Hubert Matynia: Nie zawsze wszystko się dobrze układa
Pogoń Szczecin wiceliderem po 17. kolejce rozgrywek PKO Ekstraklasy. Pozycję lidera straciła po remisie z Arką Gdynia.
Mimo dużej przewagi – Portowcy musieli zadowolić się remisem. W sobotę już do przerwy powinni prowadzić 2:0, a tuż przed końcem I połowy stracili gola. Dobrze, że w II połowie zdołali wyrównać.
- Przewagę mieliśmy dużą, ale nie chciało wpadać do bramki. Można powiedzieć, że ten punkt szanujemy, ale naprawdę bardzo szkoda, że tak się to skończyło – podkreślił obrońca Igor Łasicki. - Arka walczy o życie i niejeden zespół straci jeszcze punkty w Gdyni. Nam się nie udało wygrać, ale głowa do góry i trzeba myśleć o kolejnym spotkaniu.
Pogoń straciła punkty, pozycję lidera, ale nie to trapiło trenera Kostę Runjaica. Z urazem boisko opuścił Benedikt Zech. Austriacki obrońca to mocny filar defensywy od początku sezonu. Kontuzja mięśnia uda nie wyglądała groźnie, ale przed zawodnikiem rehabilitacja. A przed Łasickim szansa na kolejne minuty na boisku.
- Zobaczymy, co z Benediktem, ale ja jestem skoncentrowany i oczywiście chciałbym wystąpić od początku – mówi młody obrońca. - Trener nas uczula, że każdy z nas musi być gotowy na wejście. Robi się coraz zimniej, warunki na boiskach są coraz trudniejsze i łatwiej o uraz. Wydaje mi się, że zrobiłem to, co do mnie należało.
We wtorek Portowcy powrócą do zajęć klubowych i rozpoczną przygotowania do meczu z Piastem (niedziela, godz. 15). Później Pogoń zagra jeszcze w Krakowie (13 grudnia, godz. 20.30) i podejmie Koronę Kielce (20 grudnia, godz. 18).
Rozmowa z Hubertem Matynią
Drugi gol w sezonie...
Cieszę się, że udało się strzelić drugą bramkę w sezonie, jak było widać znów z prawej nogi. Cieszę się, bo prawa noga też ma dużą rolę w tym wyniku.
Blisko było też trzech punktów.
Taki był plan, ale nie zawsze wszystko się dobrze układa. W Gdyni musieliśmy gonić wynik i udało się zremisować. Wcale się z tego rozstrzygnięcia nie cieszymy, ale pamiętajmy, że to my musieliśmy gonić przeciwnika i w takich okolicznościach ten podział punktów wcale nie jest takim najgorszym rozwiązaniem.
Było dużo złości o straconego gola przed przerwą?
Wyszło to źle, bo przecież to my atakowaliśmy, mieliśmy swoje sytuacje, przez większość I połowy naprawdę dobrze graliśmy i nie dopuszczaliśmy przeciwników do groźnych sytuacji. Moim zdaniem brakowało nam jednak strzałów w światło bramki, wiele prób było niecelnych. Sam mogę się cieszyć, że akurat mi udało się trafić w dobrym kierunku. Było jeszcze trochę czasu, więc nadal atakowaliśmy.
Mówi się: jeśli nie możesz wygrać, to choć zremisuj.
Fakt. Goniliśmy wynik, więc dobry i ten punkt, ale podkreślam, że my tu chcieliśmy wygrać i uważam, że bardzo mocno pracowaliśmy na te trzy punkty.
I jeszcze: jak nie idzie napastnikom, to obrońcy muszą pomóc.
Może się powtórzę, ale mieliśmy sporo tych sytuacji, ale nie chciało wpaść. Mi dopisało szczęście, a apetyt miałem i na kolejne trafienia. My mogliśmy wygrać ten mecz nawet nie jedną bramką, ale dwoma. Mogliśmy skończyć mecz zwycięsko, ale są takie spotkania, że rywal dostaje karnego po jednej akcji i ten lepszy musi jeszcze mocniej walczyć o uniknięcie porażki. Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z tego wyniku.
Stracone punkty mocniej zmobilizują na Piasta?
Motywacji na pewno nam nie zabraknie, jak przed każdym meczem. My cały czas chcemy patrzyć w górę, a nie w dół. Chcemy punktować więc z Piastem będziemy podwójnie zmobilizowani, bo wiemy, że Piast generalnie traci mało bramek i czekać nas będzie trudna przeprawa. Będziemy musieli się jeszcze lepiej przygotować, by te bramki zdobyć. A nie jesteśmy zespołem, który myśli tylko o jednej bramce, ale chcemy zdobywać więcej.
Kondycja dopisuje?
Jesteśmy dobrze przygotowani. Ja czuję się bardzo dobrze, po kolegach widzę to samo. Dla nas ta liga mogłaby nawet potrwać dłużej. Mamy ochotę biegać, ile tylko mamy pary w nogach.
(Not. Lis)