menu

Podbeskidzie lepsze od Widzewa na inaugurację wiosny (ZDJĘCIA)

14 lutego 2014, 19:51 | Przemysław Drewniak

W meczu Podbeskidzia Bielsko-Biała z Widzewem Łódź długo zanosiło się na bezbramkowy remis. Górale w końcówce wykorzystali jednak grę rywala w osłabieniu. O zwycięstwie gospodarzy przesądziło trafienie z rzutu karnego rezerwowego Dariusza Kołodzieja.

W wyjściowych składach obu drużyn było kilka niespodzianek. Największą stanowiła obecność w bramce Widzewa 22-letniego Patryka Wolańskiego, który dobrze prezentował się w zimowych sparingach i w nagrodę zadebiutował w Ekstraklasie już w pierwszym wiosennym meczu. Wraz z nim w jedenastce łodzian znalazło się aż sześciu debiutantów.

Leszek Ojrzyński nieoczekiwanie postawił w ataku na Charlesa Nwaogu, który "posadził" na ławce Krzysztofa Chrapka. Niespodzianką był także brak w osiemnastce meczowej Antona Slobody. Szkoleniowiec gospodarzy postawił na bardziej ofensywny wariant, ustawiając w środku pola obok Dariusza Łatki Macieja Iwańskiego.

Jak można było się spodziewać, od pierwszych minut na boisku dominowała twarda walka w środku pola, a ładnego i płynnego rozegrania piłki było jak na lekarstwo. Podbeskidzie miało problemy w wyprowadzaniu futbolówki z obrony do ataku, a nieco schowany Widzew rzadko decydował się na pressing i podejmował przeważnie nieskuteczne próby gry z kontrataku. Odcięty od podań był w dodatku najlepszy snajper gości, Eduards Visnakovs W grze obu zespołów było też sporo niedokładności, co zresztą charakterystyczne dla pierwszych kolejek po dłuższej przerwie w rozgrywkach.

W pierwszej połowie nie zabrakło jednak okazji pod obiema bramkami. Posiadający optyczną przewagę gospodarze najwięcej zagrożenia sprawiali po stałych fragmentach gry wykonywanych przez Iwańskiego. Po jednym z nich w 17. minucie świetną szansę miał Nwaogu, ale niezłym refleksem wykazał się debiutujący w bramce łodzian Wolański. Chwilę później golkiper Widzewa miał szczęście, bo po strzale Iwańskiego z dystansu piłka minimalnie minęła okienko.

Podopieczni Artura Skowronka rozpoczęli spotkanie w Bielsku dosyć zachowawczo, ale z biegiem czasu coraz częściej decydowali się na akcje ofensywne. Najwięcej z nich przeprowadzali prawą stroną, gdzie nieźle współpracowali ze sobą Marcin Kikut i Xhevdet Gela. Po jednej z takich akcji przed szansą stanął pierwszy z nich, ale strzał z linii pola karnego pewnie wybronił Richard Zajac. Znacznie lepszą okazję miał w 40. minucie inny z nowych nabytków Widzewa, Marek Wasiluk. Po błędzie Dariusza Pietrasiaka i podaniu Mateusza Cetnarskiego stoper łodzian dostał piłkę na 11. metrze od bramki rywali i choć nikt mu nie przeszkadzał, to fatalnie skiksował i posłał futbolówkę daleko obok słupka.

Początek drugiej odsłony z obu stron był dosyć chaotyczny. Na boisku jeszcze więcej było fauli i żółtych kartek niż przed przerwą, stąd nic dziwnego, że obaj szkoleniowcy decydowali się na roszady. Leszek Ojrzyński już po niespełna dwudziestu minutach wykorzystał limit zmian, wprowadzając na boisko Dariusza Kołodzieja, Franka Adu Kwame i Piotra Malinowskiego. Pecha miał Bartłomiej Konieczny, którego kontuzja zmusiła do opuszczenia murawy. Artur Skowronek odpowiedział jedną zmianą - na lewym skrzydle Marcina Kaczmarka zastąpił Mariusz Rybicki.

Na kolejne ciekawe wydarzenia musieliśmy czekać aż 20 minut. Wtedy to Podbeskidzie podeszło nieco wyżej bramki Widzewa, dzięki czemu w polu karnym kilka razy poważnie się zakotłowało. Najgroźniej było w 71. minucie, gdy stuprocentową szansę po dośrodkowaniu Iwańskiego miał Pietrasiak, ale nieczysto trafił w piłkę i przeniósł ją nad poprzeczką. W poważne tarapaty łodzianie popadli chwilę później, gdy bezmyślnie zachował się Yani Urdinov. Rozgrywający bardzo słabe zawody lewy obrońca Widzewa ostro sfaulował Sokołowskiego i zasłużenie otrzymał czerwoną kartkę.

Kwadrans przed końcem grający w przewadze liczebnej bielszczanie rozpoczęli frontalne ataki na bramkę Widzewa, które przyniosły skutek w 80. minucie spotkania. Po jednym z rzutów rożnych Marek Wasiluk w polu karnym ciągnął za koszulkę Tomasza Górkiewicza i sędzia Szymon Marciniak podyktował "jedenastkę" dla gospodarzy, choć wydawało się, że nie miał on klarownych podstaw do podjęcia takiej decyzji. Do piłki podszedł wprowadzony w drugiej połowie Kołodziej i pewnym uderzeniem dał Podbeskidziu upragnionego gola. Dla środkowego pomocnika była to pierwsza bramka w Ekstraklasie w barwach "Górali". Ostatni raz w najwyższej klasie rozgrywkowej Kołodziej wpisał się na listę strzelców jeszcze jako zawodnik Górnika Zabrze w maju 2009 roku.

Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie. Widzew mimo kilku prób nie stworzył sobie dogodnej szansy do strzelenia bramki, a Podbeskidzie mogło podwyższyć prowadzenie, ale sytuację sam na sam z Wolańskim koncertowo zmarnował Malinowski. Dzięki dosyć szczęśliwej wygranej podopieczni Leszka Ojrzyńskiego oddalili się od swojego piątkowego rywala na pięć punktów i przynajmniej na moment opuścili strefę spadkową. Coraz więcej kłopotów mają za to łodzianie. Widzew na dłużej zagości na ostatnim miejscu w tabeli, a przez żółte kartki w następnym meczu nie zagrają Eduards Visnakovs i Kevin Lafrance.


Polecamy