ŁKS - GKS Bełchatów 1:0. Słabo, słabiusieńko, a jednak zwycięsko, dzięki jedenastce
Po słabiutkiej grze ŁKS jednak wygrał ligowy mecz. Przypadkowa ręka dała jedenastkę, gola i zwycięstwo, ale mówiąc szczerze różnicy w grze zespołu z czołówki i outsidera nie było specjalnie widać.
fot.
Konsekwencją porażki w Nowym Sączu było kompletne przebudowanie składu ŁKS - defensywy (z konieczności) i drugiej linii (z wyboru). Przyznajemy, że takiego autorskiego pomysłu Ireneusza Mamrota w pomocy się nie spodziewaliśmy. Na jej boku pojawił się Klimczak. W środku drugiej linii miejsce stracił Dominguez, a mecz rozpoczęli Trąba i Rygaard oraz w roli defensywnego pomocnika Tosik. Nadzieja na hiszpańską magię prysła, bo wracający do składu Pirulo, musiał sobie dawać radę bez swojego rodaka.
Niestety, w pierwszej połowie trudno było rozróżnić która drużyn gra o awans, a która broni się przed spadkiem. Ba, to akcje GKS były składniejsze, choć brakowało dokładnego ostatniego podania i strzału. Po finezyjnej, przemyślanej grze łodzian nie ma już śladu. Kręcący, skutecznie zwalniające grę, kółeczka ełkaesiacy szukali szansy w dośrodkowaniach w pole karne. Nic z nich jednak nie wynikało. Jedyną dogodną bramkową sytuację zmarnował Klimczak, który wpadł w pole karne i strzelił minimalnie nad poprzeczką. W pierwszej połowie, ani jednej ani drugiej drużynie, nie udało się celnie strzelić na bramkę.
Na początku drugiej połowy doszło do ważnego wydarzenia. Drugą żółtą kartkę po bezmyślnym i brutalnym faulu ujrzał Mas i ŁKS grał od 48 minuty z przewagą jednego zawodnika. Ta sytuacja tylko uwidaczniała nieporadność łodzian. Próbę celnego strzału, bo nie prawdziwy strzał na bramkę GKS, obejrzeliśmy w 68 minucie w wykonaniu Ricardinho. No, po prostu dramat, to co ełkaesiacy wyprawiali na boisku.
Z tego chaosu wyniknęła jednak bramkowa szansa. Strzelał Gryszkiewicz, a piłka po rykoszecie o centymetry minęła słupek. W odpowiedzi GKS przeprowadził składną kontrę, ale nie potrafił jej skończyć celnym strzałem.
Wreszcie los czy raczej przypadek pomógł łodzianom. Piłka po dośrodkowaniu Rygaarda trafiła w rękę Pawlika. Arbiter podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Dominguez. Potem łodzianie rozpaczliwie bronili prowadzenie i im się to udało. Cieszyć się, czy jednak smucić?
ŁKS - GKS Bełchatów 1:0 (0:0)
1:0 - Dominguez (87, karny)
"[b napisał:ŁKS Łódź:[/b] Malarz – Nawotka (81, Wolski), Moros, Sobociński, Marciniak – Tosik – Pirulo, Trąbka (75, Dominguez), Rygaard, Klimczak (67, Ricardinho)– Janczukowicz (67, Gryszkiewicz)"]
Bełchatów: Otczenaszenko - Sierczyński, Bartków, Magiera, Szymorek - Laskowski (79 Sabala), Pawlik (89 Zalepa), Hilbrycht, Flaszka (61 Maciej Koziara), Żurek (61 Grzelak) - Mas.