Podsumowanie długiego weekendu w Anglii: Chelsea o krok od tytułu, Liverpool nie wykorzystuje szansy (ZDJĘCIA)
W weekend rozegrano 34. kolejkę angielskiej Premier League, we wtorek i środę dwa zaległe spotkania poprzedniej serii gier. Na boiskach działo się bardzo dużo, a Wy możecie sprawdzić nasze podsumowanie
Southampton – Tottenham 2:2
1:0 Pelle
1:1 Lamela
2:1 Pelle
2:2 Chadli
Takie spotkania chcemy oglądać! Cios za cios, obie drużyny mające w głowie tylko i wyłącznie zwycięstwo! Kwintesencja Permie League! Ciężko dzielić ten mecz na okresy dominacji poszczególnej drużyny, bowiem kiedy wydawało się, że Tottenham w swoim stylu przejmuje inicjatywę i przyciśnie rywala, to za chwilę Sadio Mane dostawał piłkę i wyprowadzał szybką kontrę Southampton. To było spotkanie dwóch kapitalnie współpracujących linii pomocy, które stworzyły nam świetne widowisko. Ciężko powiedzieć kto bardzie zasłużył w tym meczu na zwycięstwo, ale na pewno większy niedosyt będą odczuwać kibice Kogutów. Szczególnie zawiódł Harry Kane, który w to popołudnie na St. Mary's był cieniem samego siebie. Walka o rozstawienia w Lidze Europejskiej coraz bardziej nam się zaostrza i trwać będzie do ostatniej kolejki.
Burnley – Leicester 0:1
0:1 Vardy
Na Turf Moore mogliśmy zobaczyć typowy brytyjski mecz walki, w którym nikt nie odstawia nogi, a piłka często odrywa się od trawy, by wędrować w obszary rywalizacji w powietrzu. Oba kluby znane głównie z zagrożenia ze stałych fragmentów gry pokazywały nam kwintesencje wykorzystywania tego elementu gry. Lisy grające na wyjeździe wcale nie zamierzały oddawać rywalowi inicjatywy, ale ich akcje były mniej konkretne. Dwukrotnie swój zespół ratował Schmeichel, który zasłużył na miejsce w jedenastce roku PFA w takim samym stopniu co David De Gea. Nigelowi Pearsonowi nie brakuje w tym sezonie szczęścia i tak było również w tym meczu. Bramka zdobyta nieco przypadkowo, przy pomocy obrońców, ale koniec końców to Vardy po raz kolejny stał się bohaterem całego Leicester. Dla gospodarzy była to być może ostatnia szansa na to, by wrócić do świata żywych, a w sytuacji porażki z bezpośrednim rywalem do walki o utrzymanie, muszą się liczyć ze spadkiem.
Crystal Palace – Hull 0:2
0:1 N'Doye
0:2 N'Doye
Tak jak po porażce z West Bromem nie mogliśmy powiedzieć, że Orły znajdują się dołku, tak teraz możemy spokojnie pokusić się o taką hipotezę. Nie chodzi nawet o sam wynik, a o grę Crystal Palace, które jeszcze nie dawno było postrachem najsilniejszych drużyn w Premier League. Najbardziej zapracowanym zawodnikiem gospodarzy na Selhurst był Julian Speroni. To on zrobił najwięcej dla swojej drużyny, a i tak dwukrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki. Hull grało w tym meczu jak z nut, szczególnie w defensywie. Po pierwszej bramce podopieczni Bruce'a cofnęli się do obrony, ale Palace było wybitnie bezproduktywne, i N'Doye po jednym z szybkich kontrataków zdobył drugą bramkę dobijając rywala. Po tym meczu nie zabraknie dyskusji o decyzjach sędziowskich, ale nie one były główną przyczyną porażki Orłów.
Newcastle – Swansea 2:3
1:0 Ayoze Perez
1:1 Oliveira
1:2 Sigurdsson
1:3 Cork
2:3 de Jong
Jeden z ciekawszych meczów tej kolejki Premier League. Gdy Ayoze Perez strzelił pierwszą bramkę w tym spotkaniu wydawało się, ze Newcastle odwróci zła kartę i w końcu powalczy o komplet punktów. Animuszu starczyło, jednak Srokom na kilka minut. Po trzeciej bramce Swansea kibice zaczęli opuszczać stadion nie widząc żadnej nadziei na to, że ich ulubieńcy są jeszcze w stanie odmienić losy pojedynku. Tym bardziej, że w świetnej formie tego dnia był Łukasz Fabiański. Końcówka przyniosła zaskakujące rozwiązanie, bowiem po golu De Jonga gospodarze mieli jeszcze nadzieję na wyrównanie. Gol kontaktowy to było za mało, a Łabędzie miały już wszystko pod kontrolą. To na pewno dobry krok w kierunku normalności, ale Sroki nie potrzebują dobrej gry. One potrzebują punktów.
QPR – West Ham 0:0
W ostatniej kolejce podopiecznym Ramseya brakowało naprawdę niewiele do tego, by zdobyć pełną pulę punktów. Tym razem naprzeciw siebie mieli słabo spisujący się w poprzednich spotkaniach West Ham i wizję spadku, którą przegonić mogła tylko wygrana. Sytuacji bramkowych nie brakowało po obu stronach, ale żaden z zawodników znajdujących się na boisku nie założył chyba soczewek kontaktowych przed wybiegnięciem na murawę. Ciężar ,,tylko'' jednego punktu spadnie tym razem na Charliego Austina, który nie wykorzystał rzutu karnego. QPR w coraz cięższej sytuacji, szczególnie wobec dobrej formy Leicester.
Stoke City – Sunderland 1:1
0:1 Wickham
1:1 Adam
The Potters notują kolejny bardzo solidny sezon, który zakończą w środku tabeli, z dala od strefy zagrożenia spadkiem. Sunderland natomiast wciąż walczy o utrzymanie i w końcowej fazie sezonu każdy zdobyty punkt jest na wagę złota. I z takim podejściem właśnie „Czarne Koty” wyszły na boisko – nie minęła cała minuta, a Connor Wikcham wpakował futbolówkę do bramki. Radość podopiecznych Dicka Advocaata nie trwała jednak za długo, bo już po około 25 minutach do wyrównania doprowadził Charlie Adam. Podział punktów na pewno nie satysfakcjonuje gości, którzy wylądowali na 18. miejscu w tabeli. Trzeba jednak pamiętać, iż mają oni jeden mecz do rozegrania więcej.
West Bromwich Albion – Liverpool 0:0
The Reds Brendana Rodgersa mieli do samego końca walczyć o miejsce premiowane grą w przyszłej edycji Ligi Mistrzów, tymczasem nie potrafią wykorzystać potknięć swoich bezpośrednich rywali z Manchesteru i sami notują co chwile proste wpadki. Tym razem punkty Liverpoolu urwać potrafił West Bromwich, który w czterech poprzednich meczach trzy razy schodził z boiska jako pokonany. W pierwszej połowie zawodnicy z miasta Beatlesów praktycznie ani razu nie stworzyli większego zagrożenia pod bramką przeciwnika, w drugiej wcale nie było pod tym względem dużo lepiej. Kolejne rozczarowanie dla fanów z Anfield, które jeszcze bardziej oddala ich od Champions League.
Manchester City – Aston Villa 3:2
1:0 Aguero
2:0 Kolarov
2:1 Cleverley
2:2 Sanchez
3:2 Fernandinho
Aston Villa pod wodzą Tima Sherwooda awansowała już do finału Pucharu Anglii i zaliczyła kilka naprawdę świetnych rezultatów w lidze. Teraz postraszyła i to porządnie The Citizens, choć ci w pewnym momencie prowadzili dwiema bramkami. Wtedy jednak The Villans się przebudzili i ruszyli do ataku. Efekt tego był taki, że zwycięskiego gola Fernandinho strzelił dopiero w 89. minucie gry. Podopieczni Manuela Pellegriniego dzięki temu zwycięstwu wrócili na pozycję wicelidera, ale pamiętać musimy, że trzeci Arsenal ma jeden mecz rozegrany mniej.
Everton – Manchester United 3:0
1:0 McCarthy
2:0 Stones
3:0 Mirralas
Biorąc pod uwagę cały sezon, zespół prowadzony przez Roberto Martineza zawodzi na całej linii, ale oddać mu trzeba, że końcówka sezonu jest w jego wykonaniu naprawdę niezły. Jego ostatnia porażka w meczu ligowym miała miejsce 4. marca, kiedy okazał się gorszy w bezpośrednim starciu ze Stoke. W tym przypadku również na pewno nie występował w roli faworyta, a walczący o utrzymanie miejsca w czołowej czwórce Manchester United miał osiągnąć zwycięstwo bez większych kłopotów. Nic z tych rzeczy. Kiedy obie drużyny grały w tym sezonie po raz pierwszy, duży udział w wygranej „Czerwonych Diabłów” miała niesamowita dyspozycja Davida de Gei. Tym razem Hiszpan nie zdołał zatrzymać piłkarzy z Goodison Park i zgarnęli oni trzy punkty.
Arsenal – Chelsea 0:0
Wszyscy nastawiali się na niezwykłe emocjonujące widowisko i wszyscy dość mocno się zawiedli. W pierwszej połowie jeszcze obejrzeliśmy parę niezłych okazji podbramkowych, w drugiej pod tym względem było gorzej. Ostatecznie jedni i drudzy podzielili się punktami, co tylko przybliżyło The Blues do tytułu mistrzowskiego. „Kanonierzy” z kolei spadli na trzecie miejsce w tabeli, ale mają jeden mniej rozegrany mecz od drugich „Obywateli”. Ciekawsza od samego spotkania była pomeczowa wypowiedź Jose Mourinho. Kibice Arsenalu zaintonowali przyśpiewkę o nudnej grze Chelsea, na co Portugalczyk odpowiedział, że nudne to jest dziesięć lat bez tytułu.
JEDENASTKA KOLEJKI:
N'Doye (Hull), Pelle (Southampton)
Sigurdsson (Swansea), McCarthy (Everton), Fernandinho (Man City), Cork (Swansea), Lamela (Tootenham)
Baines (Everton), Stones (Everton), Kolarov (Man City)
Adrian (West Ham)
MECZE ZALEGŁE
Hull City – Liverpool 1:0
1:0 Dawson
Kolejne wielkie rozczarowanie The Reds w ostatnich dniach. Podopieczni Brendana Rosgersa zagrali zaległe spotkanie 33. kolejki Premier League i poległy na KC Stadium z walczącymi o utrzymanie „Tygrysami”. Liverpool miał bardzo duże problemy z kreowaniem okazji podbramkowych, a do tego popełnił bardzo prosty błąd przy golu strzelonym przez rywali. Mario Balotelli złamał linię spalonego, dzięki czemu Michael Dawson zdobył w stu procentach prawidłową bramkę głową. Hull aktualnie ma cztery punkty przewagi nad strefą spadkową, Liverpool traci już siedem do top 4.
Leicester – Chelsea 1:2
1:0 Albrighton
1:1 Drogba
1:2 Terry
1:3 Ramires
Wszyscy wiedzieli przed tym spotkaniem, że Leicester jest w gazie, ale nikt na pewno nie spodziewał się, że mimo słabszej formy Chelsea, londyńska drużyna będzie momentami wręcz przytłoczona chaotycznymi atakami kandydata do spadku. Mało tego, kto postawił, że ataki w stylu Energie Cottbus przyniosą skutek przeciw tak solidnej obronie jaką dysponuje Jose Mourinho! Gola w doliczonym czasie pierwszej połowy strzelił doświadczony Albrighton wprowadzając kibiców na stadionie w ekstazę! Radość Lisów nie trwała, jednak długo jeśli wyłączymy z jej przebiegu przerwę. Szybko po wznowieniu gry wyrównał Drogba, a kolejne gole Terry'ego i Ramiresa były już tylko kwestią czasu. Gospodarze mocno się cofnęli, a wobec problemów z urazami mocno też osłabli. Chelsea dokonała swojej powinności zgarniając pełną pulę.
Tabela po 34. kolejce | |||
---|---|---|---|
Pozycja | Klub | Liczba punktów | Różnica goli |
1. | Chelsea | 80 | 41 |
2. | Manchester City | 67 | 34 |
3. | Arsenal | 67 | 31 |
4. | Manchester United | 65 | 24 |
5. | Liverpool | 58 | 10 |
* | * | * | * |
16. | Aston Villa | 32 | -22 |
17. | Leicester City | 31 | -18 |
18. | Sunderland | 30 | -23 |
19. | Queens Park Rangers | 27 | -20 |
20. | Burnley | 26 | -26 |
Klasyfikacja strzelców | |||
---|---|---|---|
Pozycja | Nazwisko strzelca | Klub | Liczba goli |
1. | Sergio Aguero | Manchester City | 21 |
2. | Harry Kane | Tottenham Hotspur | 20 |
3. | Diego Costa | Chelsea | 19 |
4. | Charlie Austin | Queens Park Rangers | 17 |
5. | Olivier Giroud | Arsenal | 14 |
5. | Olivier Giroud | Arsenal | 14 |
Obserwuj autorów na Twitterze!