menu

Podsumowanie 25. kolejki La Liga: Królewscy po półtora roku przerwy znów na szczycie! (WIDEO)

25 lutego 2014, 19:14 | Jakub Seweryn

Hiszpańska Primera Division ma nowego lidera. Tym razem, po 63 kolejkach ligowych przerwy, po raz pierwszy od półtora roku na czoło stawki wywindował się Real Madryt. Zobacz zwycięstwo Królewskich oraz potknięcia Barcelony i Atletico. Zapraszamy do podsumowania 25. serii spotkań La Liga.

Mecze 25. kolejki La Liga

Real Valladolid – Levante UD 1:1 (Guerra 52’ – Casadesus 25’)

Piątkowe spotkania tradycyjnie już nie obejmują najlepszych drużyn ligi hiszpańskiej i nie inaczej było tym razem, bowiem na start 25. kolejki zostały wyznaczone drużyny Realu Valladolid oraz Levante. Pod zdecydowanie większą presją grała drużyna gospodarzy, która rozpaczliwie broni się przed spadkiem, podczas gdy ekipa z Walencji plasuje się nawet w górnej części ligowej klasyfikacji. I to właśnie goście w pierwszej połowie objęli prowadzenie dzięki celnemu strzałowi głową ściągniętego w styczniu Victora Casadesusa. Zespół Juana Ignacio Martineza, który w przeszłości trenował także Levante, miał przewagę optyczną w polu i przyniosła ona skutek dopiero na początku drugiej części gry, gdy w zamieszaniu w polu karnym Levante najlepiej odnalazł się Javi Guerra i sprytnym strzałem doprowadził do remisu. Gospodarze szukali zwycięskiego gola, jednak bezskutecznie, nawet jeśli chodzi o sytuacje stuprocentowe, a mecz zakończył się podziałem punktów.

Real Madryt – Elche CF 3:0 (Illarramendi 34’, Bale 71’, Isco 81’)

Po niezwykle dramatycznym pierwszym meczu między obiema drużynami, zakończonym bardzo kontrowersyjnym triumfem Królewskich, Real Madryt i Elche spotkały się na Estadio Santiago Bernabeu. To spotkanie nie obfitowało już w tyle emocji, bowiem Real zdecydowanie zdominował skupionego na defensywie beniaminka, ale jednak podopiecznym Carlo Ancelottiego tego dnia zdobywanie bramek przychodziło naprawdę ciężko. Pierwszą z nich strzelił po rzucie rożnym (którego być nie powinno) Asier Illarramendi, którego uderzenie zza pola karnego szczęśliwie, po rykoszecie, trafiło do siatki przeciwnika. W kolejnych minutach Królewscy ponownie długo nie potrafili zdobyć gola, po którym mogliby się czuć znacznie pewniej, aż w 71. minucie gry kapitalną bombą z dystansu popisał się niewidoczny dotąd Walijczyk Gareth Bale. Wynik ustalił po skutecznym kontrataku Isco i dzięki bramkom samych pozyskanych latem piłkarzy Real odniósł pewne zwycięstwo, które w ostatecznym rozrachunku pozwoliły Królewskim zająć fotel lidera po 63 kolejkach ligowych przerwy. Teraz to Los Blancos rozdają karty w wyścigu o tytuł mistrza Hiszpanii, ale to może się zmienić już za tydzień, gdyż Real czeka wyjazdowe starcie w derbach stolicy z Atletico.

Celta Vigo – Getafe CF 1:1 (Rafinha 59’ – Lafita 20’)

Najgorsze w roku kalendarzowym 2014 Getafe (dwa punkty w siedmiu meczach), pozostające w dodatku od dziewięciu spotkań bez zwycięstwa i z każdą kolejką spadające w dół ligowej tabeli, pojechało do Vigo na spotkanie z rozpędzoną Celtą, która może się pochwalić z kolei zdobyciem w tym roku 13 punktów, z czego dziesięciu w ostatnich czterech pojedynkach. Paradoksalnie to jednak przyjezdni spod Madrytu zdecydowanie lepiej weszli w ten mecz i przeważali na Los Balaidos, co pozwoliło im także objąć w pierwszej połowie prowadzenie. Źle ustawionego bramkarza Yoela zaskoczył z odległości około 30 metrów Angel Lafita i ku zaskoczeniu wszystkich Los Azulones prowadzili 1:0. Celta z czasem odzyskiwała swój impet, do którego przyzwyczaiła w ostatnich spotkaniach, a w dodatku po przerwie z pomocą drużynie Luisa Enrique przyszedł obrońca gości, Lisandro Lopez, który w 52. minucie gry w niegroźnej sytuacji sfaulował Charlesa, przez co musiał opuścić boisko z drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką. Galicyjczycy niemalże błyskawicznie to wykorzystali za sprawą znakomitego w ostatnich tygodniach Rafinhi, który siedem minut po kartce dla Lisandro ładną indywidualną akcją wyrównał stan gry. Celta miała kolejne okazje w końcówce do ostatecznego zwycięstwa, ale sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Augusto Fernandez, a Nolito z dystansu trafił tylko w słupek bramki Miguela Moyi i ostatecznie mecz zakończył się remisem, który raczej nie cieszy żadnej ze stron.

Real Sociedad – FC Barcelona 3:1 (Song-sam. 32’, Griezmann 54’, Zurutuza 59’– Messi 36’)

Z nieba do piekła po wtorkowym zwycięstwie nad Manchesterem City spadła w sobotę Barcelona, która przyjechała na Estadio Anoeta na spotkanie z Realem Sociedad. Katalończycy od pierwszej minuty wyglądali na ospałych, na totalnie wyczerpanych pojedynkiem z wicemistrzem Anglii i zostali wręcz zdominowani przez walecznych Basków, którzy tego dnia byli po prostu zespołem lepszym. Zawalił także trener Barcy, Gerardo Martino, który na tak trudny mecz pozostawił na ławce rezerwowych Xaviego, Fabregasa oraz Daniego Alvesa i to przyniosło naprawdę katastrofalny efekt dla Barcelony. Wprawdzie jeszcze na samobójcze trafienie słabiutkiego Alexa Songa zdołał przed przerwą odpowiedzieć Leo Messi, dzięki czemu do przerwy był remis 1:1, ale po wznowieniu gry gospodarze wykorzystali szybko dwa kolejne duże błędy gości w defensywie. Najpierw po fatalnym błędzie Bartry Vela idealnie obsłużył Griezmanna, a kilka minut później zawaliła cała obrona Barcy, która pozwoliła wbiegającemu Zurutuzie bezkarnie dopaść do piłki w polu karnym i przesądzić o absolutnie zasłużonym zwycięstwie Realu Sociedad. Barcelona po raz drugi w tym sezonie trafi fotel lidera La Liga, tym razem na korzyść Realu Madryt.

UD Almeria – Malaga CF 0:0

Po sporych emocjach w San Sebastian, kibice w Hiszpanii zasłużyli na odpoczynek. Taką przynajmniej postawę przyjęli piłkarze Almerii i Malagi, którzy wyszli na murawę Estadio de los Juegos Mediterraneos. Obie ekipy znajdują się obecnie tuż nad strefą spadkową, a ten strach przed utratą ważnych punktów było wyraźnie widać w ich grze. Oba zespoły były schowane za podwójną gardą i z wielkim trudem przychodziło im konstruować ciekawe składne akcje ofensywne. Ten mecz musiał się skończyć bezbramkowym remisem i tak rzeczywiście się stało, a dla gospodarzy najważniejszy wydaje się fakt powrotu na boisko najlepszego strzelca, Rodriego, który musiał pauzować przez trzy miesiące z powodu kontuzji.

Rayo Vallecano – Sevilla FC 0:1 (Coke 57’)

W niedzielne południe pozostająca od sześciu spotkań bez zwycięstwa Sevilla wybrała się na Las Vallecas na pojedynek z najgorszą defensywą i przedostatnim zespołem ligi, Rayo Vallecano. Co ciekawe trener gości, Unai Emery, tego dnia postawił przede wszystkim na porządek w defensywie, który miał zatrzymać ułańskie szarże piłkarzy z najbiedniejszego klubu ze stolicy w La Liga. To rzeczywiście się Andaluzyjczykom udało, bowiem atakujące w wielu meczach bez głowy Rayo nie stworzyło sobie tego dnia wielu okazji do zdobycia gola. Sevilla z kolei zagrażała przede wszystkim po stałych fragmentach gry znakomicie bitych przez Ivana Rakiticia. Już w pierwszej połowie do siatki gospodarzy po jednym z nich trafił Carlos Bacca, ale gol Kolumbijczyka został słusznie anulowany z powodu spalonego. Po przerwie jednak drużyny Rayo już nikt nie był w stanie uratować, po tym jak kolejną doskonałą centrą popisał się Rakitić, a Coke głową nie dał szans Rubenowi. Ta bramka okazała się warta trzech punktów, bo pomimo iż obie drużyny miały swoje okazje, a Sevilla musiała grać w końcówce w dziesiątkę po wykluczeniu Iborry, to wynik się już nie zmienił i to goście przerwali swoją złą passę.

Betis Sewilla – Athletic Bilbao 0:2 (Muniain 34’-k., Guillermo 81’)

Prawdziwą definicję wypaczenia wyniku spotkania zaprezentował w niedzielę na Estadio Benito Villamarin pan Jesus Gil Manzano, który prowadził spotkanie Betisu Sewilla z Athletikiem Bilbao. Poszkodowanymi okazali się zajmujący ostatnie miejsce w lidze Verdiblancos, którzy idealnie wpisali się w powiedzenie ‘biednemu wiatr w oczy’. Rozpoczęło się od niepodyktowanego rzutu karnego za faul Balenziagi na szarżującym Rubenie Castro. Sędzia w dodatku pokazał napastnikowi Betisu żółtą kartkę, a chwilę później uznał, że rozgrywający beznadziejny mecz Damien Perquis faulował w szesnastce Kike Solę. Faul rzeczywiście był, ale problem polegał na tym, że miał on miejsce nieznacznie przed polem karnym. Z prezentu skrzętnie skorzystał Iker Muniain i to Baskowie niezasłużenie wyszli na prowadzenie. Mecz trwał, ‘koncert’ Gila Manzano także. Jeszcze przed przerwą jednak głowę stracił Perquis, który z żółtą kartką na koncie wykonał bardzo brutalny atak na nogi Balenziagi i musiał już w 41. minucie gry udać się pod prysznic. W drugiej części gry z boiska, dodajmy – słusznie, wyleciał także za dwie żółte Lolo Reyes i Betis przez ponad pół godziny gry musiał grać w dziewiątkę. Jednakże ten Betis w 65. Minucie gry powinien otrzymać raz jeszcze rzut karny i ponownie w roli głównej był duet Castro – Balenziaga. Obrońca Athletiku ręką bowiem wybił piłkę z linii bramkowej po uderzeniu napastnika Betisu, jednak Gil Manzano tego także nie dostrzegł, a wcześniej również odgwizdał kontrowersyjnego spalonego i nie uznał trafienia Kike Soli na 0:2. Ten wynik jednak i tak w końcu pojawił się na tablicy świetlnej, gdy bramkę głową zdobył rezerwowy Guillermo, co ostatecznie przesądziło o niezwykle kontrowersyjnym zwycięstwie Basków. Po spotkaniu, trener Betisu, Gabriel Calderon, poprosił tylko o to, żeby ‘zaczęto szanować’ jego drużynę. Po takim meczu zabrzmiało to bardzo wymownie.

Valencia CF – Granada CF 2:1 (Alcacer 64’, Vezo 90’ – Piti 47’)

W niedzielnym meczu Valencii z Granadą emocje na dobre rozpoczęły się dopiero po przerwie. Po pierwszej słabej i bezbramkowej połowie, w drugiej goście błyskawicznie wyszli na prowadzenie. Koszmarny błąd Javiego Fuego na gola dla Granady zamienił Piti, ale grająca lepiej od swojego rywala w tym meczu Valencia się nie załamała. Nie trzeba było specjalnie długo czekać, a do remisu doprowadził znajdujący się w bardzo dobrej formie Paco Alcacer, który wykorzystał bardzo dobre dośrodkowanie Feghoulego i zaskoczył bramkarza Roberto. Valencia nie spuszczała z tonu. Podopieczni Juana Pizziego za wszelką cenę chcieli zdobyć trzy punkty na własnym stadionie i to im się udało, bowiem w doliczonym czasie gry, po centrze Daniego Parejo, najlepiej w polu karnym Granady zachował się nowy nabytek Nietoperzy, debiutujący na Estadio Mestalla Ruben Vezo, i to właśnie on przesądził o końcowym triumfie gospodarzy 2:1.

Osasuna Pampeluna – Atletico Madryt 3:0 (Cejudo 6’, Armenteros 21’, R. Torres 42’)

Atletico Madryt miało w niedzielę szansę na wskoczenie na fotel lidera Primera Division. Los Rojiblancos musieli pokonać na wyjeździe Osasunę 5:0. Co ciekawe, ostatecznie nie było daleko takiego wyniku, ale zupełnie nieoczekiwanie dla gospodarzy, którzy tego dnia niemiłosiernie zdominowali trzecią drużynę Primera Division i już w pierwszej połowie pojedynku rozstrzygnęli losy spotkania. Strzelanie rozpoczął po znakomicie rozegranym rzucie rożnym najlepszy na boisku Alvaro Cejudo, dzięki któremu Osasuna wyszła na prowadzenie już w szóstej minucie gry. Dokładnie kwadrans później celnym uderzeniem z dystansu podwyższył je Emiliano Armenteros. Atletico przebudziło się z letargu i zaatakowało, ale zamiast zdobyć gola kontaktowego, na przerwę schodziło już z trzybramkową stratą, bowiem kontra Osasuny zakończyła się trafieniem Roberto Torresa. W drugiej części gry trwała fiesta gospodarzy, którzy w ogóle nie dopuszczali Los Colchoneros do jakichkolwiek sytuacji bramkowych i sensacja na El Sadar stałą się faktem. Co ciekawe, Osasuna na własnym stadionie nie przegrała ani jednego meczu z wielką trójką w tym sezonie, notując wcześniej remisy zarówno z Barceloną (0:0), jak i z Realem (2:2).

Espanyol Barcelona – Villarreal CF 1:2 (Cordoba 77’ – M. Gomez 36’, Perbet 50’)

Na deser, w poniedziałek na Estadio Cornella-El Prat spotkały się dwie drużyny z górnej połówki tabeli. Starcie Espanyolu z Villarreal zapowiadało się ciekawie i rzeczywiście obie drużyny stworzyły naprawdę dobre i emocjonujące do ostatniej minuty widowisko. Zdecydowanie lepiej weszli w ten mecz goście, którzy chcieli zmazać plamę po wpadce z zeszłej kolejki w pojedynku z Celtą Vigo (0:2). Gospodarze z kolei do tego spotkania przystępowali po historycznym zwycięstwie na nowym San Mames przeciwko Athletikowi Bilbao, który tym samym zanotował pierwszą porażkę ligową na swoim nowym stadionie. Villarreal atakował więcej i groźniej, a przyniosło to skutek w 36. minucie gry, gdy bardzo ładne zagranie Nahuela Leivy pozwoliło Moi Gomezowi praktycznie wjechać z piłką do bramki Kiko Casilli. Tuż po przerwie goście zadali drugi cios za sprawą Jeremy’ego Perbeta, ale pomimo już dwubramkowej straty podopieczni Javiera Aguirre wcale się nie poddali i byli nawet bardzo blisko wyrównania. Najpierw, w 77. minucie spotkania Kolumbijczyk Jhon Cordoba w sytuacji sam na sam z Asenjo strzelił gola kontaktowego, a już w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry gospodarze otrzymali rzut karny za zagranie ręką Gabriela. Żółtą Łódź Podwodną zdołał jednak uratować Sergio Asenjo, który wygrał pojedynek ze swoim imiennikiem, Sergio Garcią i Villarreal ostatecznie zdobyło cenne trzy punkty w stolicy Katalonii.

Statystyki 25. kolejki La Liga

Padło 21 goli
Pokazano 63 żółte i 4 czerwone kartki
Mecze obejrzało 254 tysiące widzów (25,4 tys. na mecz)

Jedenastka kolejki: Asenjo (Villarreal) - Zaldua (R. Sociedad), Vezo (Valencia), Coke (Sevilla) – Di Maria (Real M.), Rafinha (Celta), Parejo (Valencia), Iturraspe (Athletic), Cejudo (Osasuna) - Vela (R. Sociedad), Griezmann (R. Sociedad)

Ławka rezerwowych: Adan (Betis), Juanfran (Levante), Rama (Valladolid), Rakitic (Sevilla), Canales (R. Sociedad), Zurutuza (R. Sociedad), Armenteros (Osasuna)

Piłkarz kolejki: Joseba Zaldua (R. Sociedad)

Prawy obrońca Realu Sociedad pierwotnie miał w ogóle nie wystąpić przeciwko Barcelonie, ale ostatecznie zastąpił Carlosa Martineza i spisał się więcej niż rewelacyjnie. Dwudziestolatek nie tylko wyłączył z gry Brazylijczyka Neymara, ale też zanotował sporo kluczowych interwencji, a do tego udanie włączał się od czasu do czasu do akcji ofensywnych.

Cienias kolejki: Damien Perquis (Betis)

Były reprezentant Polski dostał od Gabriela Calderona szansę gry w meczu z Athletikiem Bilbao i tej decyzji szkoleniowiec Betisu będzie długo żałował. Perquis najpierw sprokurował rzut karny dla Basków (którego być nie powinno, bo jego faul był minimalnie przed polem karnym), a jeszcze przed przerwą zupełnie stracił głowę i za brutalne wejście na nogi Balenziagi wyleciał z boiska. Koszmarny występ.

Bramka kolejki: Trafienie Garetha Bale’a w meczu z Elche

Walijczyk zaprezentował w starciu z Elche to, co potrafi najlepiej. Fenomenalna bomba z około 30 metrów przesądziła o triumfie Królewskich na beniaminkiem. Co ciekawe, Bale poza tą bramką zupełnie niczym się nie wyróżnił.

Tabela La Liga po 25. kolejce [pełna tabela] :

1. Real M. 63 punkty, bramki 71:24
2. Barcelona 60, 70:20
3. Atletico 60, 59:19
4. Athletic 47, 45:30
5. Villarreal 43, 46:30
(…)
16. Almeria 26, 24:42
17. Malaga 25, 23:34
18. Valladolid 22, 27:43
19. Rayo 20, 25:59
20. Betis 14, 20:55

Rozkład 25. kolejki La Liga (28.02-3.03) [pełny terminarz] :

Athletic – Granada (piątek, godzina 20:30)
Malaga – Valladolid (sobota, 16)
Levante – Osasuna (sb, 18)
Getafe – Espanyol (sb, 20)
Elche – Celta (sb, 22)
Villarreal – Betis (niedziela, 12)
Atletico – Real M. (nd, 17)
Sevilla – R. Sociedad (nd, 19)
Rayo – Valencia (nd, 21)
Barcelona – Almeria (nd, 21)

Klasyfikacja strzelców:

Cristiano Ronaldo (Real M.) – 22 gole
Diego Costa (Atletico) – 21
Griezmann (R. Sociedad), Alexis (Barcelona) – 15
Benzema (Real M.), Messi (Barcelona) - 14
Pedro (Barcelona) – 13
Javi Guerra (Valladolid) - 12
Villa (Atletico), Uche (Villarreal) - 11

Skróty wszystkich spotkań 25. kolejki La Liga:


Polecamy