Pogoń Siedlce górą w meczu z GKS Tychy. Jeden gol zrobił różnicę
Dobry początek Pogoni Siedlce w nowym sezonie 1. ligi. Na wyjeździe wygrała z GKS Tychy 1:0 (1:0). Gola na wagę trzech punktów strzelił już w 3. minucie Daniel Chyła.
- Ta porażka mocno boli, nie tylko mnie, ale także moich piłkarzy - przyznał po meczu trener tyskiej drużyny Kamil Kiereś i dodał, że nie tak sobie wyobrażał pierwszy mecz w pierwszej lidze.
Piłkarzom obu drużyn nie pomagały ani padający deszcz, ani kałuże, jakie się potworzyły w wielu miejscach tyskiej murawy. Piłka płatała figle zawodnikom, ale szybciej do tych warunków przyzwyczaili się goście. Ich akcje były płyn-niejsze, a przede wszystkim groźniejsze. Tyszanie próbowali strzałów z dystansu, a ze stałych fragmentów bramkarza Pogoni starał się pokonać przeważnie Jakub Świerczok.
Podopieczni Kamila Kieresia stanęli przed szansą wyrównania w 40 min. W pole karne Pogoni piłkę wrzucił Maciej Mańka wprost na głowę Łukasza Grzeszczyka. Napastnik GKS z kilku metrów nie trafił jednak w światło bramki.
- Nie wiem czego zabrakło przy tym uderzeniu, może szczęścia, może precyzji, ale muszę przyznać, że skacząc do główki nie wiedziałem za bardzo gdzie jest bramka - tłumaczył niefortunny strzelec. - Podobnie było przed rokiem. Na inaugurację też przegraliśmy, ale potem było już tylko lepiej.
Po przerwie na boisku zabrało Mańki, jego miejsce zajął były piłkarz Ruchu Chorzów i Podbeskidzia debiutujący w barwach GKS Jakub Kowalski. Drugie 45 minut znowu lepiej rozpoczęli piłkarze Pogoni. Po rzucie wolnym na bramkę Pawła Florka mocno uderzał Chyła, bramkarz GKS odbił piłkę, a asekurujący go Tomasz Boczek wybił ja na aut.
Pogoń nabrała ochoty do kolejnych ataków. Ich zapędy mógł, a nawet powinien, ostudzić Świerczok w 54 min. Były piłkarz Górnika Łęczna znalazł się w dobrej sytuacji, strzelił mocno, ale obok słupka. Ty-szanie „poczuli krew”, zaatakowali z większym animuszem z lewej, z prawej strony, środkiem robił co mógł Grzeszczyk, ale Misztal zachowywał czyste konto. Ekipa z Siedlec umiejętnie się broniła i wyprowadzała kontry.
W końcówce kibice GKS motywowali swoich piłkarze, żeby grali do końca. Gospodarze niemal nie schodzili z połowy Pogoni. W 87. min potężną bombą popisał się Wojciech Szumi-las ale bramkarz nogami zdołał wybić piłkę przed siebie.
- Do końca była w nas wiara, że osiągniemy dobry rezultat, graliśmy ofensywnie, stworzyliśmy sobie sytuacje, ale po pierwszym meczu nie mamy punktów - podsumował spotkanie trener Kiereś.
Wolski, Moulin i inni. TOP 10 transferów w Ekstraklasie