierunkowane, by wyjść wysoko na przeciwnika, nie dać mu swobody w rozegraniu. Tyle, że Wisła nie starała się rozgrywać spokojnie od tyłu, piłka szybko od razu szła do przodu, ale taką mieli taktykę i trzeba przyznać, że do 75. minuty była ona bardzo skuteczna. Nie ma co ukrywać – przez większość spotkania oni stłamsili nas, nie pozwolili nam grać tego, co lubimy i potrafimy. My jednak wiedzieliśmy, że mecz trwa 90 minut i jeszcze raz podkreślę: to, w jaki sposób odwróciliśmy losy tego spotkania bardzo nas zbudowało. Takie trzy punkty smakują szczególnie, a po meczu wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi.

W I połowie, gdy Wisła chciała mieć pełną kontrolę na boisku, to nie przebierali w środkach. Jak trzeba było to i mocno faulowali. I Pan z kilka razy to odczuł po nogach.

Co mogę powiedzieć… Nieprzyjemnie się gra w takich warunkach, z takim przeciwnikiem. Taka była ich taktyka, ale to był nasz błąd, że od razu nie odpowiedzieliśmy tym samym. W przerwie meczu powiedzieliśmy sobie, że trzeba podostrzyć naszą grę, przeciwstawić się Wiśle, bo za wiele indywidualnych pojedynków przegrywaliśmy i stąd wynik niekorzystny. Może nie od razu to zafunkcjonowało w II połowie, ale im dalej w las, tym było coraz lepiej.

Trener podkreślił, że zwycięstwo szczęśliwe, ale najważniejsze były trzy punkty.

Oczywiście. Nikt w lidze nie daje punktów za styl. Trzeba strzelić jedną bramkę od rywala, a my to w Płocku zrobiliśmy. Jeśli ktoś będzie mi dawał taki scenariusz przed meczem, to będę go brał w ciemno.

Gdybyście przegrali w Płocku, po takiej grze jak do 75. minuty to pewnie zrobiłoby się nerwowo w Szczecinie. A tak macie spokój w przygotowaniach do meczu ze Śląskiem.

Na pewno byłoby bardzo nerwowo, bo byśmy przegrali trzeci mecz z rzędu [wcześniej z Wisłą Kraków i Koroną Kielce na koniec jesieni], więc te zwycięstwo było nam bardzo potrzebne, bardzo ważne. Jestem przekonany, że teraz nie wkradnie się żadne luz do naszej drużyny, szczególnie jak sobie przypomnimy I połowę spotkania w Płocku. Musimy się skupić, poprawić te elementy, które słabo wyglądały i obyśmy to wyeliminowali już w kolejnym meczu. Fajnie byłoby pokazać naszą dominację od pierwszego gwizdka.

W przerwie spotkania z Wisłą faktycznie trener nie musiał aż tak wiele mówić?

Sami wiedzieliśmy, że nie gramy i to trzeba zmienić. Trener oczywiście też nam kilka rzeczy podpowiedział. Tyle, że miało to trochę inaczej wyglądać, bo nie spodziewaliśmy się, że stracimy drugą bramkę. Może na chwilę ona nas podłamała, ale na szczęście było jeszcze trochę czasu.

Jak Pan ocenia swój występ?

Zawsze jestem krytyczny wobec siebie. Nie uważam żeby to był jakiś wspaniały występ, ale jak w jakiś sposób pomogłem drużynie to bardzo się z tego cieszę.

Przyjaciel Marcin strzelił bramkę…

Wielka radość. W końcu mu się udało i oby już ten worek z bramkami rozwiązał. Tego mu życzę.

Zaraz sztab może pomyśleć, że może Marcin Listkowski będzie teraz młodzieżowcem nr 1.

Nie ma w drużynie złej rywalizacji. Jesteśmy przyjaciółmi i jak on strzela bramkę to ja jestem bardzo szczęśliwy. Ja mu życzę, by ze Śląskiem zagrał od pierwszej minuty i ten mecz również zakończył z bramkami.

A ze Śląskiem wygramy?

Zrobimy wszystko, by tak właśnie było.


Polecamy