Pogoń lepsza od Ruchu w meczu o "sześć punktów". Portowcy bliżej utrzymania
Ruch Chorzów przegrał u siebie z Pogonią Szczecin 2:3 w meczu 27. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Portowcy, którzy pierwszy raz na wiosnę zdobyli trzy gole, zrównali się w tabeli z Niebieskimi pod względem punktów, ale mają lepszy bilans bezpośrednich spotkań.
Po rundzie jesiennej mało kto spodziewał się, że Ruch i Pogoń będą walczyć o utrzymanie w końcówce sezonu. Jednak słaba gra wiosną obu drużyn spowodowała, że oba kluby w Chorzowie walczyły o „sześć punktów”.
Gospodarze podrażnieni stratą punktów w Gdańsku z Lechią (4:4) od początku rzucili się do ofensywy. Szybko mogli strzelić też gola, ale Łukaszowi Janoszce zabrakło szczęścia i trafił tylko w słupek. Ta sytuacja obudziła szczecinian, którzy w kolejnych minutach nie dopuszczali gospodarzy pod swoją bramkę. Sami za to ruszyli do przodu. Na szpicy swoją szansę dostał Tomasz Chałas, który przed tym meczem miał na koncie zaledwie 176 minut w ekstraklasie. W pierwszej połowie napastnik Pogoni był aktywny i szukał okazji do strzałów. Najgroźniejsze było jego uderzenie z dystansu, które minęło bramkę Ruchu. Jeszcze bliżej zdobycia gola był Maksymilian Rogalski po strzale głową. Lepszy okazał się jednak Krzysztof Kamiński.
Młody bramkarz Ruchu nie uratował swojej drużyny w 35. minucie, kiedy pokonał go Takafumi Akahoshi. Katastrofalnie w tej sytuacji zachowali się chorzowscy defensorzy, którzy kryli... siebie w polu karnym, a nie rywali. Japończyk zdążył się pozbierać z murawy na szesnastym metrze, wbiec w pole karne i strzelić gola. Co robili obrońcy Ruchu? Stali parami w polu karnym i przyglądali się jak tracą pierwszego gola.
Siedem minut później defensorzy wicemistrzów Polski znowu stali jak wryci we własnej szesnastce, niespecjalnie zainteresowani kryciem szczecinian. Wykorzystał to Maciej Dąbrowski, któremu asystował Akahoshi, zdobywając drugiego gola strzałem głową.
Gra Ruchu w ataku wcale nie wyglądała lepiej. Ataki Niebieskich z łatwością rozbijali zawodnicy Pogoni. Nie musieli się nawet wysilać, bo chorzowianom nic nie wychodziło. Radosław Janukiewicz przez 45 minut był na płatnym urlopie. Piłkarzom Ruchu w drodze do szatni towarzyszyły głośne gwizdy kibiców.
Przed drugą połową trener Jacek Zieliński podjął jedyną słuszną decyzję: za Łukasza Tymińskiego wprowadził Macieja Jankowskiego. Drugi napastnik w zespole Ruchu nie odmienił diametralnie gry gospodarzy. Chorzowianie dalej bili głową w biały mur, który ustawili przed swoją bramką zawodnicy Pogoni. Podopieczni Dariusza Wdowczyka mając korzystny wynik nie myśleli nawet, by atakować. Skupiali się na obronie, ale nieskutecznie.
Po godzinie gry Niebieskim wreszcie udało się znaleźć dziurę w szczecińskim murze. Łukasz Janoszka w sytuacji sam na sam podcinką pokonał Radosława Janukiewicza. Po raz ostatni Portowcy w ekstraklasie zagrali na zero z tyłu w grudniu ubiegłego roku.
Po bramce kontaktowej gospodarze uwierzyli, że w Chorzowie może być powtórka z Gdańska, tyle że tym razem na korzyć Ruchu. Szybko z tych marzeń wyleczył ich Tomasz Chałas, który w 72. minucie strzelił swojego pierwszego gola w tym sezonie. O napastniku Pogoni zapomniał tym razem Piotr Stawarczyk.
Nadzieje na chociażby punkt odżyły w Chorzowie osiem minut przed końcem spotkania, kiedy szczęśliwie i przypadkowo kontaktowego gola strzelił Maciej Jankowski. Po tej bramce podopieczni Jacka Zielińskiego jeszcze raz ruszyli do ataku. Sędzia doliczył sześć minut, ale Niebiescy nie znaleźli już sposobu na pokonanie Janukiewicza.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.