Lechia zapomniała, jak trzeba grać na wyjazdach. Trzy mecze i dziewięć straconych goli!
Brakuje nam konsekwencji w grze – tłumaczy niechlubną passę meczów wyjazdowych trener Lechii Gdańsk Jerzy Brzęczek. Jego zespół przegrał trzy razy z rzędu i za każdym razem dał sobie wbić trzy gole.
fot. P. Świderski/Polska Press
Niepunktowanie na obcym terenie zaczęło się na początku kwietnia. Wtedy lechistom przyszło skrzyżować rękawice z Cracovią, paradoksalnie, jedną z najsłabszych drużyn w lidze. To zadanie ich jednak przerosło. „Pasy” wygrały 3:2. Porażkę usprawiedliwiano na różne sposoby: mówiono np. o prostym błędzie Gersona, który sprokurował jedenastkę, o nieobecności kontuzjowanego Jakuba Wawrzyniaka i konieczności gry Mateusza Możdżenia na prawej obronie. Konkluzja po tym meczu była jedna, chłodna: porażka to nie koniec świata, a wypadek przy pracy – tym bardziej że poprzedziło ją kilka dobrych spotkań, po których zawsze były punkty.
Sęk jednak w tym, że dwa tygodnie później Lechia znowu wróciła z wyjazdu z niczym. Tym razem niegościnny okazał się Śląsk Wrocław, który zdominował boiskowe wydarzenia do tego stopnia, że strzelił trzy gole i nie pozwolił wbić ani jednego. Choć przed pierwszym gwizdkiem trener Brzęczek przestrzegał przed lekceważeniem rywala (Śląsk miał długą passę meczów bez zwycięstwa), to jego zawodnicy jakby zapomnieli o tych słowach i całą koncentrację oraz wiedzę o taktyce zostawili w szatni. Gole tracili w przeróżny sposób: z rzutu karnego, po rzucie rożnym i z kontrataku.
Co najgorsze, lechiści nie wyciągnęli tzw. wniosków i w ostatnim meczu fazy zasadniczej także przegrali – z Koroną Kielce 2:3. Dwa pierwsze gole stracili już na początku i to w odstępie pięciu minut. Tylko dzięki wynikom w innych meczach biało-zieloni utrzymali pozycję gwarantującą awans do fazy mistrzowskiej. Ale niesmak pozostał, bo dwie z trzech porażek odnieśli właśnie z zespołami z drugiej ósemki.
- Jest taki moment na boisku, że czujemy się zbyt pewnie, że nic nam się nie przytrafi. Przeciwnik to wykorzystuje i tracimy bramkę. Oczywiście cieszymy się, że jesteśmy w grupie mistrzowskiej, bo taki był nasz cel na rundę wiosenną, ale ostatnie mecze wyjazdowe dają dużo do myślenia i materiał do pracy, żeby poprawić naszą grę głównie w kwestii koncentracji. Chociażby sytuacja w Kielcach - to na przykład zlekceważenie sytuacji przez Kubę Wawrzyniaka i tracimy trzecią bramkę. To zimny prysznic przed meczami w fazie finałowej – wyjaśnia trener Brzęczek.
W sobotę piłkarze Lechii będą mieć pierwszą okazję do tego, by przełamać wyjazdową passę. Przyjdzie im się bowiem zmierzyć z Pogonią Szczecin, z którą niedawno na jej stadionie wygrali po trafieniu Sebastiana Mili. - W ostatnich meczach mieliśmy sytuacje, strzelaliśmy gole, ale rywal wykorzystywał to, co miał. Musimy to zmienić – twierdzi skrzydłowy Maciej Makuszewski. Początek spotkania z Pogonią o godzinie 18.