menu

Podsumowanie 12. kolejki La Liga: Wszystko wraca do normy? (WIDEO)

26 listopada 2014, 00:42 | Jakub Seweryn, Adam Wielgosiński

Czyżby w La Liga wszystko wracało do porządku z ostatnich lat? Real Madryt i Barcelona wydają się ponownie odjeżdżać swoim mniej utytułowanym rywalom, a tuż za ich plecami ponownie do ataku szykuje się inny stołeczny zespół Atletico. Zapraszamy do podsumowania dwunastej serii spotkań w Hiszpanii.

Mecze 12. kolejki La Liga:

Athletic Bilbao – Espanyol Barcelona 3:1 (Aduriz 29’, Viguera 44’, Iturraspe 78’ – V.Sanchez 84’)

Po zakończeniu 11. kolejki La Liga ekipa Athletiku Bilbao miała punkt więcej nad przeciwnikami z Barcelony. Ostatnia porażka Basków miała miejsce 5. października tego roku, kiedy wyjechała z Santiago Bernabeu z bagażem pięciu bramek, nie strzelając przy tym żadnej. Z kolei Espanyol tego samego dnia ostatni raz wygrał z Realem Sociedad na własnym stadionie. Od tego czasu "Papużki" nie potrafiły skończyć meczu z trzema dodatkowymi punktami na koncie. Na pierwsze emocje w pierwszej połowie musieliśmy czekać do 29. minuty, kiedy Iturraspe wrzucił piłkę z rzutu rożnego w pole karne, a tam najlepiej zachował się Aritz Aduriz, który otworzył wynik spotkania golem strzelonym głową. Jeszcze w pierwszej części gry arbiter tego spotkania, Melero Lopez, nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla Bilbao. Interweniujący na granicy pola karnego Kiiko Casilla sfaulował Aritza Aduriza, jednak gwizdek sędziego milczał. Bilbao pod koniec pierwszych czterdziestu pięciu minut podwyższyli na 2-0 za sprawą Borjy Viguery.

Pierwsze minuty drugiej połowy to głównie próby zmniejszenia strat przez gości. Najbliżej celu był siwiutki Salva Sevilla, jednak jego strzał nie był na tyle precyzyjny i piłka odbiła się od słupka. Druga część gry nie stała na najwyższym poziomie i widzieliśmy w niej mało wartych uwagi akcji, jednak gol Andera Iturraspe z 78. minucie był ponadprzeciętnej urody. Słabiutki Espanyol stać było na trafienie honorowe autorstwa Victora Sancheza. Przy tej bramce trzeba wspomnieć o indywidualnej akcji Salvy Sevilli, która stworzyła całą okazję bramkową. Pod koniec meczu Borja Viguera pozazdrościła ładnego gola Anderowi Iturraspe i również spróbował posłać "spadającego liścia", jednak zrobił to bardzo niecelnie. Po tym spotkaniu Espanyol wciąż jest najgorszą drużyną na wyjazdach. W sześciu meczach poza swoim stadionem Katalończycy przegrali aż cztery i tylko dwukrotnie zremisowali.

Atletico Madryt – Malaga 3:1 (Tiago 12’, Griezmann 42’, Godin 83’ – Santa Cruz 64’)

Po bardzo słabym meczu i porażce z Realem Sociedad w poprzedniej kolejce Atletico musiało zrehabilitować się przed własną publicznością. Jedyną opcją, jaka wchodziła w grę, było zwycięstwo z Malagą, a to zadanie nie wydawało się najłatwiejsze, ponieważ ekipa z Costa del Sol wygrała pięć ostatnich meczów z rzędu. Spotkanie od początku było bardzo "chropowate" tzn. zawodnicy obu ekip dużo faulowali często brutalnie, przez co cały pojedynek nie był płynny ze względu na liczne przerwy w grze. Atletico postanowiło od razu przycisnąć rywali, co dało efekt w 13. minucie, kiedy Tiago po dośrodkowaniu Koke z kornera strzelił na 1-0. To trafienie uspokoiło zapędy "Los Rojibalncos", którzy cofnęli się do defensywy i oddali pole gry Maladze, która próbowała konstruować atak pozycyjny, jednak - będąc szczerym - kiepsko im to wychodziło. Atletico ustawiło się na kontrę i z kontry gole na 2-0 w 42. minucie strzelił Griezmann.

Druga połowa, tak samo jak pierwsza, zaczęła się od ostrych fauli, jednak tym razem arbiter zaczął karać winowajców kartkami. O zaciętości tego pojedynku niech świadczy fakt, że w ciągu sześciu minut zobaczyliśmy cztery żółte kartki. Po przerwie obudził się nie tylko sędzia, ale i również goście. W 64. minucie Roque Santa Cruz zamknął dośrodkowanie Castillejo i Malaga złapała kontakt z rywalem. Z minuty na minutę ekipa Gracii wyglądała coraz lepiej, jednak w 73. minucie drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę dostał Samuel. To zdarzenie zabiło mecz i praktycznie było po zawodach. W 83. minucie Godin golem głową dobił Malagę. Pewne zwycięstwa Atletico popełniło jednak na koniec meczu głupstwo, a dokładniej Gabi, który podciął rywala i dostał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić plac gry. Była to piąta wygrane Atleti na własnym boisku, zaś Malaga swoją passę zwycięstw zakończyła na pięciu kolejnych zwyciężonych pojedynkach.

Eibar – Real Madryt 0:4 (James 23’, C.Ronaldo 43’, 83’-k., Benzema 69’)

Ależ to było święto dla tego małego miasteczka, w którym żyje zaledwie 27 tysięcy osób. Do baskijskiego Eibaru przyjechał wielki Real Madryt. Cała miejscowość żyła tym spotkaniem, choć scenariusz tego meczu znaliśmy wszyscy. Goście zaczęli z wysokiego "c", a dokładniej Gareth Bale, który huknął potężnie z rzutu wolnego, jednak na posterunku był Xavi Irureta. Golkipera beniaminka nie było na posterunku w 23. minucie, kiedy James głową otwierał wynik spotkania, jednak przy tym trafieniu zawiniła obrona, którą bez problemu ograł Gareth Bale. Eibar miał szansę na wyrównanie, jednak Saul Berjon nie poradził sobie w sytuacji "oko w oko". Porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i Ronaldo pod koniec połowy podwyższył na 2-0, choć wynik mógł być wyższy, jednak gracze Realu razili nieskutecznością.

Druga część gry to już absolutna dominacja madrytczyków i popis ich gry. "Królewscy" zachwycali składnymi akcjami, jednak brakowało wykończenia. W 70. minucie Benzema wpakował piłkę w okienko bramki Irurety i było 3-0. Na odchodne Cristiano zamknął wynik meczu z rzutu karnego na 4-0. Mimo lania piłkarze Eibaru na koniec spotkania dostali owację od swoich sympatyków, bowiem ambicji, walki i przede wszystkim odwagi piłkarzom z Baskonii odmówić nie można. Dla nich to nie wynik jest najważniejszy a sam fakt, że taka firma jak Real mogła zagościć na Ipurua.

FC Barcelona – Sevilla 5:1 (Messi 21’, 72’, 78’, Neymar 49’, Rakitić 65’ – Alba-sam. 47’)

Historia spotkań między tym drużynami pokazuje, że Barcelonie w ostatnich czasach nie grało się najłatwiej z Andaluzyjczykami. Wielu zgromadzonych na Camp Nou liczyło, że będzie to mecz historyczny, bowiem Leo Messiego dzieliły dwa gole od zostania najlepszym strzelcem ligi w historii. Pierwszy z dwóch kroków Argentyńczyk zrobił w 21. minucie, kiedy to zdobył cudownego gola z rzutu wolnego, trafiając w samo okienko bramki Beto. Barcelona kontrolowała spotkanie od samego początku i głównym pytaniem było, ile goli Katalończycy strzelą ekipie z Ramon Sanchez Pizjuan.

Drugie czterdzieści pięć minut zaczęło się od samobójczego trafienia Jordi Alby, który zamknął wrzutkę Figueirasa z lewej strony. Na odpowiedź Barcy nie trzeba było długo czekać, bowiem dwie minuty później Neymar znowu wyprowadził Blaugranę na prowadzenie, wykorzystując dośrodkowanie Xaviego z rzutu wolnego. W 65. minucie Leo Messi "wypuścił" Suareza, ten dograł idealnie na głowę Rakiticia, który nie celebrował zdobycia swojego gola, ponieważ jeszcze w zeszłym sezonie bronił barw Sevilli. W 72. minucie nastała chwila historyczna: Leo Messi został najlepszym strzelcem w historii La Liga, a koledzy z drużyny uczcili ten moment, podrzucając rekordzistę na rękach. Sześć minut później było już 5-1 znowu za sprawą Messiego. Sevilla na koncie gola strzelonego, choć nie oddała celnego strzału w tym meczu. Najlepszym piłkarzem w ekipie Unaia Emery'ego według portalu WhoScored był po raz kolejny Grzegorz Krychowiak.

Deportivo La Coruna – Real Sociedad 0:0

Sobotnie mecze 12. kolejki zamykał pojedynek ekip z dołu tabeli, Deportivo z Sociedad. Faworyt? Prawdę mówiąc, ciężko wskazać, jednak bukmacherzy płacili więcej za wygraną gości. Warto zaznaczyć, że po raz pierwszy na ławce trenerskiej Basków zasiadł były menedżer Manchesteru United, David Moyes. Od początku swój styl gry narzuciło Sociedad. Dwukrotnie byli oni bliscy pokonania Fabricio, raz golkiper Deportivo dostał piłką w twarz, drugi raz końcówkami palców przerzucił futbolówkę ponad poprzeczkę. Gospodarzy nie stać było na żadną akcję godną uwagi.

Po strasznie słabej pierwszej połowie przyszedł czas na drugą. Pocieszenie? Gorzej już chyba być nie może. Słowo klucz: chyba. Bo gorzej było. Wiele niedokładności w prostych zagraniach, mało sytuacji bramkowych, brak jakiegokolwiek pomysłu na grę i granie tym samym schematem, czyli podanie na skrzydło i wrzutka w pole karne. To spotkanie było duża antyreklamą futbolu hiszpańskiego . Pokazało to również, jak wiele do zrobienia ma David Moyes w San Sebastian.

Rayo Vallecano – Celta Vigo 1:0 (Bueno 19’)

Niedziela z La Liga tradycyjnie rozpoczęła się w samo południe. Tym razem o tej porze grano na Las Vallecas, gdzie na obiekt Rayo przyjechała Celta Vigo. Gospodarze rozpoczęli ten mecz naprawdę dobrze, bo już w 20. minucie gry dośrodkowanie Gaela Kakuty bardzo ładnym strzałem głową na bramkę zamienił niezawodny w tym sezonie Alberto Bueno. Od tego momentu podopieczni Paco Jemeza musieli przygotować się na huraganowe ataki rywala. Na ich szczęście w naprawdę dobrej formie tego dnia był ich bramkarz, Cristian Alvarez, który ani razu nie dał się pokonać przybyszom z Galicji. Były golkiper Espanyolu jeszcze w pierwszej połowie obronił dwa bardzo groźne strzały Alexa Lopeza a miał też sporo szczęścia przy uderzeniu zza pola karnego Michaela Krohn-Dehliego, po którym piłka trafiła w słupek.

Po przerwie obraz gry wyglądał podobnie, bo sporą przewagę nadal miała Celta. Augusto Fernandez nie zdołał pokonać Alvareza, a uderzenie głową Cabrala po rzucie rożnym trafiło tylko w poprzeczkę. Niewiele zabrakło, a jeden z niewielu kontrataków gospodarzy przyniósł gola. Kakuta nawet pokonał bramkarza rywali w sytuacji sam na sam, jednak wcześniej Francuz był na wyraźnym spalonym. Ostatnie minuty były wręcz szalone, ale ostatecznie Rayo i tak zwyciężyło w tym spotkaniu 1:0, choć trzeba wyraźnie zaznaczyć, że to zwycięstwo było naprawdę szczęśliwe.

Levante – Valencia 2:1 (Casadesus 58’, Morales 74’ – Parejo 73’)

Po fantastycznym początku sezonu Valencia notuje mały spadek formy. Po bezbramkowym remisie na Mestalla z Athletikiem Bilbao, podopieczni Nuno Espirito Santo tym razem ulegli w derbach Walencji Levante, co można uznać za naprawdę dużą niespodziankę. W tym spotkaniu nie mógł zagrać snajper gości, Paco Alcacer, dzięki czemu w pierwszym składzie Nietoperzy znalazł się Alvaro Negredo, który w pierwszej połowie był niezwykle ważnym zawodnikiem dla przebiegu spotkania. Najpierw Hiszpan wyłożył piłkę młodemu wychowankowi Valencii, Gayi, ale ten fatalnie spudłował. Po chwili snajper wypożyczony z Manchesteru City posłał głową piłkę ponad poprzeczką, a jeszcze przed przerwą był ewidentnie faulowany w polu karnym przez swojego rywala. Powinien być rzut karny i czerwona kartka dla obrońcy Levante, a nie było nic i drugą część spotkania rozpoczęto od statusu quo.

To właśnie po wznowieniu gry przebudzili się gospodarze. Pierwszy strzał w dobrej sytuacji Casadesusa jeszcze obronił Diego Alves, który kilka minut później również fantastycznie zatrzymał Davida Barrala. Z tej akcji Levante miało jednak rzut rożny i to właśnie ze stałego fragmentu gry do siatki rywala trafił Casadesus, zapewniając gospodarzom prowadzenie. Na odpowiedź Valencii trzeba było czekać kwadrans, gdy rezerwowy Dani Parejo wykończył świetną dwójkową akcję z Negredo. Remis jednak przetrwał przez zaledwie minutę, bo tuż po rozpoczęciu gry od środka wspaniałą indywidualną akcją zakończoną pięknym technicznym strzałem z 16 metrów popisał się inny rezerwowy, ale tym razem po stronie gospodarzy, Morales, zapewniając tym samym drużynie Lucasa Alcaraza bardzo cenne zwycięstwo. Valencia w głupi sposób traci wszystkie punkty w derbach, a już za tydzień o przełamanie będzie jeszcze ciężej, bo na Estadio Mestalla przyjedzie FC Barcelona.

Elche – Cordoba 2:2 (Lomban 63’-k., Jonathas 75’ – Fidel 12’, Cartabia 60’)

Niezwykle ciekawy mecz rozegrały między sobą dwie drużyny ze strefy spadkowej. Do osiemnastego w tabeli Elche przyjechała bowiem ostatnia Cordoba, która jako jedyna w lidze nie odniosła jeszcze zwycięstwa. Już w pierwszych minutach gospodarze mieli szanse wyjść na prowadzenie. Pantić faulował w polu karnym Cristiana Herrerę, ale rzutu karnego nie wykorzystał Jonathas, przegrywając pojedynek z Juanem Carlosem. Co nie udało się Elche, udało się Cordobie… za sprawą byłego gracza Elche, Fidela, który dostał świetne podanie od Fede Cartabii i pokonał stojącego w bramce gospodarzy Przemysława Tytonia. Miejscowy zespół mógł jeszcze odpowiedzieć przed przerwą, ale potężne uderzenie z dystansu Jonathasa trafiło tylko w poprzeczkę bramki beniaminka.

Na kolejne gole trzeba było czekać do drugiej połowy. Wraz z upływem godziny gry swą przewagę powiększyli goście, gdy Fede Cartabia popisał się kapitalną akcją i na koniec technicznym strzałem wygrał pojedynek z Tytoniem. Gospodarze błyskawicznie wzięli się za odrabianie strat i już po trzech minutach zdobyli bramkę kontaktową. Rzut karny za faul Pinillosa na Fajrze wykorzystał bowiem David Lomban. Na kwadrans przed końcem wreszcie przełamał się także Jonathas, który pięknym uderzeniem z powietrza doprowadził do remisu. Sprawiedliwy podział punktów w Elche, który jednak sprawia, że Elche i Cordoba to obecnie dwa najgorsze zespoły w La Liga.

Villarreal – Getafe 2:1 (Mario 38’, Moreno 43’ – Lacen 51’)

W niedzielny wieczór, na zaskakująco opustoszałym El Madrigal Villarreal podejmował Getafe. Co ciekawe lepiej w to spotkanie weszli goście, ale nie potrafili oni jednak przełożyć na bramki bardzo dobrej współpracy skrzydłowych – Hinestrozy oraz Yody. Getafe gola zdobyć nie potrafiło mimo kilku naprawdę dobrych okazji, to już pierwszą groźniejszą akcję wykorzystali podopieczni Marcelino Garcii. W 38. minucie gry Vietto dobrze wpuścił w pole karne Mario Gaspara, a ten dość szczęśliwie pokonał Vicente Guaitę. Nie skończyła się jeszcze pierwsza połowa, a po asyście Denisa Czeryszewa do siatki trafił Gerard Moreno i sytuacja Los Azulones, mimo ich niezłej gry, była kiepściutka. Zespół Cosmina Contry tuż po przerwie zdołał zdobyć gola kontaktowego za sprawą celnego płaskiego strzału z 20 metrów Mehdiego Lacena, ale to było wszystko, na co tego dnia stać było Getafe i trzy punkty pozostały na El Madrigal.

Granada – Almeria 0:0

Jeśli ktoś zakończył w niedzielę obserwowanie tej kolejki La Liga, w poniedziałek nie stracił absolutnie nic, bowiem Granada i Almeria nie potrafiły stworzyć na Los Carmenes dobrego meczu. Zdecydowanie lepiej w to spotkanie weszli gospodarze, którzy stworzyli w pierwszej połowie kilka bardzo dobrych okazji do zdobycia gola. Bramkarz gości, Ruben, świetnie bronił jednak liczne uderzenia El Arabiego czy Rochiny. Almeria potrafiła odpowiedzieć tylko niecelnym strzałem głową Soriano, a tuż po przerwie musiała sobie radzić w osłabieniu, gdyż niepotrzebną drugą żółtą kartkę obejrzał Ramon Azeez. Granada starała się z całych sił przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale w drugiej połowie kilku dobrych sytuacji nie wykorzystał Jhon Cordoba i ten mecz zakończył się bezbramkowym remisem, który niewątpliwie jest sukcesem gości.

Statystyki kolejki:

Strzelono 29 goli
Pokazano 57 żółtych i 3 czerwone kartki
Na trybunach zasiadło 282 tysiące widzów (28,2 tys. na mecz)

Jedenastka kolejki: Ruben (Almeria) - Carvajal (Real M.), Godin (Atletico), Mario (Villarreal) – Morales (Levante), Turan (Atletico), Xavi (Barcelona), Cartabia (Cordoba) - Messi (Barcelona), Benzema (Real M.), Neymar (Barcelona)

Rezerwowi: Alvarez (Rayo), Ba (Rayo), Tiago (Atletico), Kakuta (Rayo), Czeryszew (Villarreal), Aduriz (Athletic), C. Ronaldo (Real M.)

Piłkarz kolejki: Leo Messi (Barcelona)

Wspaniały hattrick i rekord strzelecki wszechczasów w La Liga. Messi po prostu musiał się znaleźć w tym miejscu.

Gol kolejki: Trafienie Moralesa w derbach Walencji

Rezerwowy Levante swoją indywidualną akcję wykończył kapitalnym technicznym strzałem i na dodatek w ten sposób przesądził o niespodziewanym zwycięstwie swojej drużyny nad lokalnym rywalem, Valencią.

Pozytywne wyróżnienie kolejki: Levante UD

Mało kto stawiał na "Żaby" w spotkaniu derbowym, jednak mniej znany klub z Walencji postawił się ekipie "Nietoperzy" i to bordowo-granatowi rządzą w mieście. Przynajmniej do wiosny.

Negatywne wyróżnienie kolejki: Malaga CF

Wiele oczekiwano od ekipy, która wygrywa pięć spotkań z rzędu. Andaluzyjczycy nie potrafili jednak ani na chwilę zagrozić bramce Moyi, a ich gol to raczej dzieło przypadku i szczęścia. Atletico zagrało przeciętnie, a mimo to wystarczyło to na bezproblemowe pokonanie ekipy z La Rosaleda.

Tabela La Liga po 12. kolejce [pełna tabela] :

1. Real Madryt 30 punktów, bramki 46-11
2. Barcelona 28, 30-6
3. Atletico 26, 23-12
4. Valencia 24, 24-11
5. Sevilla 23, 19-16
(…)
16. R. Sociedad 10, 12-16
17. Almeria 10, 9-14
18. Deportivo 10, 12-21
19. Elche 10, 12-24
20. Cordoba 7, 10-20

Terminarz 12. kolejki (28.11-1.12) [pełen terminarz] :

R. Sociedad – Elche (piątek, godzina 20:45)
Getafe – Athletic (sobota, 16)
Espanyol – Levante (sb, 18)
Malaga – Real Madryt (sb, 20)
Celta – Eibar (sb, 22)
Atletico – Deportivo (niedziela, 12)
Sevilla – Granada (nd, 17)
Cordoba – Villarreal (nd, 19)
Valencia – Barcelona (nd, 21)
Almeria – Rayo (poniedziałek, 20:45)

Klasyfikacja strzelców:

C. Ronaldo (Real M.) – 20
Neymar (Barcelona) – 11
Messi (Barcelona) - 10
Benzema (Real M.), Bacca (Sevilla), Larrivey (Celta) -7

Skróty 12. kolejki La Liga:

Śledź autorów na Twitterze - Kuba Seweryn i Adam Wielgosiński


Polecamy