Podsumowanie 26. kolejki La Liga: Koncert Barcelony, kolejna wpadka Realu
26. kolejka La Liga upłynęła nam pod znakiem goleady Barcy w niedzielne południe, straty punktów Realu i niezwykle zaciętego meczu Atletico z Valencią. Zapraszamy na podsumowanie ostatniej kolejki La Liga!
Levante – Eibar 2:1 (Barral 65’, K. Uche 67’ – S. Berjon 55’)[SKRÓT MECZU]
Dwudziestą szóstą kolejkę La Liga rozpoczęliśmy w Walencji. Mecz na kolana nie powalał, bo w szranki stawało, będące w strefie spadkowej, Levante z Eibarem, który przed tym meczem przegrał sześć ostatnich meczów. Od początku meczu gospodarze utrzymywali się przy piłce, a Eibar czyhał na wyjścia z kontrą. Spotkanie to nieco usypiało, ponieważ tak to bywa, kiedy piłką próbuje grać ekipa, która tego po prostu nie potrafi robić. Pierwsza groźniejsza okazja Levante to strzał Pedro Moralesa z dystansu, ale to uderzenie bez większych problemów wyłapał Jimenez. W pierwszej połowie sporo pracy na lewej obronie w Eibarze miał Castellano, ponieważ to jego flanką szły praktycznie wszystkie ataki Levante, jednak kończyły się one zazwyczaj niecelnymi wrzutkami Moralesa. Goście spokojnie bronili się na własnej połowie i jak określił to pani Jolanta Zasępa na Twitterze, byli jak przyczajony tygrys.
Po powrocie z szatni Eibar włączył wyższy bieg i zaczął atakować. Dało to efekt w postaci gola Saula Berjona, który popisał się znakomitym wolejem. Skoro Baskowie prowadzili, to teraz tym bardziej mogli cofnąć się do obrony i ustawić na kontrę, jak miało to miejsce w pierwszej części gry. Z prowadzenia cieszyli się zaledwie dziesięć minut, bo wtedy byliśmy świadkami remontady Żab. Dobry rajd El Zhara, który podał do Tono, ten uderzył i trafił w nogę Barrala, trochę „bilarda” w polu karnym i piłka wleciała do siatki. Dwie minuty później drużyna Lucasa Alcaraza wyszła na prowadzenie za sprawą trafienia dobrze znanego nam gracza, Kalu Uche. Nigeryjczyk powinien podziękować Navasowi, który kompletnie pogubił się w polu karnym przed własną bramką i tak naprawdę jego nieporadne przyjęcie piłki oraz późniejszy upadek na murawę spowodowały tego gola. Do końca meczu nie działo się za dużo. Levante miało jedną klarowną okazję na podwyższenie prowadzenia, ale nie wykorzystał jej El Zahr. Pod koniec spotkania z boiska wyleciał Dani Garcia i goście kończyli mecz w dziesięciu.
Deportivo La Coruna – Sevilla 3:4 (O. Riera 28’, 72’, L. Perez 90+3’-k. – Vitolo 33’, 52’, Gameiro 65’-k., Sidnei-sam. 83’)[SKRÓT MECZU]
Piłkarską sobotę zaczynaliśmy w Galicji, gdzie Deprtivo, który nie wygrało od trzech spotkań, grało z Sevillą, która z kolei nie wyszła zwycięsko z dwóch ostatnich starć. Po nudnawych pierwszych minutach i „badaniu” rywala Deportivo doszło do głosu. Najpierw Lucas Perez wykorzystał błąd Thimothee Kolodziejczaka, grającego na stoperze, jednak zmarnował sytuację praktycznie sam na sam z bramkarzem. Po blisko pół godzinie gry mieliśmy 1-0 dla Deportivo po pierwszym trafieniu Oriola Riery w tym sezonie. Hiszpan nie strzelił gola od 603 minut i w końcu licznik ten przestał dalej odliczać. Odpowiedź Sevilli była błyskawiczna – dwójkowa akcja Vitolo z Baccą i cała obrona Deportivo posypała się jak domek z kartek.
Siedem minut po wznowieniu gry od środka Vitolo skompletował dublet. Aleix Vidal bardzo dobrze zagrał piłkę koledze, który wbiegł niepilnowany do pola karnego. Riposta gospodarzy natychmiastowa, a dokładniej Lucasa Pereza, któremu najpierw zabrakło dosłownie centymetrów, by wyrównać stan gry, gdyż po jego strzale piłka minimalnie minęła słupek, a później niewiele brakowało, by pokonał Sergio Rico, zamykając dośrodkowanie z prawej strony boiska. W 64. minucie Vitolo został sfaulowany w polu karnym, co oznaczało rzut karny dla Sevilli. Z jedenastu metrów do bramki trafił Kevin Gameiro, który kilka minut wcześniej zmienił Carlosa Baccę. Kilka chwil później rzut wolny wykonywali gracze Deportivo, a dokładnej Lucas. Skoro on podchodzi do piłki w tym meczu, to oznacza, że zabraknie niewiele. I tak było, bo Perez trafił w poprzeczkę. Co nie wychodziło Lucasowi, udawało się Rierze, który zdobył gola kontaktowego. Euforyczne zapędy ostudził… Vitolo. Po jego strzale piłka odbiła się od Sidneia i wpadła do bramki. Trafienie to zaliczono obrońcy Deportivo jako gol samobójczy, jednak co najmniej połowę roboty odwalił tu gracz Sevilli. W doliczonym czasie gry w końcu do siatki trafił Lucas Perez! Udało mu się z strzelić z rzutu karnego i ustalić wynik tego meczu.
Athletic Club – Real Madryt 1:0 (Aduriz 26’)[SKRÓT MECZU]
Po stracie punktów z Villarrealem Real Madryt chciał odkupić winy, wygrywając z Athletikiem, a zadanie nie należało to najłatwiejszych, bo San Mames od zawsze było trudny terenem. Największy klasyk ligi, nie licząc oczywiście meczu Barcelony z Realem, nie był na najwyższym poziomie. Na początku obie ekipy zaliczyły po jednej groźnej wrzutce i nic poza tym. W końcu drugie dośrodkowanie Athleticu okazało się śmiertelne dla Ikera Casillasa, bo Aritz Aduriz znakomicie wykończył centrę cudownym strzałem głową i to Baskowie wyszli na prowadzenie. Co najgorsze, to była jedyna ciekawa sytuacja w pierwszej części gry.
Po przerwie nieco groźniej zaatakował Real, jednak ich akcje albo były przerywane w decydującej fazie przez obrońców, albo piłkarze Carlo Ancelottiego trafiali niecelnie. Po blisko godzinie gry Isco oddał pierwszy celny strzał, jednak bez większego problemu wyłapał go Gorka Iraizoz. Los Blancos poczynali sobie coraz śmielej, aż w końcu przeszli szczelną obronę Athletiku i Karim Benzema znalazł się w sytuacji oko w oko z Iraizozem. Tym razem zwycięsko z tego pojedynku wyszedł golkiper. W natłoku ataków Realu znalazło się miejsce na odpowiedź Aritza Aduriza. Tym razem Iker Casillasa uratował słupek. Pod koniec meczu Gareth Bale mógł strzelić gola sezonu, zdobywając ją prawie z półkola środkowej linii boiska, jednak Iraizoza uratował słupek. Real notuje trzy mecze, wliczając wtorkową porażkę w Lidze Mistrzów z Schalke, bez zwycięstwa, a za niecałe dwa tygodnie zostanie rozegrane El Clasico na Camp Nou. To nie jest dobry prognostyk dla ekipy ze stolicy.
Elche – Almeria 1:0 (Victor 6’) [SKRÓT MECZU]
Kolejny mecz w tej kolejce, w którym mierzą się drużyny z dolnej części tabeli. Tym razem do Elx przyjechała Almeria. Już w 6. minucie Victor pokonał głową Juliana i było 1-0 dla Elche. Przy tym golu warto zwrócić uwagę na niezwykła asystę Jonathasa. Ofensywy gospodarzy nie było końca. W kolejnej akcji mieliśmy wszystko. Najpierw zablokowany został strzał piłkarza Elche, chwilę później dobitkę zablokował wślizgiem obrońca Almerii, a piłka odbiła się od niego w taki sposób, że wyleciała na górną siatkę bramki tuż za poprzeczką. Następnie nie uznano gola Enzo Roco, ponieważ wpakował on piłkę do siatki ręką, co zauważył arbiter. Almeria odpowiedziała strzałem Dubarbiera z rzutu wolnego. Broniącego Przemysława Tytonia od utraty gola uratował słupek. Pod koniec pierwszej połowy nasz rodak popisał się bardzo dobrą interwencją po uderzeniu z dystansu Corony.
W drugiej połowie to Elche było drużyną dominującą, jednak ogólnie rzecz biorąc, tempo tego spotkanie bardzo spadło. Victor zmarnował bardzo dobrą wrzutkę Fajra, nie trafiając w światło bramki w sytuacji, kiedy nie miał przed sobą żadnego z rywali, nie licząc oczywiście bramkarza. Poza tym w większości uderzenia zawodników nie były wymagające dla "Porteros", poza bombą pod koniec meczu, jaką musiał obronić Przemek Tytoń. Dzięki tej wygranej bilans z pięciu ostatnich meczów Elche jest znakomity: trzy zwycięstwa, jeden remis i jedna porażka, i to z Realem Madryt.
Granada – Malaga 1:0 (Camacho-sam. 57’)[SKRÓT MECZU]
Sobotni dzień kończyliśmy małymi derbami Andaluzji. Malaga po wygranych z Getafe i Barceloną nie powinna mieć problemów z Granadą, która zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli i w tym sezonie, do tego meczu, wygrała zaledwie trzy potyczki. Pierwsze minuty na Nuevo Los Carmenes były dosyć nieoczekiwany, ponieważ od początku to Granada narzuciła swoje warunki gry i strzegący bramki Malagi Carlos Kameni musiał kilkukrotnie popisywać się swoimi umiejętnościami. Kolejne ataki gospodarzy i tym razem Kameniego ratuje słupek. W tej części gry Malaga została zdominowana absolutnie.
Na początku drugich 45 minut Oier Olazabal popełnił karygodny błąd, zagrywając piłkę pod nogi Juanmiego we własnym polu karnym. Po wielu próbach zawodników Granady Carlos Kameni był bezsilny po strzale swojego kolegi z obrony, Ignacio Camacho, który niefortunnie interweniował po jednym z dośrodkowań i wpakował piłkę do własnej bramki. Po tym golu Malaga się obudziła, jednak nie byli w stanie pokonać Oiera, głównie za sprawą swojej nieporadności i co by nie ukrywać troszkę pecha, bo byłego bramkarza Barcelony musiała ratować poprzeczka od utraty gola. Pod koniec meczu Foulquier zapisał się na listę kandydatów do pudła sezonu.
FC Barcelona – Rayo Vallecano 6:1 (L. Suarez 5’, 90’, Pique 49’, Messi 56’-k., 63’, 68’ – Bueno 81’-k.)[SKRÓT MECZU]
Po sobotniej wpadce Realu Madryt, FC Barcelona stanęła przed szansą wskoczenia na fotel lidera po raz pierwszy od końcówki października. Między innymi dlatego, pomimo nie najsilniejszego rywala, mecz w niedzielne południe z Rayo Vallecano ściągnął na trybuny Camp Nou najwięcej widzów w tym sezonie, bo aż 87 tysięcy. Inna sprawa, że ci fani mogli być pewni bardzo dobrego widowiska ze względu na otwarty styl obu drużyn. Pod tym względem się z pewnością nie zawiedli, choć w pierwszej połowie Barcelonę stać było tylko na jednego gola. Już w piątej minucie gry bardzo ładną asystę Xaviego zamienił na gola Luis Suarez, dzięki czemu do przerwy Barca prowadziła 1:0.
Po przerwie ten mecz był jeszcze bardziej otwarty, a nie najgorsza w pierwszej połowie defensywa Rayo zaczęła się sypać. Cztery minuty po przerwie na 2:0 podwyższył Gerard Pique, dobijając uderzenie Jordiego Alby głową, który po rzucie rożnym trafił tylko w poprzeczkę. Nie minęło siedem minut, a zwycięstwo Barcelony stało się pewne. Tito sfaulował w polu karnym Suareza, obejrzał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę, a rzut karny na gola w drugiej próbie (po nieudanej pierwszej, zakończonej obroną Alvareza, sędzia nakazał powtórkę) zamienił Leo Messi. Ta bramka była początkiem prawdziwego koncertu Argentyńczyka, który w 12 minut, pomiędzy 56. a 68., skompletował hattricka. Po wykorzystanej jedenastce Messi dobił strzał Luisa Suareza, a po chwili indywidualną akcją strzelił gola na 5:0. Łyżeczką dziegciu w tej beczce miodu było dla Luisa Enrique zachowanie Daniego Alvesa, który na dziesięć minut przed końcem sfaulował w polu karnym Alberto Bueno i wyleciał z boiska. Sam Bueno z rzutu karnego strzelił honorowego gola dla Rayo, ale to nie był koniec strzelania na Camp Nou, bo jeszcze w doliczonym czasie gry wynik na 6:1 po podaniu Leo Messiego ustalił Luis Suarez, zdobywając swoją drugą bramkę w tym meczu. Barcelona rozbiła na własnym stadionie Rayo Vallecano i na dwa tygodnie przed El Clasico wiele wskazuje, że to właśnie Katalończycy przystąpią do tego wielkiego pojedynku z jednopunktową przewagą nad Realem Madryt.
Real Sociedad – Espanyol Barcelona 1:0 (Canales 38’)[SKRÓT MECZU]
Baskijski koszmar Espanyolu trwa. Po odpadnięciu w środę w Pucharze Króla w starciu z Athletikiem Bilbao, popularne Papużki w niedzielę przegrały na boisku Realu Sociedad 0:1. W pierwszej połowie na murawie nie działo się praktycznie nic, bowiem obie drużyny nie potrafiły stworzyć sobie ani jednej okazji bramkowej. Mimo to, w 38. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. Wszystko za sprawą kabaretu, jaki odstawił bramkarz gości Kiko Casilla, który w zupełnie niegroźnej sytuacji podał piłkę na pustą bramkę Sergio Canalesowi. Pomocnik Txuri-Urdin z takiego prezentu nie mógł nie skorzystać i dzięki temu zespół Davida Moyesa na przerwę schodził z jednobramkową przewagą.
Druga część gry rozpoczęła się od dobrej sytuacji Imanola Agirretxe, który przegrał pojedynek ze wspomnianym Casillą. Goście jedyne zagrożenie dla bramki rywala stwarzali ‘w powietrzu’, ale Rulli nie miał większych problemów z obroną mizernych strzałów głową Stuaniego i Caicedo. Real Sociedad skromnie pokonał Espanyol 1:0 i oddalił się od strefy spadkowej na odległość ośmiu punktów.
Villarreal – Celta Vigo 4:1 (Giovani 41’, Musacchio 45’, Vietto 73’, G. Moreno 84’ – A. Fernandez 50’)[SKRÓT MECZU]
Trwa dobra passa Villarreal w lidze. Spośród 16 ostatnich spotkań w La Liga, zespół Marcelino Garcii przegrał tylko dwa, a w niedzielę, po zeszłotygodniowym remisie z Realem Madryt na Santiago Bernabeu, odniósł trzecie zwycięstwo w ostatnich pięciu meczach, pokonując na własnym stadionie solidną Celtę Vigo 4:1. Co ciekawe, Celta do tego meczu przystępowała po pięciu meczach bez porażki (trzech zwycięstwach i dwóch remisach). Początek tego spotkania był bardzo wyrównany, a obie drużyny nie tworzyły sobie specjalnie groźnych okazji do zdobycia gola. To zmieniło się dopiero na pięć minut przed przerwą, gdy podwójny cios swoim rywalom zadali gospodarze. Najpierw fantastyczny indywidualny kontratak przeprowadził Giovani dos Santos, który przebiegł z piłką pół boiska, po czym płaskim strzałem z ostrego kąta zapewnił swojej drużynie prowadzenie. Z kolei tuż przed przerwą rzut rożny wykonywany przez Moi Gomeza przyniósł trafienie głową stopera Żółtej Łodzi Podwodnej, Mateo Musacchio, dzięki czemu Villarreal schodziło na przerwę z przewagą dwóch goli nad ekipą z Galicji.
Tuż po wznowieniu gry kontaktowego gola dla Celty strzelił głową Augusto Fernandez, ale podopieczni Eduardo Berizzo, mimo przewagi optycznej w drugiej połowie, nie potrafili pójść za ciosem i doprowadzić do wyrównania. Wszelkie nadzieje na korzystny wynik zabrał im w 73. minucie niezawodny Luciano Vietto, który po bardzo ładnym podaniu Tomasa Piny z ostrego kąta pokonał Sergio Alvareza. Wynik na 4:1 ustalił na kilka minut przed końcem spotkania Gerard Moreno, również po asyście Piny wygrywając pojedynek ‘sam na sam’ z golkiperem Celty. Villarreal jest na dobrej drodze do zapewnienia sobie udziału w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Co więcej, Żółta Łódź Podwodna pozostaje w grze nawet o eliminacje Ligi Mistrzów, tracąc obecnie do czwartej Valencii tylko pięć punktów.
Atletico Madryt – Valencia 1:1 (Koke 33’ – Mustafi 78’)[SKRÓT MECZU]
W hicie tej kolejki, na Estadio Vicente Calderon w Madrycie, odbył się pojedynek dwóch wybitnych piłkarskich szachistów, Diego Simeone z Atletico i Nuno Espirito Santo z Valencii. Zgodnie z przewidywaniami, ten mecz nie był wielkim widowiskiem z mnóstwem sytuacji podbramkowych, lecz prawdziwym polem piłkarskiej bitwy. Wystarczy powiedzieć, że dość aptekarsko prowadzący to spotkanie sędzia Jaime Latre pokazał aż trzynaście żółtych i jedną czerwoną kartkę piłkarzom obu drużyn. Dopiero po pół godziny gry w stolicy zobaczyliśmy pierwszy groźny strzał na jedną z bramek i zakończył się on bramką Koke, który po dobrze rozegranym rzucie wolnym dopadł do bezpańskiej futbolówki na 15. metrze przed bramką Alvesa i mocnym uderzeniem z pierwszej piłki zaskoczył Brazylijczyka.
Do przerwy dzięki tej bramce było 1:0 dla mistrzów Hiszpanii, którzy po wznowieniu gry mieli bardzo dobrą okazję do zapewnienia sobie arcyważnych trzech punktów w tym spotkaniu. W 70. minucie gry kolejny dobrze rozegrany przez gospodarzy stały fragment gry stworzył kapitalną szansę Tiago, ale ten trafił z trzech metrów tylko w poprzeczkę. Jak często w takich sytuacjach bywa, jak nie udało się zdobyć gola Atletico, to do wyrównania doprowadziła Valencia. Już kilka minut później zaskakujący strzał z rzutu wolnego Parejo trafił w poprzeczkę bramki Miguela Moyi, ale skuteczną dobitką zdołał popisać się Shkodran Mustafi, zapewniając Nietoperzom cenny punkt na boisku rywala. Goście ten mecz jeszcze kończyli w dziesiątkę, bo w doliczonym czasie gry z boiska wyleciał Javi Fuego, ale to już nie wpłynęło na ostateczny wynik tego pojedynku. Remis 1:1 znacznie ogranicza szanse Atletico na obronę mistrzowskiego tytułu. Los Colchoneros muszą za to skupić się na obronie swojego trzeciego miejsca, bowiem Valencia ma tylko punkt mniej i lepszy bilans meczów bezpośrednich.
Cordoba – Getafe 1:2 (Andone 77’ – Fede Vico-sam. 87’, J. Rodriguez 90+2’)[SKRÓT MECZU]
Na koniec kolejki, w poniedziałek, jak to często się zdarza, pozostało spotkanie dwóch drużyn z dolnych rejonów tabeli. Ostatnia w ligowej klasyfikacji Cordoba chciała przerwać serię sześciu kolejnych porażek w lidze, która zepchnęła zespół Miroslava Djukicia na dno Primera Division. Dla obu drużyn było to bardzo ważne spotkanie, dlatego też przez długi czas grały one bardzo ostrożnie. Strzelanie w tym meczu rozpoczęło się dopiero w 77. minucie gry, ale na to, co się stało później, warto było czekać.
Gdy rezerwowy Cordoby Florin Andone mocnym strzałem z kilkunastu metrów zapewnił gospodarzom prowadzenie, wydawało się, że zespół Djukicia wreszcie będzie zwyciężyć. Tych złudzeń swoich kolegów pozbawił jednak obrońca beniaminka, Fede Vico, który na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry popisał się fantastycznym golem piętą, którego nie powstydziłby się sam Zlatan Ibrahimović. Na nieszczęście dla miejscowych był to jednak gol… samobójczy, dzięki któremu Getafe doprowadziło do remisu. Jeśli ktoś myślał, że to koniec koszmaru Cordoby w tym meczu, to się przeliczył. Już w doliczonym czasie gry, po dobrze wykonanym rzucie rożnym przez Sarabię, celną główką popisał się Juan Rodriguez, dzięki któremu komplet punktów pojechał na przedmieścia Madryt. Cordoba z kolei poniosła siódmą porażkę z rzędu i jej sytuacja, delikatnie mówiąc, nie jest zbyt wesoła.
Statystyki kolejki
Strzelono 31 goli
Pokazano 69 żółtych i 4 czerwone kartki
Na trybunach zasiadło 318 tysięcy widzów (31,8 tys. na mecz)
Jedenastka kolejki:Iraizoz (Athletic) - Musacchio (Villarreal), Otamendi (Valencia), Etxeita (Athletic), Alba (Barcelona) - El Zhar (Levante), Pina (Villarreal), Vitolo (Sevilla) – Leo Messi (Barcelona), Luis Suarez (Barcelona), Aduriz (Athletic)
Rezerwowi:Tytoń (Elche), Juanfran (Atletico), Mustafi (Valencia),Javi Marquez (Granada), Williams (Athletic), O. Riera (Deportivo), Jonathas (Elche)
Piłkarz kolejki:Vitolo (Sevilla)
Znajdujący się w bardzo wysokiej dyspozycji skrzydłowy Sevilli brał udział przy wszystkich czterech bramkach swojego zespołu. Dwie pierwsze strzelił, następnie wywalczył rzut karny, a na koniec po jego akcji obrońca Deportivo Sidnei trafił do własnej siatki. Znakomity występ.
Cienias kolejki:Kiko Casilla (Espanyol)
Kabaret. Tak jednym słowem można skomentować to, co bramkarz Espanyolu odstawił w meczu z Realem Sociedad. Zupełnie niezrozumiałym zagraniem podał Baskom na złotej tacy trzy punkty, a Sergio Canalesowi zwycięskiego gola w tym spotkaniu. Tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć.
Gol kolejki:Gol głową Aduriza w meczu z Realem Madryt
Napastnik Athletiku pokazał, że gra głową też może być sztuką. W meczu z Realem Madryt jeszcze przed dośrodkowaniem zrobił wspaniały nabieg, a następnie po efektownym wyskoku pięknym strzałem zaskoczył Casillasa.
Drugi gol kolejki:bramka Fede Vico w meczu Cordoba – Getafe
Niech będzie, że się nabijamy, ale w tej kolejce nie było piękniejszego gola, nawet jeśli było to trafienie samobójcze.
Pozytywne wyróżnienie kolejki: Levante
Fakt, że Eibar w ostatnich meczach nie radził sobie najlepiej, jednak warto wyróżnić tę wygraną, ponieważ Levante w meczu z Baskami próbowali kreować akcję, ofensywne, utrzymywali się przy piłce, za co otrzymują ogromnego plusa.
Negatywne wyróżnienie kolejki:Malaga
Gracze Malagi w meczu z Barceloną pokazali, że mogą rywalizować z najlepszymi. Mimo to nie dość że przegrali z Granadą, to jeszcze dali się całkowicie zdominować ekipie z dołu tabeli.
Tabela La Liga po 26. kolejce[pełna tabela]:
Barcelona 62 punkty, bramki 76-16
Real Madryt 61, 75-24
Atletico 55, 51-23
Valencia 54, 45-22
Sevilla 49, 46-33
(…)
Deportivo 25, 23-42
Levante 25, 23-49
Almeria 24, 22-39
Granada 22, 17-40
Cordoba 18, 19-41
Terminarz 27. kolejki (13-16.03)[pełen terminarz]:
Valencia – Deportivo (piątek, godzina 20:45)
Espanyol – Atletico (sobota, 16)
Eibar – Barcelona (sb, 18)
Rayo – Granada (sb, 20)
Celta – Athletic (sb, 22)
Almeria – Villarreal (niedziela, 12)
Malaga – Cordoba (nd, 17)
Sevilla – Elche (nd, 19)
Real Madryt – Levante (nd, 21)
Getafe – R. Sociedad (poniedziałek, 20:45)
Klasyfikacja strzelców:
C. Ronaldo (Real M.), Messi (Barcelona) – 30 goli
Neymar (Barcelona) – 17
Griezmann (Atletico), Bacca (Sevilla) - 14
Benzema (Real M.), Bueno (Rayo) - 13
Mandzukić (Atletico) - 12