Podsumowanie 23. kolejki 1. ligi: Zagłębie samodzielnym liderem, Ząbki zdobyte, zwycięstwo Widzewa
Całkiem możliwe, że za nami najbardziej zwariowana kolejka I ligi w tym sezonie. Wszystko było na opak. Faworyci nie wygrywali, outsiderzy nie dawali się pokonać. Doszło również do pełnoprawnej zmiany lidera – po raz pierwszy od początku rozgrywek zdarzyła się sytuacja, w której po zakończeniu danej kolejki Termalica ma od kogoś mniej punktów.
fot. LUCYNA NENOW / POLSKA PRESS
Zagłębie wiosną mknęło w kierunku Ekstraklasy niczym burza, więc w końcu zawodnikom Piotra Stokowca musiał się przytrafić słabszy dzień. I taki nadszedł w minioną niedzielę, kiedy „Miedziowi” pozwolili przedostatniej Pogoni Siedlce urwać punkty na własnym obiekcie. Nudne 0:0 w Lubinie z zespołem, który być może już wkrótce zleci (a można napisać, że wróci) do II ligi. – Dziś, mimo słabszej dyspozycji, stworzyliśmy kilka sytuacji, które powinniśmy zamienić na bramkę. Zabrakło zimnej krwi. Tak czy inaczej, naszej cele się nie zmieniają – podsumował Piotr Stokowiec, który ze spokojem podchodzi do następnych meczów swojej drużyny. Natomiast dla siedlczan remis zdobyty w Lubinie jest niezwykle cenny, choć do utrzymania w lidze jest im jeszcze bardzo daleko.
Lubinianie spodziewali się co prawda zwycięstwa, ale nawet ten bezbramkowy remis pozwolił im objąć samodzielne prowadzenie w lidze. Termalica, mająca przed tą kolejką tyle samo punktów co Zagłębie, zaliczyła boleśniejsze potknięcie, ponieważ uległa broniącemu się przed spadkiem GKS-owi Tychy. Ekipa Tomasza Hajty do zwycięstwa potrzebowała rzutu karnego pewnie wykorzystanego przez Jakuba Bąka – tego dnia najlepszego zawodnika na boisku. Warto również odnotować, że tym razem Muhamed Omić był niezwykle skoncentrowany i nie złapał kolejnej czerwonej kartki. A to już coś. – Niestety, za posiadanie piłki punktów się nie daje, a za to, co w sieci – mówił przygnębiony Piotr Mandrysz. Oczywiście w lepszym humorze był Hajto. - To nie jest jeszcze ten zespół z okresu przygotowawczego, ale mam nadzieję, że to zwycięstwo z współliderem doda nam skrzydeł i w kluczowym dla nas miesiącu kwietniu zaczniemy regularnie punktować – podsumował optymistycznie trener GKS-u.
Wtopił również Dolcan, który wygrał cztery poprzednie mecze. Żeby było ciekawiej – drużyna z Ząbek przegrała pierwszy mecz u siebie w tym sezonie. Gdyby pokusić się o żart niskich lotów, można byłoby napisać, że Dolcan trzy razy dostał w Ząbki. Dokładnie tyle ciosów wyprowadzili piłkarze Chojniczanki, którzy zdobyli podwarszawską twierdzę. Już w pierwszej minucie show zaczął Tomasz Mikołajczak, a później jeszcze dwa razy gospodarzom przygrzmocił Marek Gancarczyk i było już po zawodach. – Czasami dobrze dostać obuchem w głowę – skomentował metaforycznie Dariusz Dźwigała, który zauważył również, że pierwsza bramka ustawiła mecz. Podobne tezy wygłaszali jego zawodnicy. Grzegorz Piesio stwierdził nawet, że Dolcan jako drużyna zagrał bardzo dobrze. – Gra była lepsza od wyniku – stwierdził lider zespołu z Ząbek.
Wyniki Zagłębia oraz Termaliki ucieszyły najbardziej Wisłę Płock. Ta wygrała trzeci mecz z rzędu i po raz kolejny z jednobramkową przewagą. Strzelecki pojedynek pomiędzy liderem klasyfikacji strzelców – Grzegorzem Goncerzem – a napastnikiem Wisły i gwiazdą polskiego Twittera – Marcinem Krzywickim – nie został, niestety, rozstrzygnięty. Piłka wpadła do siatki jedynie po pięknym strzale Cezarego Stefańczyka z rzutu wolnego. – Jestem zadowolony z punktów, które wywozimy z trudnego terenu, oraz zrealizowania przedmeczowego planu. Wygraliśmy zasłużenie – przekonywał po zakończeniu spotkania trener gości, Marcin Kaczmarek.
Pierwszego wiosennego zwycięstwa doczekała się w końcu Olimpia Grudziądz. I to w naprawdę dobrym stylu. 3:1 na własnym obiekcie z Wigrami Suwałki. Samo spotkanie należało do byłych legionistów, którzy byli autorami trzech trafień (Banasiak, Kurowski – Kopczyński). Znów do siatki trafił Michal Piter-Bucko, tym razem jednak skierował piłkę do właściwej bramki (tydzień temu zanotował samobója). Zadowolenia z trzech punktów nie krył trener Olimpii, Dariusz Kubicki. – Zrealizowaliśmy założenia na ten mecz. Było widać, że mieliśmy więcej determinacji, za co zostaliśmy nagrodzeni trzema punktami – podsumował szkoleniowiec. Z pierwszego zwycięstwa na boisku (drużynie został również przyznany walkower za nierozegrany mecz z Widzewem) wiosną cieszyła się również Sandecja, która na własnym boisku pokonała Flotę Świnoujście. Bohaterem drużyny z Nowego Sącza został Dawid Szufryn, który zdobył jedyną w tym meczu bramkę.
Jednym z najważniejszych wydarzeń tej kolejki było oczywiście zwycięstwo Widzewa. Łodzianom zdało się na coś w końcu posiadanie piłki. Wreszcie wymienianie setek podań przełożyło się na maksymalną zdobycz punktową. Łodzianie wywieźli je z… Ostródy, gdzie tymczasowo musi grać Stomil (jest on więc „bezdomny” podobnie jak Widzew). I olsztynianie byli tam aż nadto gościnni. Sami użądlili dopiero na koniec imprezy – bramkę, jakby na pożegnanie łodzian, zdobył Łukasz Jamróz. Wcześniej ciosy wyprowadzał tylko Widzew. Trio Osmanaj-Wrzesiński-Rybicki doprowadziło drużynę z Łodzi do zwycięstwa, choć nie można zapominać o innych zawodnikach – kapitalne wejście z ławki zaliczył Velijko Batrović. - Taki mecz jak ten dzisiejszy był nam potrzebny. Już tydzień temu się przełamaliśmy i zremisowaliśmy, a dziś udokumentowaliśmy, że nasza praca zaczyna procentować. Całe spotkanie toczyło się z naszą inicjatywą, przeważaliśmy, dlatego szkoda tej ostatniej fazy spotkania i straty gola. Musimy jeszcze nad tym pracować, aby mając przewagę nie oddawać pola gry rywalom – komentował Wojciech Stawowy, który doczekał się pierwszego zwycięstwa po podpisaniu w grudniu kontraktu z Widzewem.
Zaczęliśmy od bezbramkowego remisu Zagłębia z Pogonią, więc skończymy na takich samych wynikach, które miały miejsce jeszcze w dwóch innych spotkaniach minionej kolejki. Arka Gdynia kończy mecz takim rezultatem po raz drugi z rzędu. Tym razem drużyna, co do której wydawało się, że namiesza wiosną, podzieliła się punktami u siebie z Miedzią Legnica. Również remisem zakończył się mecz Chrobrego Głogów z Bytovią Bytów. W tym przypadku skutki spotkania był jednak o wiele większe niż strata dwóch punktów przez dany zespół. Za wyniki osiągane w Bytowie ze stanowiska poleciał były selekcjoner Paweł Janas. W jego miejsce Bytovia zatrudniła Tomasza Kafarskiego, który jesienią pracował we Flocie Świnoujście, z którą, mimo wszelakich problemów, wyciągnął siódme miejsce.