menu

Podoliński: Niewiele trzeba byśmy stracili gola

6 grudnia 2014, 21:00 | Jakub Seweryn

- Wynik spotkania jest sprawiedliwy. Jednak był to kolejny mecz, w którym przeciwnik oddał dwa celne strzały. Po jednym straciliśmy bramkę - przyznał Robert Podoliński po zremisowanym meczu z Jagiellonią Białystok.

Robert Podoliński (trener Cracovii): Z przebiegu spotkania można powiedzieć, że wynik jest sprawiedliwy, jednak ciężko mi nie współczuć Krzyśkowi Pilarzowi, bo kolejny raz zdarza się, że przeciwnik oddaje dwa celne strzały i jeden ląduje w siatce. Dwa tygodnie temu Górnik oddał trzy strzały celne i zdobył dwa gole. Martwi mnie, że niewiele trzeba, aby nam strzelić bramkę, bo my ze swojej strony nie możemy się pochwalić taką skutecznością. Gdybyśmy dziś byli tak skuteczni jak Jagiellonia, to dzisiaj ten wynik byłby zupełnie inny. Szanujemy ten remis i dla poprawienia naszej sytuacji wypada nam tylko pojechać do Kielc i zagrać o pełną pulę.

Jest u nas problem z jakością naszych zmian, a nie ma większego sensu robić zmianę dla samej zmiany. Dzisiaj nie wyglądaliśmy najlepiej na bokach i moim zdaniem to była główna przyczyna tego, że nie prezentowaliśmy się dobrze.

To spotkanie było wyrównane. Były momenty jednego i drugiego zespołu. Decydowało to, kto zwycięży w środku pola. W pewnym momencie Jagiellonia zbierała sporo długich piłek. Odbiór w środku pola i szybkie przeniesienie gry do Mateusza Piątkowskiego - to była właśnie główna broń Jagiellonii w tym spotkaniu. Widać, że ten napastnik nie znalazł się przypadkiem w Ekstraklasie, bo gdyby nie jego umiejętność utrzymania się przy piłce, to tych kontrataków Jagiellonii wcale nie byłoby zbyt wiele. Myślę, że dłuższymi momentami to my byliśmy stroną kontrolującą przebieg wydarzeń, ale w przekroju całego spotkania myślę, że remis jest zasłużony.

Zmiana Adama Marciniaka? Adam zaczął z nami trenować dopiero wczoraj. On gra z kontuzją (naderwanie mięśni prostych brzucha) od dłuższego czasu. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale on występuje na własną prośbę na zastrzykach przeciwbólowych. Nie ukrywam, że bez Covilo i Marciniaka mielibyśmy spory ból głowy w dzisiejszym meczu. Dlatego też dziękuje Adamowi, że jest w stanie poświęcić swoje zdrowie, aby być na boisku. W końcówce przegrał z bólem i dlatego dokonaliśmy zmiany.

Nie sądzę, żeby nasze podstawowe zestawienie było dzisiaj defensywne. W bardzo podobnym ustawieniu graliśmy również w poprzednich meczach u siebie i nie widzę w tym problemu. Szczególnie dobra była dziś zmiana Bartka Kapustki, ale trzeba pamiętać, że wynikało to również z wcześniejszej pracy w środku pola Sławka Szeligi, a sam Bartek wszedł już na zmęczonych przeciwników i stąd mógł pokazać więcej ze swojej strony. Nie będę ukrywał, że bardzo się bałem zostawienia Mateusza Piątkowskiego, bo Bartek i Damian Dąbrowski są zdecydowanie bardziej ofensywnymi graczami niż Sławek Szeliga. Zmiana przyniosła zamierzony efekt, ale jej ryzyko było duże, bo było kilka sytuacji, w których Mateusz Piątkowski pozostawał '1 na 1' z obrońcami bez żadnej asekuracji ze strony defensywnych pomocników.

Zmiana Bartka Dudzica była spowodowana tym, że Dzalamidze na lewej stronie słabo wspomagał w defensywie Strausa, który w ostatnich 30 minutach gry nie był w najlepszej kondycji. Dlatego chcieliśmy w ten sposób zareagować, wprowadzając dynamicznego Bartka. Nie jestem przekonany, czy to wykorzystaliśmy do końca, bo nie było zbyt wielu pojedynków Bartka ze Strausem, choć miał on rzeczywiście udział przy bramce. To jednak troszkę za mało, jak na wejście świeżego gracza na zmęczonego przeciwnika. Zabrakło trochę ryzyka. Jeśli chodzi o przyszłość Bartka, to wstrzymuję się od jakichkolwiek deklaracji do meczu z Koroną. To nie jest czas na takie wypowiedzi.


Polecamy