menu

Rafał Buryta: W pewnych kwestiach Pogoni nikt z ekstraklasy nie dorównuje

31 maja 2022, 14:00 | Sebastian Roszkowski, Radio Super FM

Pogoń jest budowana na solidnych fundamentach. To nie jest tak, że dzisiaj ktoś zaryzykuje coś wielkiego po to, żeby martwić się, co będzie z klubem za rok czy dwa lata, czy w ogóle klub będzie istniał, tak jak wiele klubów pada – mówi Rafał Buryta, który już prawie 10 lat pracuje z Pogonią Szczecin.

Rafał Buryta (trzyma Roberta Kolendowicza) będzie teraz współpracował z Jensem Gustafssonem.
Rafał Buryta (trzyma Roberta Kolendowicza) będzie teraz współpracował z Jensem Gustafssonem.
fot. wiola ufland/pogonszczecin.pl

Rafał Buryta to trener przygotowania fizycznego, który od dawna jest związany z Pogonią Szczecin i Olimpią Szczecin. Od nowego sezonu może być mu łatwiej godzić obowiązki, bo olimpijki będą grać pod szyldem Pogoni.

Poprzednia sobota była dla Ciebie bardzo, ale to bardzo intensywna. Trochę zdrowia straciłeś...
Rafał Buryta: To był taki dzień, który zapamiętam na długo, aż mnie ciarki przechodzą jak nawet wspominam. Od samego rana dało się odczuć, że będzie to wielki dzień. Byłem z zespołem Pogoni w hotelu, z zawodnikami mieliśmy rozruch i oni też widzieli, jak ważna dla mnie jest Olimpia. Ja wywodzę się z piłki kobiecej. Zaraz po rozruchu udałem się na stadion Olimpii, żeby obejrzeć na żywo arcyważny mecz, bo przy naszym zwycięstwie decydował o utrzymaniu się w Ekstralidze. Remis przedłużyłby rywalizację z Tarnovią. A mecz był szczególnie ważny, bo kilka dni wcześniej ogłosiliśmy, że od przyszłego sezonu zawodniczki Olimpii będą występowały pod szyldem Pogoni Szczecin. Pracowaliśmy nad tym bardzo, bardzo długo i udało się to dopiąć. Dzień meczowy to duże nerwy, scenariusz na fajny film, ale pomógł mi też wspaniały sztab Pogoni. Miałem taką niesamowitą niespodziankę na na stadionie, jak stanęłam sobie na trybunach, a za chwilkę podjechał cały sztab Pogoni i razem oglądaliśmy I połowę. Byli ze mną, bo wiedzieli, jak to dla mnie jest ważne. Nie da się tego wymazać z pamięci, a to tylko potwierdziło jaką stanowiliśmy jedności. Wracając do meczu Olimpii – wiedziałem, że piłkarsko wygramy, ale obawiałem się spraw mentalnych. Pierwsi straciliśmy bramkę, ale dziewczyny szybko się zebrały, wyrównały i wygrały 3:1.

Olimpia pozostaje w Ekstralidze. Olimpia będzie Pogonią. Jedno z twoich marzeń się spełnia?
Tak. 17 lat temu wspólnie z kolegami zakładaliśmy ten klub. Pamiętam jak na boisku przy Hożej zaczynaliśmy generalnie porządki, jak kosiliśmy trawę, która była do wysokości bioder. Wyrywaliśmy chwasty, malowaliśmy bramki i tak dalej. To są rzeczy, których się nie zapomina. Przez te lata rozwinęliśmy się, przebiliśmy do ekstraklasy i nigdy nie spadliśmy szczebel niżej. Cieszę się, że teraz drużyna będzie Pogonią, że prezesem nadal pozostanie mój brat Maciek. Ta zmiana ma nam pomóc, bo cele są naprawdę duże. Niecały rok temu byłem na konferencji w Barcelonie, gdzie duża część była poświęcona też piłce kobiecej. Przy okazji poszedłem na mecz LM w wersji kobiecej i wysłałem na grupie dziewczyną informację o tym, wraz z obietnicą, że kiedyś będziemy grali w takim meczu. Przypomniałem to niedawno dziewczynom. Chcemy zbudować najbardziej profesjonalny w Polsce. Nie chcę za dużo mówić, bo pracowałem przez ostatnie 9,5 roku w Pogoni i wiem, jaki to wysiłek. Ale to nasz kierunek – chcemy klubu, w którym można się rozwijać, w którym dziewczyny będą zadbane przez trenera mentalnego, trenera, fizjoterapeutę i tak dalej. To co dzisiaj jest w Pogoni. Nie boję się użyć stwierdzenia, że Pogoń to czołówka w Polsce i żaden inny klub w pewnych kwestiach nam nie dorównuje. Tak samo chcemy żeby było z piłką kobiecą. Za tym przyjdą na pewno sukcesy. Ja w to wierzę, wierzę w występy w europejskich pucharach.

Parę godzin po meczu Olimpii zagrał zespół Pogoni. A po meczu ceremonia medalowa. W jakiej kategorii postrzegasz brązowy medal?
Jak to mówią - apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale nie u mnie. Ja podchodzę bardzo realnie i twardo stąpam po ziemi. Jednym z wręczających medale był wiceprezes PZPN Maciej Mateńko, z którym znam się od dziecka, chyba od 3-4 roku życia. Razem spędziliśmy dzieciństwo, jesteśmy w piłce. Kiedyś malowaliśmy prześcieradła, wieszaliśmy na płocie jako kibice Pogoni. Kto by wtedy pomyślał, że kiedyś jeden drugiemu medal będzie wieszał. To nawet nie było w sferze marzeń. Ja wiem, jak kosmiczny postęp zrobiła Pogoń. Każdy chciałby zdobyć mistrza, ale nie można nie docenić tego, co osiągnęliśmy. Warto trochę cofnąć się w czasie i przypomnieć sobie, jak jedną nogą byliśmy w I lidze. Po przyjściu trenera Kosty utrzymaliśmy się w ekstraklasie, klub zrobił sportowo olbrzymi postęp i nigdy w ponad 70-letniej historii Pogoń nie była dwa razy z rzędu na podium i nie grała w europejskich pucharach. Klub jest budowany na solidnych fundamentach. To nie jest tak, że dzisiaj ktoś zaryzykuje coś wielkiego po to, żeby martwić się, co będzie z klubem za rok czy dwa lata, czy w ogóle klub będzie istniał, tak jak wiele klubów pada. Mamy solidne fundamenty, a więc m.in. mocną akademię. W imieniu sztabu pierwszego zespołu chciał tu podziękować wszystkim trenerom akademii Pogoni, bo bez ich codziennej pracy tego sukcesu też by nie było. Jeżeli co roku Pogoń będzie walce o medale, to myślę, że kibice będą mieli z tego wielką frajdę i głęboko wierzę, że przyjdzie też czas na mistrza Polski. Marzę o podwójnym mistrzostwie w jednym roku – w piłce męskiej i kobiecej.

Jak zmieniła się Pogoń przez ten okres prawie 10 lat, gdy w niej pracujesz, a jak zmienił się Twój fach, czyli przygotowanie fizyczne?
Jak przyszedłem do klubu to byłem jedynym trenerem od przygotowania fizycznego. Dzięki również mojej pracy na Uniwersytecie i ze studentami udaje mi się wyłowić perełki, które mamy. Dziś Pogoń jest klubem, który ma najliczniejszą kadrę trenerów od przygotowania fizycznego jest nas 10. To są moi aktualni lub byli studenci. Przy pierwszym zespole są np. Piotrek Szumiło, który jest moim asystentem do spraw zawodników wchodzących do treningu po kontuzjach czy do treningu siłowego, jest Łukasz Rosiński, który zajmuje się także analizą systemu GPS. Żaden klub w Polsce nie ma tak rozbudowanych systemów m.in. monitorowania zawodników. System catapult, który mamy jest najlepszy na świecie i my go mamy w trzech zespołach – pierwszym, drugim i CLJ. Kolejne zespoły objęte są innym systemem, których nie mają niektóre kluby ekstraklasy. Budujemy to, bo klub inwestuje w takie rzeczy. Tego nie widać, ale efekt jest w postaci rozwoju zawodników, rozwoju trenerów. Te 10 lat to także mój rozwój. Z tym co było to jest przepaść. Czerpię jak najwięcej z tych zmian. Jestem asystentem trenera i skupiam się na swoim zadaniu. Wiem, że muszę być lojalny wobec trenera, klubu, zespołu. Moją rolą jest też dostosowanie się do wizji pierwszego trenera. Nie zawsze było to łatwe, bo byli w przeszłości trenerzy z którymi trudniej się dogadywaliśmy. Cenię sobie szczególnie pracę z Kostą Runjaicem. Wzajemne relacje, także te pozaboiskowe były na najwyższym poziomie. Ja lubię trenerów, którzy mają wiedzę o przygotowaniu motorycznym. Kosta taką wiedzę ma i łatwiej wtedy o zrozumienie, wspólne ustalenia.

Jak wypadamy w porównaniu z Europą?
Mam tę przyjemność, że od wielu lat staram się uczestniczyć w konferencjach - w zasadzie corocznie jestem w Barcelonie, byłem na tej organizowanej przez Paris Saint Germain czy w Manchesterze. I wiem, że nie mamy się czego wstydzić. Różnice są w finansach, bo tam są kosmiczne. A to przekłada się też na zatrudnienie, bo chyba 5 lat temu, gdy ja byłem sam w Pogoni to taką robotę w PSG wykonywało 107 osób. W Pogoni robimy systematyczne postępy i mamy pomysły na kolejny rozwój. Staramy się mocno współpracować m.in. ze szczecińskimi uczelniami, co nie jest czymś nowatorskim w Europie. Ja cały czas próbuję namawiać zdolnych ludzi na staż w klubie, bo dwie strony na tym mogą zyskać. I dzięki temu przy Pogoni II czy Olimpii są trenerzy z Portugalii, którzy są po studiach, a u nas na stażach, zgłosili się do mnie i wykonują świetną robotę. Myślimy już o tym, by zostali na dłużej. Oni rozmawiają po angielsku, a to jest ważne dla rozwoju młodych zawodników. W pierwszym zespole Pogoni angielski jest obowiązującym, analizy są prowadzone w tym języku i młody zawodnik z drugiego zespołu zaproszony na treningu musi dobrze znać ten język, by się nie zagubić i rozumieć, co trener mówi. Szatnia Pogoni jest od wielu lat europejska, więc nie ma żadnego problemu z komunikacją. To są takie rzeczy, które mają przygotować młodych zawodników do wielkiej piłki, do Europy.

Jak zawodnicy podchodzą do tych zmian, do nowych pomysłów na elementy przygotowania fizycznego?
Zawsze najważniejszym celem przy współpracy takiego szeroko pojętego sztabu medycznego, czyli trenerzy od przygotowania, fizjoterapeuci czy lekarze jest by było jak najmniej kontuzji. Wiadomo, że są takie mechaniczne, na które nie mamy wpływu, ale chodzi mi o urazy mięśniowe. Pod tym względem nasz ostatni obóz był najlepszy w ostatnich latach. Chodzi o to, by zawodnik uczestniczył w jak największej liczbie treningów, a jeśli z drobnego urazu traci 10 treningów to już jest bardzo duża strata. Nasz rozwój widać choćby w ogólnie dostępnych statystykach pomeczowych, gdzie zazwyczaj jesteśmy w topie ekstraklasy. W tym sezonie chcieliśmy zmienić trening w kierunku intensywności i tu też byliśmy w dwójce najlepszych w lidze.

Jaka jest rola Rafała Buryty na boisku podczas meczu?
Zaczynam oczywiście od rozgrzewki przedmeczowej, a później jesteśmy cały czas na łączach z ławką czy fizjoterapeutami, gdy jest np. jakaś kontuzja. Kiedyś wpadłem na pomysł, który stał się już rutyną, by po 19 minucie i 48 sekundzie I połowy czterech zawodników rozpoczynało rozgrzewkę, a bardziej jest to takie dogrzanie, bo przecież wszyscy rezerwowi biorą udział w rozgrzewce przedmeczowej. Jest to na wypadek, gdyby coś się wydarzyło w trakcie I połowy to, by nie wchodzić z ławki kompletnie nieprzygotowanym. W trakcie II połowy to już mniej więcej wiemy, kto może być zmieniony. Bramkarz czy środkowi obrońcy mają najmniejsze szanse na wejście. W pierwszej grupie na rozgrzewkę musi iść młodzieżowiec. W trakcie meczu czekamy na sygnał z ławki, kto wejdzie i wtedy musi zintensyfikować swoją rozgrzewkę. A zaraz po meczu, jak kibice już opuszczają stadion to zawodnicy, którzy mało grali lub nie grali, mają trening wyrównawczy biegowych. II część tego treningu wyrównawczego jest na drugi dzień. Pamiętam lata, jak było ciężko przekonać zawodników do takich treningów, ale teraz nie ma z tym problemu.


Polecamy