menu

Podsumowanie 6. kolejki La Liga: szlagierowa sobota i zmiana lidera

1 października 2014, 00:19 | Jakub Seweryn, Adam Wielgosiński

Mały ligowy maraton w Hiszpanii zakończył się rozegraniem w weekend szóstej kolejki La Liga, która zapowiadała się znakomicie, bowiem wszyscy faworyci mieli w niej bardzo wymagających rywali. Jak sobie poradzili?

Mecze 6. kolejki La Liga

Elche – Celta Vigo 0:1 (Nolito 89’)

Szósta seria spotkań w Hiszpanii rozpoczęła się w piątkowy wieczór w Elche, gdzie miejscowa drużyna bez Przemysława Tytonia w składzie mierzyła się z jedną z rewelacji początku sezonu, wciąż niepokonaną Celtą Vigo. Pierwsza połowa to prawdziwy falstart tej kolejki, bowiem na murawie działo się bardzo niewiele, a na dobre sytuacje z obu stron musieliśmy czekać na wznowienie gry po przerwie. Najlepszą i jedyną sytuację w tej części gry miał Orellana, który po indywidualnej akcji nie był w stanie zaskoczyć Manu Herrery. W drugiej połowie pierwsi wyjść na prowadzenie mogli gospodarze, ale płaski strzał Rodriguesa z kilkunastu metrów o centymetry minął bramkę Sergio Alvareza. W jej poprzeczkę trafił też… Andreu Fontas. Obrońca Celty tak niefortunnie interweniował po rzucie wolnym dla Elche, że omal nie zaskoczył własnego bramkarza. Choć gospodarze mieli więcej z gry, to jednak zdecydowanie lepsze szanse stwarzali sobie piłkarze Eduardo Berizzo. Najpierw podania Krohn-Dehliego i sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Orellana, ale tuż przed końcem spotkania znacznie skuteczniejszy okazał się Nolito, który cudowne zagranie Duńczyka zamienił na decydujące trafienie w tym pojedynku, dzięki czemu trzy punkty pojechały do Galicji.

Villarreal – Real Madryt 0:2 (Modrić 32’, Ronaldo 40’)

Prawdziwy pokaz piłkarskiej dojrzałości pokazał w sobotę na El Madrigal Real Madryt. Piłkarze Carlo Ancelottiego nie mieli może przewagi optycznej w starciu z Villarreal, ale i tak bez większego trudu pokonali popularną Żółtą Łódź Podwodną. Zawodnicy Marcelino Garcii co chwila atakowali bocznymi rejonami boiska, ale ich problemem było to, że tych akcji żaden z napastników nie potrafił zamienić na gole. Próbował Luciano Vietto, próbował Ikechukwu Uche, a także Manu Trigueros, ale jak się strzela bramki, tego dnia pokazywali tylko goście. Już w szóstej minucie sędzia słusznie nie uznał trafienia Sergio Ramosa ze względu na zagranie ręką przy przyjęciu piłki obrońcy Realu. W kolejnych dwóch sytuacjach już nic nie było w stanie uratować drużyny Villarreal. W 33. minucie zapędy gospodarzy ostudził efektowny strzał z dystansu Luki Modricia, przy którym Sergio Asenjo tylko wzrokiem odprowadził piłkę do siatki, a siedem minut później było praktycznie po meczu, gdy błyskawiczną kontrę Królewskich i asystę Karima Benzemy na gola zamienił niezawodny Cristiano Ronaldo. Ta bramka praktycznie zakończyła ten pojedynek, bowiem w drugiej połowie Żółta Łódź Podwodna już nie wierzyła w odrobienie strat. Real spokojnie dowiózł korzystny wynik do ostatniego gwizdka arbitra i sięgnął po kolejne trzy punkty.

FC Barcelona – Granada 6:0 (Neymar 25’, 44’, 66’, Rakitić 42’, Messi 62’, 82’)

W sobotnie popołudnie Barcelona chciała zrehabilitować się za wpadkę z Malagą. Inna andaluzyjska drużyna, Granada, wydawała się być do tego rywalem wymarzonym, bowiem historia spotkań tych dwóch ekip na Camp Nou jest druzgocąca: 20 meczów i 20 zwycięstw Barcy. Pierwszą okazję strzelecką wykreowali jednak goście. El Arabi uderzył sytuacyjnie, upadając na murawę, ale mimo trudnej pozycji po jego strzale piłka odbiła się od poprzeczki i wyleciała poza bramkę Claudio Bravo. Chwilę później to Barcelona powinna wyjść na prowadzenie. Dani Alves wrzucał piłkę w pole karne, zamykający akcję Mathieu zgrał wzdłuż linii bramkowej do Munira El Haddadiego, lecz ten nie był w stanie skierować piłki do pustej bramki. Kilka minut później po wrzutce Adriano do siatki piłkę wpakował Messi, ale arbiter boczny podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną. W 26. minucie gospodarze wreszcie dopięli swego. Pomocnik Granady Yuste nieudolnie podawał wszerz boiska, piłkę przejął Neymar, który pokonał bramkarza Roberto i Barcelona wyszła na prowadzenie. Nieco ponad kwadrans później było już 2:0. Leo Messi na wślizgu zacentrował w pole karne, gdzie odnalazł się Ivan Rakitić i strzałem głową podwyższył prowadzenie. Trzy minuty później Neymar miał na koncie swojego drugiego gola w tym meczu, dobijając strzał Munira i do przerwy Duma Katalonii zasłużenie prowadziła z Granadą 3:0.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie i wciąż to Blaugrana atakowała bramkę rywala. Tuż po wznowieniu gry Rakitić świetnie popracował w pressingu, przejął piłkę i podał do Messiego, ten prostopadłym zagraniem wypuścił El Haddadiego, ale zawodnik rezerw spudłował w dogodnej sytuacji. Jak to mówią, co się odwlecze, to nie uciecze. W 62. minucie znakomitego crossa do Daniego Alvesa posłał Xavi, ten z powietrza wrzucił do nikogo innego jak Leo Messiego i filigranowy napastnik głową pokonał Fernandeza. Cztery minuty później swojego pierwszego ligowego hat-tricka skompletował Neymar. Jak to ostatnio bywa, asystował mu oczywiście Messi. Pod koniec meczu wynik ustalił... tak, znowu Messi. "La Pulga" wykorzystał błąd Murillo, któremu przy przyjęciu odskoczyła piłka i strzelił swojego 401. gola w zawodowej karierze. Barcelona zwyciężyła aż 6:0 i po sześciu kolejkach drużyna Luisa Enrique ma niesamowity bilans bramkowy: 17 goli strzelonych i ani jednego straconego.

Atletico Madryt – Sevilla 4:0 (Koke 19’, Saul 42’, R. Garcia 83’-k., R. Jimenez 89’)

To spotkanie mogło rywalizować o miano meczu kolejki i nie tylko, jeśli weźmiemy pod uwagę poziom gry obu ekip, ale również pod względem emocji, bo goście nie startowali z przegranej pozycji. Gwarantem emocji poza boiskiem był z kolei Diego Simeone, który wrócił na ławkę trenerską po banicji, jaką otrzymał za swoje wybryki podczas rewanżowego meczu o Superpuchar Hiszpanii. W 19. minucie pięknym technicznym strzałem wynik otworzył reprezentant Hiszpanii Koke. Hiszpan uderzył sprzed linii szesnastego metra i piłka po rykoszecie wpadła za kołnierz broniącemu Beto. Sevilla absolutnie nie istniała na boisku. W 42. minucie Miranda wrzucił piłkę idealnie na głowę Saula i portugalski bramkarz Andaluzyjczyków po raz drugi musiał wyjmować piłkę z siatki. Po przerwie swoje trzy grosze chciał dodać Mandżukić, który grał w ochronnej masce na nos, ale refleks Beto uratował Sevillę przed trzecim golem. Obrona drużyny Unaia Emery'ego grała katastrofalnie i przed kolejnym straconym golami ekipę z Ramon Sanchez Pizjuan ratował ją albo Beto, albo nieporadność strzelających gospodarzy. W 82. minucie Diogo Figueiras sfaulował w polu karnym Antoine’a Griezmanna, a z jedenastu metrów nie pomylił się Raul Garcia. W ostatniej minucie strzelanie na Vicente Calderon zakończył Raul Jimenez, celnym strzałem głową zamykając dośrodkowanie z rzutu wolnego. Klasyczne Atletico, strzelające ze stałych fragmentów, rozniosło zeszłorocznego tryumfatora Ligi Europy aż 4:0.

Athletic Bilbao – Eibar 0:0

Wciąż bez przełamania pozostaje w lidze Athletic Bilbao. Baskowie, którzy przed tą kolejką mieli na swoim koncie zaledwie trzy punkty, tym razem nie potrafili pokonać w małych derbach Kraju Basków beniaminka Eibar. Piłkarze Ernesto Valverde, których w środku tygodnia czeka daleka podróż na Białoruś w Lidze Mistrzów, przez praktycznie pełne 90 minut starali się ‘użądlić’ swojego rywala w ataku pozycyjnym, ale czynili to bez powodzenia, bowiem praktycznie nie stworzyli sobie ani jednej sytuacji stuprocentowej. Głową zaskoczyć Iruretę starał się Aritz Aduriz, z rzutu wolnego i z dystansu szczęścia próbowali Markel Susaeta i Ibai Gomez, jednak bez skutku. Zdecydowanie bliżej szczęścia powinien być Borja Viguera, który w zamieszaniu podbramkowym z 3-4 metrów nie był w stanie zmieścić głową piłki w siatce. Zdecydowanie groźniej niż po akcjach Los Leones było po kontratakach gości. Po jednym z nich groźnie uderzał zza pola karnego Berjon, ale Iraizoz zdołał złapać piłkę. Po innym, Capa prowadził piłkę niemalże przez 70 metrów na pełnej prędkości, po czym z kilkunastu metrów uderzył ponad bramką Athletiku. Spotkanie zakończyło się jednak

Levante – Rayo Vallecano 0:2 (Baptistao 12’,33’)

Levante w tym sezonie straciło już 12 goli, podczas gdy Rayo zdążyło już strzelić osiem. Te statystyki mogły napawać optymizmem, gdyż kiedy gra Rayo, liczymy na gole. Goście tego dnia szybko wzięli sprawy w swoje ręce. W 12. minucie Leo Baptistao zachował zimną krew w polu karnym po podaniu Trashorrasa i pokonał broniącego Fernandeza. Kilka chwil później Ivanschitz był bliski klarownej odpowiedzi na trafienie Baptistao, ale Austriak trafił tylko w słupek. Skoro gospodarze nie doprowadzili do remisu, to w 33. minucie mieliśmy już 2:0 dla Rayo. Swojego czwartego gola w lidze strzelił Leo Baptistao. Hiszpan wykończył uderzeniem głową wrzutkę z lewego skrzydła i goście byli już bardzo blisko zdobycia kompletu punktów. Rayo mogło wygrać jeszcze wyżej. W 67. minucie Pedro Lopez sfaulował we własnym polu karnym Alberto Bueno. Porzekadło mówi, że poszkodowany nie powinien strzelać rzutów karnych. W tym przypadku to powiedzenie się sprawdziło, ponieważ Bueno trafił w poprzeczkę. Ten żałośnie słaby mecz zakończył się wynikiem 0-2. W tym spotkaniu Levante po raz kolejny pokazało swoją niemoc, gdyż podopieczni Jose Mendilibara nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Rayo.

Getafe – Malaga 1:0 (Michel 25’)

Po ‘zwycięskim remisie’ na La Rosaleda z Barcą oczekiwania wobec graczy Malagi były oczywiste: trzeba było wygrać na Coliseum Alfonso Perez z Getafe. Wbrew prognozom to jednak gospodarze zaczęli atakować od pierwszego gwizdka arbitra. Carlosa Kameniego zaskoczyć się starał strzałem z pola karnego Michel, ale uderzał słabszą lewą nogą i piłka ostatecznie nie wpadła do siatki. Na początku meczu obie ekipy zepsuły po jednej naprawdę dobrej szansie do strzelenia gola, ale celowniki piłkarzy okazały się lekko rozregulowane. W 25. minucie Michel Herrero wykończył cudowną zespołową akcję Getafe. Cztery celne podania Los Azulones sprawiły, że aż siedmiu piłkarzy Malagi zachowało się jak dzieci we mgle i Kameni musiał wyciągać piłkę z siatki po płaskim uderzeniu byłego gracza Valencii. Na początku drugiej połowy strzelec gola, Michel, mógł podwyższyć prowadzenie, lecz zmarnował niezłą oskrzydlającą akcję Getafe, posyłając piłkę w trybuny. W dalszej części meczu to Malaga atakowała, ale wszystkie jej sytuacje kończyły się niecelnymi strzałami. Jużw doliczonym czasie gry z boiska wyleciał obrońca gości, Weligton, otrzymując drugą żółtą kartkę. Napomnienie to było mocno kontrowersyjne, bo biegnący Sammir został tylko draśnięty w szyję przez obrońcę rywala, a położył się jak po niezłym ciosie twarz. Ten żenujący teatr zakończył nam nie mniej żałosny mecz, w którym ciekawych sytuacji z obu stron było niewiele.

Deportivo La Coruna – Almeria 0:1 (Edgar 90+2’)

Spotkanie z cyklu "dla koneserów", gdyż na fajerwerki w niedzielne popołudnie na El Riazor się nie zapowiadało. Może fajerwerkami się nie zaczęło, ale całkiem przyzwoitym strzałem Mendeza, przy którym Lux musiał zebrać się na solidną interwencję. W odpowiedzi w bardziej dogodnej sytuacji spudłował Isaac Cuenca, będący około siedem metrów od bramki. Były gracz Barcy nie trafił nawet w światło bramki, ale trzeba oddać, że kąt przy strzale nie był największy. Chwilę później Depor znowu mogło strzelić gola, ale raz zabrakło szczęścia, bo po strzale Sidneia piłka trafiła w słupek. Po przerwie bliski otwarcia wyniku był Helder Postiga, ale w walce powietrznej nie zdołał utrzymać równowagi i upadając na murawę, nie wykorzystał dośrodkowania z prawej strony boiska. Kiedy powieki wszystkim obserwatorom już się zamykały, to do bramki gospodarzy trafił Azeez, ale był na spalonym i na tablicy wyników wciąż widniało 0-0. Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że już goli tego dnia w La Coruni nie zobaczymy, Edgar Mendez zaliczył trafienie, które ma prawo aspirować do bramki kolejki. Skrzydłowy Almerii w doliczonym czasie gry uderzył z okolic 15. metra, a piłka odbiła się rykoszetem na tyle szczęśliwie, że wleciała w okienko bramki Luxa, dzięki czemu trzy punkty pojechały do Andaluzji.

Real Sociedad – Valencia 1:1 (Canales 36’ – Gil 15’)

Po hitowej sobocie absolutnym szlagierem w niedzielę było starcie na Estadio Anoeta, gdzie przyjechał aktualny lider rozgrywek, Valencia. Tego dnia jednak Nietoperze podział punktów przyjęli ze sporą ulgą, bowiem na murawie praktycznie nie istnieli wobec postawy żądnych rehabilitacji po słabym początku sezonu Basków. Już w pierwszych minutach gry Diego Alves musiał się sprężyć, aby obronić bardzo groźne uderzenia Carlosa Veli i Davida Zurutuzy. Tuż przed upływem kwadransa gry jednak jedyna w pierwszej połowie akcja gości przyniosła im otwarcie wyniku spotkania. Długą piłkę w pole karne zagrał Rodrigo, tę przed bramkę zgrał głową Alcacer, a uderzeniem z pierwszej piłki akcję wykończył Carles Gil. Wydawało się, że ten gol pozwoli Nietoperzom mieć ten mecz pod kontrolą, ale nic bardziej mylnego. Podopieczni Jagoby Arrasate zaatakowali i jeszcze przed przerwą nieprzecięte przez nikogo dośrodkowanie Sergio Canalesa przyniosło Baskom zasłużone wyrównanie. W drugiej połowie na murawie działo się już znacznie mniej, ale obie drużyny mogły zapewnić sobie zwycięstwo. Bardzo bliski gola był Mustafi, którego uderzenie głową zostało wybite z linii bramkowej przez gospodarzy. W doliczonym czasie gry z kolei równie duży zawód przeżył Canales, którego strzał z powietrza zdążył już minąć Diego Alvesa, ale nie stojących na drodze piłki obrońców z Estadio Mestalla. Remis 1:1 raczej nie zadowala nikogo – Real Sociedad nie zbliżył się do czołówki, a Valencia straciła fotel lidera na rzecz Barcelony.

Cordoba – Espanyol Barcelona 0:0

Kto zakończył swoją weekendową przygodę z La Liga meczem w San Sebastian, ten stracił naprawdę niewiele. Kończące kolejkę spotkanie Cordoby z Espanyolem było dalekie od ideału. Od pierwszego gwizdka arbitra zdecydowanie bardziej na zwycięstwie zależało gospodarzom. W pierwszej połowie jednak nie potrafili oni wstrzelić się w bramkę Kiko Casilli. Niecelnie uderzali między innymi Ghilas, Ekeng czy Inigo Lopez. Odpowiedzieć ze strony Papużek nie potrafili z kolei Colotto czy Canas. Po przerwie z kolei beniaminka zatrzymały dwie osoby. Pierwszą z nich był Casilla, który bardzo udanie interweniował po strzałach chociażby Fede Cartabii, a drugą sędzia Jaime Latre, który słusznie nie uznał bramki ze spalonego Aleksandara Panticia. Remis 0:0 oznacza, że Cordoba pozostaje czerwoną latarnią ligi i jedyną drużyną w La Liga bez zwycięstwa w tym sezonie.

Statystyki kolejki:

Strzelono 19 goli
Pokazano 61 żółtych i 1 czerwoną kartkę
Na trybunach zasiadło 299 tys. widzów (29,9 tys. na mecz)

Jedenastka kolejki: Casilla (Espanyol) - Juanfran (Atletico), Varane (Real M.), Mathieu (Barcelona) - Koke (Atletico), Michel (Getafe), Krohn-Dehli (Celta), Rakitić (Barcelona) - Messi (Barcelona), Baptistao (Rayo), Neymar (Barcelona)

Ławka rezerwowych: Casillas (Real M.), Albentosa (Eibar), Dani Alves (Barcelona), Modrić (Real M.), Arda Turan (Atletico), Xavi (Barcelona), Nolito (Celta).

Piłkarz kolejki: Neymar (Barcelona)
W zwycięskim spotkaniu z Granadą aż 6:0 Brazylijczyk zanotował pierwszego hattricka w La Liga, za co zostaje przez nas wybrany piłkarzem tej kolejki.

Cienias kolejki: Jeison Murillo (Granada)
Obrona Granady była w sobotę na Camp Nou dziurawa jak ser szwajcarski, a ‘prym’ w tym wiódł właśnie Jeison Murillo.

Bramka kolejki: gol Saula (Atletico) w meczu z Eibar
W tej kolejce wyróżniamy piękne rozegranie stałego fragmentu gry. Wszystko szło gospodarzom jak po sznurku, aż Saul głową zaskoczył Xabiego Iruretę.

Pozytywne wyróżnienie kolejki: Eibar
Choć Athletic Bilbao w tym sezonie nie gra najlepiej, to w remis w derbach Kraju Basków jest wynikiem niespodziewanym. Beniaminek La Liga urwał punkt na bardzo ciężkim terenie, a Bilbao wciąż tuła się w dolnej części tabeli.

Negatywne wyróżnienie kolejki: Sevilla
Wszyscy liczyliśmy, że drużyna Unaia Emery'ego przynajmniej powalczy z Atletico. Skończyło się na czterech straconych golach, a mogło i powinno być dużo więcej. Pozytywem w tym spotkaniu jest kolejny dobry występ Grześka Krychowiaka.

Tabela La Liga po 6. kolejce [pełna tabela] :

Barcelona 16 punktów, bramki: 17:0
Valencia 14, 14:3
Atletico 14, 11:4
Sevilla 13, 9:7
Real M. 12, 20:9
(…)
Athletic 4, 4:6
Deportivo 4, 7:15
Elche 4, 5:14
Levante 4, 1:12
Cordoba 3, 3:10

Terminarz 7. kolejki La Liga (3-5.10) [pełen terminarz] :

Getafe – Cordoba (piątek, godzina 21)
Valencia – Atletico (sobota, 16)
Rayo – Barcelona (sb, 18)
Eibar – Levante (sb, 20)
Malaga – Granada (sb, 22)
Almeria – Elche (sb , 22)
Sevilla – Deportivo (niedziela, 12)
Celta – Villarreal (nd, 17)
Espanyol – R. Sociedad (nd, 19)
Real M. – Athletic (nd, 21)

Klasyfikacja strzelców:

C.Ronaldo (Real M.) – 10
Neymar (Barcelona) – 6
Messi (Barcelona) - 5
Bueno (Rayo), Bacca (Sevilla), Bale (Real M.), Alcacer (Valencia), Baptistao (Rayo), Nolito (Celta)– 4

Skróty 6. kolejki La Liga:

Śledź autorów na Twitterze - Kuba Seweryn i Adam Wielgosiński


Polecamy