menu

Podział punktów we Wrocławiu. Śląsk zremisował z Pogonią

30 listopada 2014, 19:53 | Maciek Jakubski

Piłkarze Śląsk Wrocław i Pogoni Szczecin zremisowali 1:1 w meczu 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Wynik spotkania otworzył Japończyk Takuya Murayama, który trafił do siatki gospodarzy w pierwszej połowie. W drugiej odsłonie wyrównał Paweł Zieliński.

W wyjściowym składzie gospodarzy jedna, a w zasadzie dwie niespodzianki. Tomaszowi Hołocie odnowiła się kontuzja, stąd tez obecność Mariusza Pawelca w pierwszej jedenastce. Druga to brak Danilewicza. Trener Pawłowski chyba wreszcie dostrzegł, że Polak gra słabiej od Droppy i Hateleya. Kilka spotkań za późno. Trener Kocian także nie mógł desygnować do gry kilku zawodników, że wspomnę chociażby o Robaku, ale trzeba pamiętać, że w sierpniu Pogoń bez Robaka rozbiła Śląsk w Szczecinie 4:1.

Pierwsze minuty zdecydowanie dla Śląska. Goście mieli poważne problemy z wyjściem z własnej połowy, ale przewaga nie przekładała się na sytuacje dla gospodarzy. Pierwszy strzał, w dodatku bardzo niecelny, oddał Dudu dopiero w 10. minucie. W 14. minucie uderzał na bramkę Śląska Murawski, ale z taką samą celnością, co Dudu. W 19. minucie celny strzał głową oddał Flavio, ale uderzenie było lekkie i nie sprawiło kłopotów Janukiewiczowi. Minutę później bramkarz Portowców wygrał pojedynek sam na sam z Flavio, który znalazł się w dobrej sytuacji po dograniu Droppy. W 24. minucie z wolnego z 30 metrów uderzał Mila, ale obok lewego słupka bramki gości.

W 31. minucie kolejna szansa dla wrocławian. Po szybkiej kontrze Picha z Machajem, ten drugi zagrał na wolne pole do Flavio. Janukiewicz jednak był szybszy. Kiedy wydawało się, że bramka dla Śląska to tylko kwestia czasu, gola zdobyła Pogoń. Murawski rozklepał z Murayamą obronę wrocławian i ten drugi przy biernej postawie Celebana pokonał Pawełka. Gospodarze po bramce doznali szoku, bo przez kolejne minuty nic sensownego nie potrafili zagrać. Za to w 41. minucie mogło być 0:2, bo osamotniony Murawski oddał groźny strzał z dystansu. Chwilę później okazję miał Śląsk. Pich potężnie uderzył nad bramką Janukiewicza. W doliczonym czasie gry po centrze Mili z wolnego uderzał głową Flavio, ale obok bramki.

Do przerwy prowadzenie gości 1:0, choć kompletnie niezasłużone. Pogoń ograniczała się tylko i wyłącznie do obrony i brutalnego kopania po nogach wrocławian. Cud, że nikt nie został kontuzjowany, a Portowcy dograli do przerwy w komplecie. Duża w tym zasługa sędziego Marciniaka, który pozwolił na koszenie równo z murawą Picha, Flavio czy Machaja. Drugą połowę od ataków rozpoczął Śląsk. Po centrze z rzutu rożnego Mili w polu karnym powstało olbrzymie zamieszanie, ale dwa czy trzy uderzenia wrocławian zablokowali obrońcy, a strzał Dudu trafił wprost w Janukiewicza. W 52. minucie uderzał z dystansu Zieliński, ale wysoko nad bramką. Prawy obrońca Śląska poprawił się dwie minuty później. Po zgraniu piłki głową przez Droppę złożył się do strzału lewą nogą zza pola karnego i piłka wpadła do siatki. 1:1 i mecz rozpoczął się od nowa. Minutę później wrocławianie mogli prowadzić. Dośrodkowywał Ostrowski, a z woleja uderzał Flavio. Prosto w obrońcę Portowców. W 59. minucie nad bramką Śląska głową uderzał Matras. Po kilkudziesięciu sekundach kapitalną okazję miał Droppa. Czech finalizował kontrę Śląska, ale fatalnie skiksował.

W 66. minucie kolejne zamieszanie w polu karnym Portowców po rogu Mili, ale strzał Flavio z woleja niecelny. W 68. minucie uderzał zza pola karnego Ostrowski, ale wprost w Janukiewicza. Po chwili ponownie Ostrowski, ale tym razem nad bramką. W 74. minucie z wolnego nad bramką Portowców uderzał Dudu, który zresztą przy tym strzale odniósł kontuzję. W 82. minucie na bramkę Śląska uderzał Bąk, ale strzał w środek bramki nie mógł być groźny. W 85. minucie Pawełek uratował Śląsk. Po akcji Bąka z Frączakiem strzał z kilku metrów oddał Zwoliński, ale bramkarz Śląska obronił to uderzenie nogami. W 88. minucie bliski premierowej bramki był Konrad Kaczmarek dla którego był to drugi mecz w Ekstraklasie. Po podaniu Mili Kaczmarek strzelał w krótki róg bramki Portowców, ale Janukiewicz obronił nogami. Jeszcze w doliczonym czasie gry strzał Ostrowskiego minął słupek bramki Pogoni i na tym skończyły się emocje.


Polecamy