Przepiękne gole w Poznaniu, Lech wyszarpał zwycięstwo nad Podbeskidziem (ZDJĘCIA)
Lech Poznań w dreszczowcu przy Bułgarskiej wygrał z Podbeskidziem 2:1. "Góralom" na nic zdało się fenomenalne trafienie Przemysława Pietruszki. Wynik meczu w doliczonym czasie gry ustalił strzałem z rzutu wolnego Mateusz Możdżeń.
Przed tym meczem nie trudno było wskazać faworyta. Byli nim oczywiście gospodarze, którzy ligowej tabeli zajmowali czwarte miejsce z 41 punktami na koncie i trzema oczkami straty do podium. Podbeskidzie, które w tym sezonie jeszcze nie wygrało na wyjeździe, przed tą kolejką było na pozycji piętnastej i traciło tylko jeden punkt do znajdującego się w bezpiecznej strefie Zagłębia Lubin. Trener Lecha, Mariusz Rumak, wystawił na to spotkanie bardzo ofensywne ustawienie z dwójką napastników, Łukaszem Teodorczykiem oraz obchodzącym siedemnaste urodziny Dawidem Kownackim. W środku pola Kolejorza, pod nieobecność zawieszonego za kartki Łukasza Trałka, swoje miejsce znaleźli z kolei Kasper Hamalainen i Karol Linetty, a parę stoperów tworzyli Hubert Wołąkiewicz i Marcin Kamiński. W drużynie gości debiutował za to były gracz Pogoni Szczecin, Przemysław Pietruszka, obok którego grali także tacy zawodnicy, jak Sebastian Bartlewski czy zastępujący wykartkowanego Dariusza Łatkę Anton Sloboda.
Już w drugiej minucie piątkowego spotkania gospodarze mogli wyjść na prowadzenie, gdy po bardzo ładnej akcji Linettego oraz Claasena z kilkunastu metrów w dobrej sytuacji minimalnie niecelnie uderzył Kownacki. Choć mecz toczył się przy lekkiej przewadze Lecha, to kolejną okazję stworzyli sobie przyjezdni z Bielska-Białej. W 20. minucie gry sam na sam z Gostomskim wyszedł Stąporski i wprawdzie posłał piłkę obok bramkarza Lecha, to jednak zrobił to zbyt lekko i zdążył ją przejąć wracający Wołąkiewicz.
Chwilę później doskonałej okazji na zmianę rezultatu nie wykorzystał Claasen, który z kilku metrów uderzył w boczną siatkę bramki Podbeskidzia, ale jako że ‘do trzech razy sztuka’, to po pół godziny gry Lech wyszedł na prowadzenie. Bardzo nieodpowiedzialnie we własnym polu karnym zachował się Pietrasiak, który wślizgiem powalił Kownackiego i sędzia Adam Lyczmański nie miał wątpliwości, dyktując jedenastkę. Tę na gola bardzo pewnym strzałem zamienił Hubert Wołąkiewicz i zrobiło się 1:0 dla gospodarzy. Dzięki tej bramce Kolejorz schodził też z jednobramkową przewagą na przerwę, bowiem do końca pierwszej części gry zbyt wiele na murawie Inea Stadionu się nie wydarzyło.
Druga połowa, podobnie jak pierwsza, rozpoczęła się od bardzo dobrej okazji dla Lecha. Tym razem miał ją Barry Douglas, który po akcji z Teodorczykiem znalazł się z piłką około jedenastu metrów przed bramką Zajaca, jednak fatalnie spudłował. Wszystko wskazywało na to, że podopieczni Mariusza Rumaka kontrolują to spotkanie. W 63. minucie gry jednak oni się przeliczyli. Wtedy to na strzał z około 35 metrów zdecydował się Przemysław Pietruszka. Debiutujący w barwach Podbeskidzia pomocnik uderzył piłkę fantastycznie – tak, że Gostomski nie miał absolutnie nic do powiedzenia i niespodziewanie Górale doprowadzili do wyrównania.
Co więcej, kilka minut później podopieczni Leszka Ojrzyńskiego powinni byli prowadzić. Po doskonale rozegranym kontrataku Iwański zagrał idealnie w tempo do Malinowskiego, który jednak w sytuacji sam na sam z Gostomskim nie potrafił pokonać bramkarza Lecha. To mogło się zemścić na przyjezdnych, gdy bardzo niefortunna interwencja Telichowskiego omal nie zamieniła się na gola dla wicemistrzów Polski. Richarda Zajaca w tej sytuacji uratowała poprzeczka, a kilkadziesiąt sekund później po rzucie rożnym minimalnie nad bramką Podbeskidzia główkował Kownacki.
Lech w samej końcówce spotkania wyraźnie przycisnął swojego rywala i stworzył sobie kilka świetnych okazji do wywalczenia w piątkowy wieczór trzech punktów. Mieli je Lovrencsics oraz Kamiński, ale do zadania ostatecznego ciosu lechici czekali nawet dłużej niż do końca doliczonych trzech minut. Przerwa spowodowana kontuzją Slobody sprawiła, że sędzia Lyczmański przedłużył spotkanie łącznie o pięć minut i w ostatniej z nich niepotrzebny faul bielszczan tuż przed własnym polem karnym stworzył świetną okazję Mateuszowi Możdżeniowi z rzutu wolnego. Młody prawy obrońca Lecha kapitalnie przymierzył ze stojącej piłki, w samo okienko bramki bezradnego Zajaca, czym zapewnił swojej drużynie zwycięstwo w niesamowicie dramatycznych okolicznościach i być może uratował posadę trenerowi Mariuszowi Rumakowi.
Lech Poznań pokonał u siebie Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 i dzięki temu poznaniacy przynajmniej do niedzieli wskoczyli na drugie miejsce w ligowej tabeli. Podbeskidzie, które w piątek doznało pierwszej porażki wiosną, pozostaje w strefie spadkowej.