Pogoń Siedlce 1:0 GKS Tychy. Tyszanie w coraz głębszym kryzysie
Nie pomogła zmiana trenera - piłkarze GKS-u Tychy przegrali już szósty ligowy mecz z rzędu, w tym drugi pod wodzą Jurija Szatałowa. W 18. kolejce pierwszej ligi drużyna z Górnego Śląska uległa na wyjeździe Pogoni Siedlce. Jedynego gola zdobył w drugiej połowie Damian Świerblewski.
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
Piłkarze Jurija Szatałowa mieli dwa tygodnie, by otrząsnąć się po serii pięciu kolejnych porażek i zmobilizować się na trzy ostatnie mecze w 2016 roku. Wyjechali nawet na krótkie zgrupowanie, podczas którego mieli poprawić przygotowanie fizyczne – właśnie brakiem sił ukraiński szkoleniowiec tłumaczył fakt, że w Mielcu GKS przegrał, choć jeszcze w 76. minucie prowadził różnicą dwóch goli.
Jakby przewidując możliwe kłopoty w końcówce, w Siedlcach tyszanie postawili na mocny początek. Już po kwadransie bramkarz Pogoni Rafał Misztal musiał ratować swój zespół, a najbliżej szczęścia był Mateusz Mączyński, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Gospodarze, osłabieni brakiem trzech podstawowych zawodników (Konrada Wrzesińskiego, Michała Bajdura i Marcina Burkhardta) nie mogli poukładać swojej gry i jeszcze w pierwszej połowie usłyszeli gwizdy ze strony swoich kibiców. - Pierwsza połowa nie wyglądała tak, jak chcieliśmy. GKS dobrze wszedł w mecz, ale przetrwaliśmy trudny moment i z minuty na minutę graliśmy coraz lepiej - mówił trener Pogoni, Dariusz Banasik.
Drużyna z Górnego Śląska nie potrafiła wykorzystać przewagi. W drugiej połowie znów spuściła z tonu, a Pogoń ruszyła do ataku. Pierwszym ostrzeżeniem dla tyskiej defensywy był strzał głową Arkadiusza Jędrycha, po której Pawła Florka uratowała poprzeczka. Chwilę później bramkarz GKS-u był już jednak bezradny. Siedlczanie wykorzystali stały fragment gry - w 68. minucie Grzegorz Tomasiewicz popisał się precyzyjnym dośrodkowaniem w pole karne, jeden z jego kolegów przedłużył lot piłki, a do siatki trafił Damian Świerblewski. - Pogoń bardzo wyraźnie pokazała na czym w piłce polega sedno sprawy. Można grać, stwarzać sytuacje, ale przede wszystkim trzeba zdobywać bramki. Rywale stworzyli dwie sytuacje, wykorzystali jedną i było po meczu - kręcił głową trener Szatałow.
Praca na zgrupowaniu chyba niewiele pomogła, bo mimo niekorzystnego wyniku piłkarze GKS-u nie rzucili się w końcówce do frontalnych ataków. Udało im się stworzyć tylko jedną okazję na wyrównanie, ale Marcin Radzewicz nie skierował piłki do siatki w starciu z Tomaszem Lewandowskim. Tym samym tyszanie przegrali już szósty raz z rzędu, a ich sytuacja w ligowej tabeli jest coraz gorsza. GKS ma już sześć punktów straty do zajmującej ostatnią bezpieczną pozycję Stali Mielec, która rozegrała o jeden mecz mniej.