menu

Czesław Michniewicz: Terminarz? Wiedziałem, jak wygląda i na co się piszę

18 kwietnia 2015, 17:20 | Konrad Kryczka

"Polski Mourinho" objął Pogoń na krótko przed spotkaniem z Jagiellonią Białystok. Debiut zanotował bardzo dobry, bo szczecinianie ograli wyżej notowanego rywala 2:0. Nowy trener tonuje jednak nastroje, przypominając, że walka o grupę mistrzowską trwa cały czas, a jego zespół jest na razie poza nią. - Wiem, na czym polega piłka. Każdy mecz jest inny i po jednym spotkaniu nie ma co sobie robić apetytów na europejskie puchary. Realnie oceniam sytuację, a ta jest taka, że mamy szansę na górną ósemkę, ale w jeden, czy dwa mecze możemy ją stracić. Podchodzę do tego spokojnie, nie emocjonuję się tym, co będzie za jakiś czas, a interesuje się tym, co będzie teraz w Krakowie - przekonuje w rozmowie z nami Michniewicz.

Czesław Michniewicz, trener Pogoni Szczecin
Czesław Michniewicz, trener Pogoni Szczecin
fot. sylwester wojtas

W Szczecinie przed kolejnymi spotkaniami panuje pełna koncentracja. Nic dziwnego, skoro drużyna walczy o górną połowę tabeli, a na razie zajmuje dziesiątą pozycję. Zrealizować to zadanie stara się Czesław Michniewicz, który ponad tydzień temu został nowym szkoleniowcem „Portowców”. Na dzień dobry pokonał Jagiellonię 2:0, a pamiętajmy, że w jego mniemaniu mecz ten miał być dla szczecinian kierunkowskazem. Jaki kierunek wskazał? – Porażka w tym meczu skazałaby nas praktycznie na walkę o utrzymanie. A zwycięstwo dało nam jeszcze nadzieję, że można powalczyć o grupę mistrzowską – tłumaczy w rozmowie z naszym serwisem Michniewicz.

Trudno nie przyznać mu racji, skoro różnice punktowe między drużynami nie są zbyt wielkie i jedno potknięcie może być katastrofalne w skutkach. – Kilka zespołów w Ekstraklasie jest w takiej sytuacji, że jeden, czy dwa mecze mogą „podsumować” cały sezon. Komuś może się dzięki temu uda dostać do górnej ósemki, a wtedy ma już pewne utrzymanie, a może i powalczy o coś więcej – kontynuuje szkoleniowiec Pogoni, której nie będzie łatwo, aby zrealizować ten cel. „Portowcom” pozostały do rozegrania trzy mecze i na pewno będą to ciężkie przeprawy. Szczecinianie w drodze do grupy mistrzowskiej spotkają walczącą o życie Cracovię, chcącego utrzymać się w grupie mistrzowskiej Górnika oraz Legię, która zamierza obronić tytuł. – Rzeczywiście nie jest to łatwy terminarz. Wcześniej była jeszcze Jagiellonia, czyli zespół z czołówki tabeli. Cóż zrobić? Wiedziałem, jak wygląda sytuacja z terminarzem i na co się piszę. Nie nastawiam się z żalem, że gramy z Legią, czy kimś innym. Każdy mecz trzeba zagrać i tyle – zaznacza Michniewicz.

Obecnie szczecinianie tracą jedynie dwa punkty do ósmego Górnika Zabrze. Jeżeli załapaliby się ostatecznie na pociąg o nazwie „grupa mistrzowska”, liczyliby się również w walce o europejskie puchary – po podziale ligi dwukrotnie zmniejszą się także różnice punktowe. – Nie chciałbym aż tak daleko wybiegać w przyszłość. Wiem, na czym polega piłka. Każdy mecz jest inny i po jednym spotkaniu nie ma co sobie robić apetytów na europejskie puchary. Realnie oceniam sytuację, a ta jest taka, że mamy szansę na górną ósemkę, ale w przez jeden, czy dwa mecze możemy ją stracić. Podchodzę do tego spokojnie, nie emocjonuje się tym, co będzie za jakiś czas, a interesuje się tym, co będzie teraz w Krakowie – wyjaśnia Michniewicz. Co będzie w Krakowie? Na pewno dojdzie tam do spotkania z Cracovią, która obecnie rozpaczliwie broni się przed spadkiem i na pewno łatwo nie da wydrzeć sobie punktów. – Cracovia jest w trudnej sytuacji, podobnie jak i my. Trzeba walczyć i tyle – mówi krótko „polski Mourinho”.

Na pewno oprócz walki potrzebna będzie również gra z głową. A akurat Michniewicz potrafi dotrzeć pod tym względem do zawodników. Przed meczem z Jagiellonią nowy trener Pogoni mówił zresztą, że na razie będą trenować głowy, a nie nogi. To logiczne, bo przy tak krótkim czasie kluczowe jest właśnie przygotowanie mentalne. – Rozmawiałem z całym zespołem oraz zawodnikami indywidualnie. Wynik z meczu przeciwko Jagiellonii pokazuje, że udało się dotrzeć do głów piłkarzy. Ale pamiętajmy też o tym, że ja ich w piłkę grać nie nauczyłem – oni to potrafili. Drużyna była w niezłej dyspozycji, widać było zaangażowanie i to wystarczyło, żeby wygrać. Trzeba jednak zrobić dużo rzeczy po mojemu, żeby drużyna grała tak, jak tego oczekuję – zaznacza Michniewicz.

„Polski Mourinho” chce, aby zespół grał według pomysłu, ale przy tym nie odcina się całkowicie od pracy poprzedników. Przynajmniej nie miał problemu, żeby spotkać się z byłym trenerem Pogoni, Janem Kocianem oraz jego asystentem. – Z Dariuszem Fornalakiem spotkałem się w ubiegłym tygodniu, jeszcze przed meczem z Jagiellonią, a w czwartek rano rozmawiałem z trenerem Kocianem. Przekazali mi swoje uwagi. Trener Kocian powiedział mi, co i jak robił itd. Sam miałem również do niego kilka pytań. To była sympatyczna i rzeczowa rozmowa w miłej atmosferze – wyjaśnia szkoleniowiec.

Podobną musiał odbyć również z Łukaszem Zwolińskim, który był bohaterem meczu z Jagiellonią. Pod nieobecność Marcina Robaka, to na jego młodszym koledze spoczywa obowiązek zdobywanie bramek. Podobnie będzie także z Cracovią. – Ze Zwolińskim, podobnie zresztą jak z innymi zawodnikami, rozmawiam codziennie. To młody piłkarz, cały czas się uczy, jeszcze wiele rzeczy musi poprawić. To ambitny chłopak, który chce się wznieść na wyższy poziom, i moją rolą jest, żeby przekazywać mu nowe informacje i udoskonalać jako zawodnika. W przyszłości ma szansę grać na dobrym poziomie, być może również w reprezentacji, bo potencjał ma olbrzymi – przekonuje trener „Portowców”. O sporym potencjale mówiono dawniej również w przypadku Takafumiego Akahoshiego. Japończyk został ostatecznie wytransferowany z Pogoni do FK Ufa, ale ligi rosyjskiej nie podbił i wrócił do Szczecina na zasadzie wypożyczenia. Można się zastanawiać, czy nowy szkoleniowiec widzi w jedenastce miejsce zarówno dla Aki, jak i Michała Janoty, skoro obaj są piłkarzami o podobny profilu. – Trudno mi powiedzieć, bo w klubie jestem raptem tydzień. Akahoshiego pamiętam jako świetnego piłkarza. Był czołowym ligowcem, zanim wyjechał do Rosji, gdzie już jednak praktycznie nie grał. Przeciwko Jagiellonii zagrał Janota, a jak będzie w meczu z Cracovią, zobaczymy – mówi nam były szkoleniowiec Podbeskidzia.

Wielu wyczekiwało powrotu Michniewicza na trenerską karuzelę. Z tej wypadł w październiku 2013 roku, kiedy pożegnał się ze stanowiskiem szkoleniowca Podbeskidzia Bielsko-Biała. Przerwa była zatem dosyć długa. – Mogłem pracować dużo wcześniej, ale czasami decydowałem inaczej, a innym razem stawiano na kogoś innego. Zresztą, nieważne. Nie byłem na tyle „napalony”, żeby brać klub, w którym nie będę mógł pracować tak, jakbym tego chciał – tłumaczy trener Pogoni, który wcześniej myślał również o tym, aby poczekać na propozycję, która pojawiłaby się dopiero latem, aby móc przepracować pełny okres przygotowawczy z zespołem. – Owszem, miałem również i taki plan, ale zgłosiła się Pogoń, więc się nie zastanawiałem. Na miejscu jest odpowiednia baza treningowa, a także zdolna młodzież, którą obserwuję – zakończył Michniewicz, którego Pogoń dziś wieczorem zmierzy się z Cracovią.


Polecamy