Podsumowanie 34. kolejki La Liga: Barcelony i Elche gromią, trwa zła passa Villarrealu
Po 34. kolejce La Liga między liderującą dwójką status quo. Ponadto Fernando Torres i James Rodriguez popisali się cudownymi golami. Zapraszamy na podsumowanie ostatniej kolejki ligi hiszpańskiej!
FC Barcelona – Getafe 6:0 (Messi 9’-k., 47’, L. Suarez 25’, 40’, Neymar 28’, Xavi 30’)
34. kolejka zmagań rozpoczęła się od meczu lidera rozgrywek. Na Camp Nou Barcelona potwierdziła, że jest obecnie głównym kandydatem do zwycięstwa w lidze i Lidze Mistrzów, prezentując przeciwko Getafe prawdziwy koncert futbolu. Już w dziewiątej minucie gry sfaulowany w polu karnym został Luis Suarez, a jedenastkę na gola zamienił strzałem w stylu Panenki Leo Messi. Kwadrans później to Messi zafundował Suarezowi znakomitą długą piłkę w pole karne, a Urugwajczyk ślicznym strzałem z powietrza pokonał Vicente Guaitę. Pomiędzy 25. a 30. minutą przez murawę Camp Nou przeszedł prawdziwy huragan, który zmiótł Getafe. Przez pięć minut Barca strzeliła trzy gole. Po Suarezie indywidualną akcją po przechwycie Rafinhi wynik podwyższył Neymar, a po chwili cudownym technicznym strzałem zza pola karnego popisał się Xavi.
Barcelonie było wciąż mało. W 40. minucie gry znakomity zespołowy atak wykończył technicznym uderzeniem Luis Suarez, a tuż po przerwie wynik na 6:0 ustalił równie piękną subtelną próbą z kilkunastu metrów Leo Messi. ‘Szóstka’ już zupełnie Barcę zadowoliła, bowiem piłkarze Luisa Enrique od tego momentu nieco spuścili z tonu. To pozwoliło chociażby na sytuację stuprocentową Fredy’emu Hinestrozie, ale Kolumbijczyk z Getafe w pojedynku z Claudio Bravo trafił tylko w słupek. Grająca na stojąco ostatni fragment tego meczu Blaugrana też miała jeszcze swoje szanse, ale ani Leo Messi, ani Luis Suarez nie potrafili już skompletować hattricka. Po fantastycznym meczu, gromiąc Getafe, Barca potwierdziła swoje aspiracje do potrójnej korony w tym sezonie.
Athletic Bilbao – Real Sociedad 1:1 (Aduriz 53’-k. – De la Bella 60’)
Derby Kraju Basków na San Mames oprócz prestiżu miały też dużą wartość sportową dla Athletiku Bilbao, który wciąż walczy o miejsce premiujące grą w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Los Leones Ernesto Valverde przeciwko lokalnemu rywalowi we wtorkowy wieczór nie zaprezentowali się jednak najlepiej. Mecz pomiędzy Athletikiem a Realem Sociedad był żywy, całkiem ciekawy, ale obu drużynom brakowało jakości pod polem karnym rywala, co owocowało sporą dawką dośrodkowań i różnej jakości uderzeń z dystansu. W pierwszej połowie jedyną stuprocentową sytuację miał Aritz Aduriz, którego strzał głową z bliska efektownie obronił Geronimo Rulli. Goście z kolei opierali się głównie na akcjach lewą stroną boiska, którą atakował Urugwajczyk Chory Castro. Nie przyniosły one jednak wymiernych efektów pod bramką Gorki Iraizoza.
Z pewnością nieco ciekawiej było po przerwie, bo już osiem minut po wznowieniu gry Aritz Aduriz został sfaulowany w polu karnym przez Mikela Gonzaleza, a jako że miał przed sobą pustą bramkę Realu, to jego rywal został też ukarany czerwoną kartką. Sam poszkodowany nie pomylił się z jedenastu metrów i wszystko wskazywało na to, że Athletic jest na dobrej drodze do końcowego zwycięstwa. Tak jednak nie było. Grający w osłabieniu piłkarze Davida Moyesa ani myśleli się poddawać i jeszcze przed upływem godziny gry doprowadzili do wyrównania. Doskonałym prostopadłym podaniem popisał się Ruben Pardo, a w sytuacji stuprocentowej niespodziewanie znalazł się boczny obrońca Alberto De la Bella, który z ostrego kąta pokonał Gorkę Iraizoza. Jeśli ktoś myślał, że po tym trafieniu gospodarze rzucą się do huraganowych ataków, to dość poważnie się rozczarował słabością Los Leones tego dnia. Za to Real Sociedad dążył nawet do zwycięstwa i to przyjezdni byli groźniejsi pod bramką rywala. Strzał z dystansu Carlosa Veli oraz uderzenie głową Xabiego Prieto obronił jednak pewnie Gorka Iraizoz, dzięki czemu te derby zakończyły się sprawiedliwym remisem 1:1.
Levante – Cordoba 1:0 (Barral 41’)
Levante w poprzedniej kolejce pokonało Getafe na ich obiekcie i do meczu na Ciutat de Valencia podchodziło jako faworyt. Mimo to pierwsza zaatakowała Cordoba, a dokładniej Bebe, który oddał pierwszy, lecz niezbyt celny strzał w tym meczu. W odpowiedzi Victor Casadesus próbował strzału głową po wrzutce z rożnego, ale przeniósł futbolówkę ponad poprzeczką. To zagranie rozpoczęło przewagę Żab w tym meczu. Chwilę później David Barral wkręcił w ziemię w polu karnym trzech zawodników Cordoby, ale do pokonania Juana Carlosa zabrakło mu kilku centymetrów. Co się odwlecze, to nie uciecze. W 41. minucie obrona przyjezdnych została ośmieszona przez Barrala i Casadesusa, którzy dwoma podaniami rozwiązali szyki obronne rywali.
Po przerwie Bebe pokusił się o indywidualną akcję, zakończoną strzałem, lecz strzałem, który nie zmusił Diego Marino do interwencji. W odpowiedzi Kalu Uche pobawił się w polu karnym Corodby. Piłkarze Jose Antonio Romero zostawili mu sporo miejsca, co były piłkarz Wisły Kraków wykorzystał, finezyjnie przekładając piłkę na lewą nogę, jednak potężne uderzenie było niecelne. Levante kompletuje punkty na finiszu rozgrywek i prawdopodobnie utrzyma się w La Liga w przeciwieństwie do Corodby, która w weekend pewnie oficjalnie poleci do Segundy.
Real Madryt – Almeria 3:0 (J. Rodriguez 44’, dos Santos-sam. 49’, Arbeloa 84’)
Po wtorkowym pogromie Barcelony Real musiał gonić Katalończyków, jeśli wciąż chciał się realnie liczyć w walce o mistrzostwo. Po raz pierwszy w składzie pierwszej drużyny znalazł się Martin Odegaard. Co nie może dziwić, Real kontrolował mecz. Pierwszą groźną okazję stworzył Cristiano Ronaldo, który mając otwartą drogę do bramki, trafił w Rubena. Kolejna akcja i znowu próba Cristiano, tym razem z rzutu wolnego. Po jego strzale piłka musnęła górną siatkę bramki Almerii. Na sekundy przed przerwą James Rodriguez z pierwszej piłki huknął okrągły przedmiot po wybiciu go przez obrońcę i strzelił fantastycznego gola otwierającego wynik meczu.
Po kwadransie odpoczynku Real znowu naciskał, co dało efekt w 50. minucie, kiedy Mauro dos Santos zamknął dośrodkowanie z prawej strony boiska i wpakował piłkę do własnej bramki. Królewskich nie zadowalało dwubramkowe prowadzenie. Swoje okazje mieli Varane i Hernandez, jednak obu panom zabrakło dosłownie centymetrów, by podwyższyć wynik. W kolejnej akcji piłkarze Carlo Ancelottiego szli „dwa na dwa”. Cristiano mógł podać do lepiej ustawionego Chicharito, ale wybrał opcję egoistyczną i oddał bardzo niecelny strzał, co wywołało skromne gwizdy na trybunach. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Alvaro Arbeloa zamknął centrę Hernandeza i tym samym ustalił wynik meczu.
Celta Vigo – Malaga 1:0 (Nolito 89’)
Na Estadio Balaidos doszło do pojedynku dwóch drużyn wciąż walczących o siódme miejsce w ligowej tabeli, które może pozwolić na grę w Lidze Europy w przyszłym sezonie. Aby utrzymać się w tym gronie, Celta Vigo musiała na własnym stadionie pokonać Malagę, gdyż tylko wtedy mogła się zbliżyć do niej na odległość dwóch punktów. To właśnie gospodarze dominowali w tym spotkaniu, ale w kolejnym meczu brakowało im skuteczności. W pierwszej części gry z tego powodu na listę strzelców nie potrafili się wpisać Andreu Fontas, Pablo Hernandez, a najlepszą sytuację miał Charles, który po podaniu Nolito w pojedynku z Carlosem Kamenim strzelił ponad poprzeczką. Tuż przed przerwą swoją idealną okazję mieli także goście, ale mając przed sobą tylko Sergio Alvareza Samuel Garcia uderzył tylko w słupek.
Druga część gry rozpoczęła się również od dobrej akcji Malagi, którą zmarnował jednak Ricardo Horta, a w kolejnych minutach do głosu dochodziła Celta. Dwa spektakularne pudła gospodarze zanotowali w jednej akcji w 60. minucie gry, kiedy to najpierw strzał głową z kilku metrów Charlesa trafił w poprzeczkę, a dobitka z równie bliska Pablo Hernandeza w słupek. Dopiero na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry rezerwowy Santi Mina z prawego skrzydła wyłożył piłkę niepilnowanemu w polu karnym Nolito, a były gracz Barcelony płaskim strzałem z jedenastu metrów zapewnił drużynie Eduardo Berizzo skromne, ale bardzo zasłużone zwycięstwo. Dzięki niemu Celta wciąż jest w grze o europejskie puchary.
Eibar – Sevilla 1:3 (Piovaccari 51’ – Bacca 7’, 15’, Reyes 64’)
Eibar ostro walczy o utrzymanie się w lidze, ale o kolejne punkty było im ciężko, bo na Ipurua przyjeżdżała walcząca o Ligę Mistrzów Sevilla. Już w 7. minucie ekipa z Ramon Sanchez Pizjuan objęła prowadzenie po golu Carlosa Bacci. Świetną asystę przy tym trafieniu zaliczył Jose Antonio Reyes. Po kwadransie gry było już 0-2 po raz kolejny za sprawą Bacci, który dobił odbitą przez portero Eibaru piłkę. W pierwszej połowie Eibar stać było tylko na strzał głową Piovaccariego. Co nie udało się wypożyczonemu z Sampdorii piłkarzowi przed przerwą, udało się po. Włoch z najbliższej odległości strzelił bramkę kontaktową. Po ponad godzinie gry Carlos Bacca odwdzięczył się Jose Reyesowi i tym razem to Kolumbijczyk asystował przy golu skrzydłowego. Pod koniec meczu Aleix Vidal mógł strzelić urokliwą bramkę, jednak znakomicie interweniował Irureta.
Villarreal – Atletico Madryt 0:1 (Torres 74’)
Jeden z ciekawszych, jeśli nie najciekawszy mecz tej kolejki. Grający fatalnie Villarreal podejmował na własnym stadionie Atletico. Spotkanie zaczęło się od kontrowersji. W polu karnym rywali padł Antoine Griezmann i Rojiblancos oczekiwali rzutu karnego. Gwizdek arbitra w tej sytuacji milczał. Jak pokazały powtórki, był kontakt między Francuzem a Jokiciem. W tym meczu to przyjezdni częściej atakowali. Atakował też Koke, który był o krok od otwarcia wyniku tego pojedynku, ale zabrakło mi kilku centymetrów do pokonania Sergio Asenjo. Jednak to Villarreal stworzył najgroźniejszą okazję w pierwszej połowie. Po wrzutce z rzutu wolnego najpierw Jan Oblak końcówkami palców wybił piłkę sprzed linii, a kilka sekund później, również sprzed linii, futbolówkę musiał wybijać Juanfran.
Po powrocie z szatni Mario Gaspar huknął z dystansu, ale posłał piłkę ponad poprzeczką. W drugiej części gry nie działo się wiele, dlatego już przechodzimy do akcji bramkowej. Wszystko zaczęło się od błędu Erica Bailly’ego ,który stracił piłkę na własnej połowie. Przejął ją Fernando Torres, który przez blisko pół boiska sunął na bramkę Asnejo, którego minął. Torres nawinął dwóch goniących go stoperów Villarrealu i na ogromnym spokoju strzelił gola, kiedy to dwaj środkowi obrońcy Żółtej Łodzi Podwodnej leżeli na murawie. Atletico tym samym pewnie kroczy do zajęcia trzeciego miejsca, czyli ostatniego, które gwarantuje grę w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Elche – Deportivo La Coruna 4:0 (Jonathas 6’, Lomban 20’-k., Pasalić 54’, Rodrigues 90’)
To spotkanie może mieć ważne znaczenie w kontekście utrzymania w lidze, dlatego spodziewaliśmy się gryzienia trawy przez obie drużyny. Strzelanina rozpoczęła się w 6. minucie, kiedy Jonathas z kilku metrów wpakował piłkę do bramki. Niecodzienną cie szynkę Jonathasa zobaczycie tutaj. W 20. minucie David Lomban wykorzystał rzut karny i było już 2-0 dla Elche. W tej części gry Oriol Riera oddał tylko jeden niecelny strzał głową. Ponadto nie działo się nic ciekawego.
W 54. minucie Elche podwyższyło prowadzenie na 3-0. Byliśmy świadkami dosyć kuriozalnej bramki, ponieważ Jonathasa strzelił wprost w bramkarza, piłka odbiła się od bramka i leciała w kierunku bramki, jednakże jeden ze stoperów ją asekurował. Mimo to Pasalić wykazał się sprytem i strzelił bramkę. W odpowiedzi Deportivo ruszyło do ataku. Ivan Cavaleiro dostał świetną piłkę i miał przed sobą tylko Przemysława Tytonia, choć w tej sytuacji wypadałoby napisać aż Przemysława Tytonia, bo Polak znakomicie wybronił uderzenie zawodnika El Depor. W doliczonym czasie gry Gary Rodrigues zamknął wynik meczu i przypieczętował zwycięstwo Elche.
Rayo Vallecano – Valencia 1:1 (Embarba 19’ – Parejo 66’)
Walka o czwarte miejsce w La Liga trwa w najlepsza. Po zwycięstwie Sevilli w Eibarze, Valencia pojechała do Madrytu, aby zmierzyć się na Las Vallecas z Rayo. W pierwszych dwudziestu minutach gry zdecydowanie najważniejszymi zawodnikami na murawie byli obaj bramkarze. Po jednej stronie Tono obronił bardzo groźne strzały Daniego Parejo oraz Rodrigo, a po drugiej, w 19. minucie gry, Diego Alves zanotował kompromitujący błąd przy interwencji po strzale z dystansu Adriana Embarby, praktycznie wrzucając sobie piłkę do bramki. Ten gol zupełnie podciął skrzydła Valencii, która do przerwy już nie potrafiła ani razu zagrozić bramce gospodarzy.
Po zmianie stron na murawę wyszły już jednak inne Nietoperze. Sygnał do ataku dał Dani Parejo, którego strzał z dystansu trafił w słupek bramki Tono Martineza. Od 63. minuty gry Rayo musiało sobie radzić w dziesiątkę, po tym jak Morcillo wyciął równo z trawą wychodzącego sam na sam z bramkarzem Andre Gomesa. Problem sędziego Vicandiego Garrido polegał jednak na tym, że jego asystent wcześniej nie zauważył spalonego Alvaro Negredo, który przeszkadzał obrońcom Rayo w zatrzymaniu Gomesa. Co gorsza, jeszcze w tej samej akcji z rzutu wolnego idealnie przymierzył Dani Parejo, dzięki czemu na Las Vallecas był już remis. Protestujący trener Rayo Paco Jemez został wyrzucony na trybuny, a jego drużyna nawet w osłabieniu nie zamierzała się poddać. Idealną okazję do strzelenia gola na 2:1 zmarnował Kakuta, który kopnął piłkę prosto w Diego Alvesa. Na kilkanaście minut przed końcem meczu siły się wyrównały, gdy za niesportowe zachowanie z boiska wyleciał Rodrigo, ale i tak Valencia miała w końcówce piłkę meczową, ale strzał głową z bliska Sofiane’a Feghoulego obronił Tono, dzięki czemu mecz w Madrycie zakończył się zasłużonym remisem 1:1. Wiele wskazuje na to, że karty w walce o czwarte miejsce w tabeli karty będzie rozdawał Real Madryt, który w najbliższych tygodniach zmierzy się najpierw z Sevillą, a następnie z Valencią.
Granada – Espanyol Barcelona 1:2 (Mainz 73’ – S. Garcia 45’, Montanes 84’)
Na koniec kolejki swoje pucharowe aspiracje potwierdził Espanyol Barcelona, który pokonał na Estadio Los Carmenes rozpaczliwie broniącą się przed spadkiem Granadę. W pierwszej połowie to gospodarze mieli przewagę optyczną i to im bardziej zależało na zdobyciu prowadzenia. Mimo to, udało się to ich rywalom. Tuż przed końcem pierwszej części gry prosta strata Granady w środku pola zaowocowała indywidualną akcją Sergio Garcii, który zakręcił obrońcami gospodarzy i ślicznym technicznym strzałem zdobył bramkę ‘do szatni’.
Po przerwie zespół Abela Resino zdołał dobrze zareagować i konsekwentnie dążyć do wyrównania. Ten cel został zrealizowany. W 73. minucie spotkania bramka głową Mainza po dośrodkowaniu Bangoury sprawiła, że Estadio Los Carmenes ponownie uwierzył w zdobycie trzech punktów. Problem w tym, że to nie Granada, a Espanyol zdołał jeszcze strzelić zwycięskiego gola, gdy w 84. minucie katastrofalnie we własnym polu karnym katastrofalnie zachował się Juan Cala, a z prezentu skrzętnie skorzystał Paco Montanes, dzięki czemu po tym dramatycznym meczu komplet punktów pojechał do Barcelony. Granada z kolei jest już bardzo blisko degradacji do Segunda Division.
Skróty meczów 34. kolejki La Liga
Statystyki kolejki:
- strzelono 27 goli
- pokazano 37 żółtych i 3 czerwone kartki
- na trybunach zasiadło 271 tysięcy widzów (27,1 tys. na mecz)
Jedenastka kolejki: Tono (Rayo) - D. Suarez (Elche), Godin (Atletico), De la Bella (R. Sociedad) - Xavi (Barcelona), R. Pardo (R. Sociedad), Reyes (Sevilla), J. Rodriguez (Real M.) – Messi (Barcelona), Suarez (Barcelona), Bacca (Sevilla)
Rezerwowi: Tytoń (Elche), Arbeloa (Real M.), Lomban (Elche), L. Vazquez (Espanyol), Nolito (Celta), Neymar (Barcelona), Torres (Atletico)
Piłkarz kolejki: Luis Suarez (Barcelona)
Napastnik Barcy miał doskonały dzień przeciwko Getafe. Sam strzelił dwa gole, przy dwóch innych asystował, a w dodatku jeszcze wywalczył rzut karny dla swojego zespołu. Fenomen.
Cienias kolejki: Alberto Lopo (Deportivo)
Stoper Depor ‘królował’ w tej kompromitacji swojej drużyny na stadionie Elche, a szczyt głupoty zaprezentował w 20. minucie, kiedy to doprowadził do bezsensownej jedenastki dla gospodarzy.
Gol kolejki: James Rodriguez przeciwko Almerii
Choć na Camp Nou w meczu Barcelony z Getafe padały prześliczne gole, to my wyróżniamy fenomenalny strzał z woleja Jamesa Rodrigueza, który rozpoczął marsz Realu Madryt do zwycięstwa nad Almerią.
Pozytywne wyróżnienie kolejki: Levante
Walencki klub był jednym z kandydatów do spadku, ale ostatnia forma prawdopodobnie uchroni ich przed degradacją. W trzech ostatnich meczach Levante zdobyło siedem punktów.
Negatywne wyróżnienie kolejki: Deportivo
Kiedy walczysz o utrzymanie i kiedy grasz bezpośrednie starcie z ekipą, którą o to utrzymanie będziesz walczyć, to musisz gryźć trawę. Deportivo nie dość że popełniało proste błędy, to nie wykazało woli walki ani zadziorności.
Tabela La Liga po 34. kolejce:
Barcelona 84 punkty, bramki 97-19
Real Madryt 82, 102-30
Atletico 75, 65-26
Valencia 69, 61-26
Sevilla 69, 63-38
(…)
Eibar 31, 29-49
Almeria 31, 29-55
Deportivo 29, 29-56
Granada 25, 22-63
Cordoba 20, 21-53
Dokładna tabela ligi hiszpańskiej (KLIKNIJ)
Terminarz 35. kolejki (1-4.05):
R. Sociedad – Levante (piątek, godzina 20:45)
Cordoba – Barcelona (sobota, 16)
Atletico – Athletic (sb, 18)
Sevilla – Real Madryt (sb, 20)
Deportivo – Villarreal (sb, 22)
Espanyol – Rayo (niedziela, 12)
Getafe – Granada (nd, 17)
Valencia – Eibar (nd, 19)
Malaga – Elche (nd, 21)
Almeria – Celta (poniedziałek, 20:45)
Klasyfikacja strzelców:
C. Ronaldo (Real M.) – 39 goli
Messi (Barcelona) – 38
Griezmann (Atletico) - 22
Neymar (Barcelona) - 20
Bacca (Sevilla) – 19
Bueno (Rayo) - 16
Benzema (Real M.), Aduriz (Athletic)– 15