Piłkarz Pogoni Siedlce Mateusz Żytko przed rewanżem z Garbarnią Kraków: Oni mogą, a my musimy awansować
Rozmowa. 35-letni piłkarz Pogoni Siedlce Mateusz Żytko po remisie swej drużyny w Krakowie z Garbarnią 1:1 w pierwszym meczu barażowym o prawo gry w I lidze jest umiarkowanym optymistą.
fot. Aneta Żurek
Gospodarza długo prowadzili, ale Pogoni w końcówce spotkania udało się doprowadzić do wyrównania. Czy Garbarnia czymś was zaskoczyła?
Spodziewaliśmy się trudnego meczu, także ze względu na boisko, które jest dosyć małe, nierówne. Widzieliśmy, że garbarze w tym sezonie, szczególnie w rundzie wiosennej, wygrywali na nim, że stosują wysoki pressing, są waleczni i będzie im bardzo zależało na zwycięstwie. Dlatego nastawiliśmy się na ciężkie spotkanie, i takie było. Co prawda, stworzyliśmy trzy-cztery bardzo dobre sytuacje – a Garbarnia ze dwie – ale remis na wyjeździe uważam za dobry wynik.
W rewanżu to Pogoń będzie faworytem. Przemawiać będzie za nią wynik pierwszego meczu, większe doświadczenie, atut własnego boiska. To – paradoksalnie – może działać na korzyść krakowian, którzy nie będą grać pod tak wielką presją jak wy...
Będą trochę mniej obciążeni psychicznie, bo Garbarnia może a nie musi awansować, a pierwszoligowiec zazwyczaj musi. Dlatego przed meczem u siebie krakowianie mieli trochę więcej luzu psychicznego, ale nie zlekceważyliśmy ich, szanowaliśmy, próbowaliśmy do ostatniego gwizdka przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Jaki scenariusz może mieć środowe spotkanie w Siedlcach?
W rewanżu na pewno spodziewamy się trudnego meczu. Nie będzie spacerku, ale teraz korzystnym wynikiem jest ten, jaki jest na początku meczu, czyli 0:0. Garbarnia myśląc o pozytywnym zakończeniu baraży, musi strzelić bramkę, a więc otworzyć się, zagrać wyżej, co możemy wykorzystać. Mamy lepsze boisko, równiejsze, bardziej zadbane i – wydaje się – większe. Myślę, że piłkarsko będziemy lepsi od rywali.
Garbarnię dopingowało około tysiąca widzów, co było rekordem frekwencji w tym sezonie. Na jak liczbę publiczność może liczyć Pogoń na swoim stadionie?
- Myślę, że w środę będzie około 2000 kibiców. Średnia liczba osób na meczach na naszym boisku wynosi między tysiąc a dwa tysiące. W meczach z lepszymi przeciwnikami ta frekwencja była wyższa. Mamy świetnych kibiców. Szczerze powiem, że przed takimi w swojej karierze jeszcze nie grałem. Zawsze nas wspierają, obojętnie, co by się działo na boisku. To są kibice na dobre i na złe. W złych momentach nie kopią pod nami dołków, nie podłamują nas, tylko są dla nas wsparciem.
Grał Pan między innymi w Śląsku Wrocław, Zagłębiu Lubin, Wiśle Płock i Cracovii, a o trzech lat występuje w Pogoni. Ma Pan już pomysł na swoją przyszłość?
„Zrobiłem” papiery trenerskie UEFA w Szkole Trenerów PZPN w Białej Podlaskiej, więc wiążę przyszłość z piłką nożną. Czuję się jednak dobrze, na siłach, piłka na razie nadal mi sprawia wielką przyjemność. I chcę iść śladami Remigiusza Sobocińskiego (byłego gracza m.in. Amiki Wronki, Jagiellonii Białystok, Śląska Wrocław i Jezioraka Iława – przyp.), który w wieku 44 lat jest jednym z lepszych zawodników w trzecioligowym zespole GKS Wikielec. Powiedział on, że gdy piłka jest pasją, to można grać długo czterdziestce.