menu

Adam Buksa: Gramy po to, by wygrywać. Zobaczymy, co to przyniesie

26 listopada 2019, 08:44 | Jakub Lisowski

Musimy cały czas pokornie pracować i utrzymywać równą, wysoką formę - mówi Adam Buksa, jeden z bohaterów meczu Pogoni z Legią Warszawa.

Adam Buksa z Pogoni Szczecin
Adam Buksa z Pogoni Szczecin
fot. Andrzej Szkocki

Portowcy świetnie rozpoczęli drugą część sezonu. Wygrali na swoim boisku z legionistami 3:1 i dzięki temu powrócili na pozycję lidera PKO Ekstraklasy. Dwie bramki i asystę w tym spotkaniu zaliczył Adam Buksa.

Zwycięstwo podparte dobrą grą i Pana dwiema bramkami. Pewnie jest Pan bardzo zadowolony?
Tak, nie ukrywam, że radość była duża. Zadowolony byłem z postawy całego zespołu, ale i swojej. Myślę, że był to mecz bardzo prestiżowy dla wszystkich osób związanych z klubem oraz sympatyzujących z Pogonią. Zawsze tak jest jak przyjeżdża Legia i tym razem też czuliśmy, że jest to duże wydarzenie. A jeśli na koniec wygrywamy to ta radość dominuje u wszystkich i atmosfera jest świetna. Jest okazja do krótkiego świętowania, ale też wiemy, że od wtorku rozpocznie się normalna robota przed kolejnym spotkaniem.

Legia grała otwartą piłkę, co pewnie ułatwiło wam wykonywanie swoich zadań?
Legia przez pierwsze 15 minut spotkania i w pierwszym kwadransie po przerwie miała przewagę, sprawiała lepsze wrażenie. To goście dyktowali warunki gry, wyszli bardzo agresywnie i wysoko na naszych obrońców, skonstruowali groźne akcje i kilkukrotnie zagrozili naszej bramce. Na szczęście nam udało się przetrwać ich szturm bez strat. W pierwszej połowie udało nam się zdobyć bramkę, co dodało nam dużo pewności siebie i uspokoiło grę. Uważam też, że bramka na 2:0 Srdana Spiridonovicia padła w idealnym momencie, bo Legia nabierała przysłowiowego wiatru w żagle i było kilka razy groźnie pod naszą bramką. Potrafiliśmy jednak skutecznie skontrować, co ustawiło dalszy przebieg spotkania. Wtedy jeszcze bardziej uwierzyliśmy w swoje możliwości i nie pozwoliliśmy Legii dojść do głosu.

Golem z rzutu karnego można powiedzieć, że zamknął Pan ten mecz. Były nerwy przed jedenastką?
To mój drugi rzut karny w tym sezonie. Cieszę się, że udało się zdobyć tę bramkę, bo gol to gol, a wbrew pozorom rzut karny to wcale nie jest taka łatwa sytuacja. Zawsze jest dreszczyk emocji. Trenuję często jedenastki na treningach i choć w meczach jest zawsze większe ciśnienie, te karne to potrafią być loterią, to nie pomyliłem się.

Pierwszy gol po akcji.
Był ostry kąt i pierwsza moja intencja po podaniu Davida Steca była taka, by przyjąć piłkę lewą nogą, a prawą uderzyć po długim rogu. Troszkę piłka mi została pod nogą i nie wykończyłem tej akcji błyskawicznie, a dopiero w trzecim kontakcie, ale uderzyłem idealnie i wpadło.

Trzeba wyróżnić też Dante Stipicę, który kilka razy Wam pomógł zachować czyste konto.
Oczywiście. Dante to klasowy bramkarz, a uzyskany niedawno przez niego tytuł piłkarza I rundy ekstraklasy należał mu się bardzo. Potwierdzał to we wszystkich spotkaniach, bronił w trudnych sytuacjach. Chwała mu za tak wysoką dyspozycję.

Powróciliście na pozycję lidera.
Tak, ale ja podkreślam, że my rozegraliśmy mniej spotkań niż pozostało do końca sezonu. Dlatego musimy cały czas pokornie pracować i utrzymywać równą, wysoką formę.

Przypadku nie ma skoro drugi raz w sezonie pokonaliście Legię.
Też tak uważam. W przebiegu obu spotkań byliśmy lepszym zespołem i w pełni zasłużenie wygrywaliśmy.

A skoro dwukrotnie ogrywacie Legię to trzeba walczyć przynajmniej o podium.
Gramy po to, by wygrywać, a co to przyniesie to dopiero zobaczymy.
Not. lis


Polecamy