menu

Podcięte skrzydła Pogoni. Boki pomocy to bolączka "Portowców" [ANALIZA]

30 grudnia 2015, 15:35 | Sebastian Szczytkowski (AIP)

Statystyki bocznych pomocników Pogoni Szczecin są fatalne. Lepiej na skrzydle wyglądali jesienią zawodnicy grający tam awaryjnie.

Patryk Małecki
Patryk Małecki
fot. Andrzej Szkocki/Polska Press

Danielak, Małecki, Murayama, Przybecki, to kwartet graczy Pogoni, którzy nie zadbali o jakość z boku boiska. Gdyby połączyć ich w jednego superskrzydłowego, to i tak nie dorównałby statystykami takim piłkarzom jak Krzysztof Janus z Zagłębia Lubin czy Grzegorz Bonin z Górnika Łęczna. Cała czwórka uzbierała jesienią gola i trzy asysty. To liczby bardzo słabe. Zaczęło się obiecująco. Pogoń wygrała na inaugurację sezonu 2:1 z Lechem Poznań, a Patryk Małecki asystował przy golu Zwolińskiego. Później strzelił przełomową bramkę Podbeskidziu Bielsko-Biała, ale na tym wyliczankę trzeba zakończyć. Dwa lata Małeckiego w Szczecinie to ciągłe oczekiwanie, by podtrzymał wysoką formę przynajmniej przez kilka kolejek. Na dodatek okres przygotowań psują mu kontuzje. W tym sezonie „Mały” wracał po zerwaniu więzadeł krzyżowych. U progu rozgrywek trener Michniewicz przyznał, że nie oczekuje od Małeckiego cudów po długim rozbracie z futbolem, ale uważał, że stopniowo będzie wracać do formy. - Mocno liczę na Patryka, ponieważ nie boi się grać jeden na jeden. Po kontuzji zaczął sezon nieźle, później miał dołek, ale odbił się ponownie. Potrafi przytrzymać piłkę, a to jest nam bardzo potrzebne - opowiadał Michniewicz.

Małecki zagrał jesienią ponad 1000 ligowych minut. Drugi pod tym względem był Miłosz Przybecki. Jeden z najszybszych piłkarzy w Polsce postanowił odbudować się w Szczecinie, rezygnując z wysokiego kontraktu w Zagłębiu. W meczu z Wisłą wywalczył rzut karny, a w 90. minucie pojedynku z Lechią Gdańsk przyspieszył akcję bramkową. To jednak zdecydowanie za mało, by przekonać do siebie kibiców. - Przybecki stara się, a do jego zaangażowania nie mogę mieć zastrzeżeń - zaznacza Michniewicz. - Gdzieś zablokował się psychicznie. W Polonii Warszawa miał liczby, po czym w Zagłębiu Lubin to zatracił, a i u nas nie może się odnaleźć. W meczu nie pokazuje tego, co widzę na treningu. Mniej spośród skrzydłowych grali Danielak i Murayama. Danielak stracił część rundy z powodu urazu brzucha, natomiast Japończyk nie był pierwszym wyborem trenera. Uaktywniał się na pojedynki z Górnikiem Łęczna. W pierwszym skompromitował się słynnym zagraniem ręką, po którym kopnął piłkę do bramki, a sędzia Mariusz Złotek anulował gola po konsultacjach. W rewanżu odkuł się i asystował przy bramce Lewandowskiego. Sytuacja Murayamy jest szczególnie zła z uwagi na pochodzenie spoza Unii Europejskiej. Kluby Ekstraklasy muszą pilnować limitu obcokrajowców, a Japończyk jest pierwszy do pożegnania, jeżeli Pogoń będzie chciała zakontraktować nowego.

O przyszłość w Pogoni powinni martwić się jednak wszyscy skrzydłowi. Wiosną będą mieć prawdopodobnie mniej okazji do poprawienia statystyk. Nie jest tajemnicą, że klub poszukuje wzmocnień na ich pozycje od dłuższego czasu, a do Szczecina ma trafić minimum jeden doświadczony pomocnik. Sytuację Pogoni ratowali piłkarze, którzy występowali czasami w drugiej linii, choć przed sezonem nie trafili do rubryki „pomocnicy”. Spisał się przede wszystkim Adam Frączczak, który był najbardziej efektywnym Portowcem w ofensywie. Odkryciem został błyskotliwy nastolatek Marcin Listkowski, a dwa gole oraz asystę dorzucił Mateusz Lewandowski, któremu należy się dobre słowo po powrocie z Włoch do Szczecina. Pokazali oni, że Pogoń może stwarzać zagrożenie po akcjach skrzydłami, ale potrzebuje do tego dobrych wykonawców z przeglądem pola oraz precyzją w stopie.

Więcej o POGONI SZCZECIN


Polecamy