menu

Podbeskidzie zdobyło komplet punktów w ulewie przy Kałuży (ZDJĘCIA)

25 kwietnia 2014, 19:48 | Przemysław Drewniak

W toczonym w rzęsistym deszczu pierwszym meczu rundy finałowej T-Mobile Ekstraklasy, Podbeskidzie Bielsko-Biała pokonało na wyjeździe Cracovię 1:0. Bramkę na wagę zwycięstwa "Górali" strzelił w drugiej połowie Fabian Pawela. W tabeli "Pasy" mają już tylko punkt przewagi nad drużyną Leszka Ojrzyńskiego.

Brak awansu do grupy mistrzowskiej kibice Cracovii przyjęli ze sporym rozczarowaniem. Dała temu wyraz niezbyt wysoka frekwencja na inaugurującym rundę finałową meczu z Podbeskidziem. Na stadionie przy Kałuży pojawiło się 6393 widzów, a ci, którzy zostali w domach, pewnie nie żałowali. Nie dość, że w trakcie meczu nad Krakowem przeszła ulewa, to jeszcze zawodnicy obu drużyn grali bardzo niedokładnie.

W pierwszym kwadransie na boisku działo się niewiele ciekawego. Podbeskidzie na własnej połowie szukało możliwości do wyprowadzania kontrataków, a Cracovia bezskutecznie próbowała kombinacyjnego rozegrania swoich akcji. Tak jak można było się spodziewać, przewaga w posiadaniu piłki była po stronie gospodarzy, ale to goście stwarzali sobie lepsze okazje do zdobycia bramki. W 17. minucie pierwszą świetną szansę miał Dariusz Kołodziej, ale w sytuacji sam na sam strzelił wprost w Krzysztofa Pilarza. Później bramkarz "Pasów" jeszcze dwa razy ratował swój zespół, wybijając spod poprzeczki groźne uderzenie Damiana Chmiela i zatrzymując strzał z bliskiej odległości po zamieszaniu w polu karnym Cracovii.

Gospodarze niby mieli inicjatywę, ale niewiele z niej wynikało. Podbeskidzie skutecznie rozbijało ataki rywala, choć podopiecznym Wojciecha Stawowego brakowało przede wszystkim dokładności. A gdy już udało się im przedostać w pole karne "Górali", można było odnieść wrażenie, że chcą wjechać z piłką do bramki. Znamienna była akcja z 40. minuty, gdy po fatalnym błędzie Antona Slobody z kontrą wyszli Saidi Ntibazonkiza i Dawid Nowak. Obaj jednak zamiast strzelać, kilka razy wymieniali między sobą podania w polu karnym Podbeskidzia, aż w końcu stracili piłkę...

Po zmianie stron obraz gry nie ulegał zmianie, co tylko coraz bardziej denerwowało miejscowych kibiców. Ich frustracja sięgnęła zenitu w 58. minucie meczu. Wtedy to kontratak bielsczczan zainicjował rezerwowy Piotr Malinowski, oddał piłkę do Slobody, a ten podaniem w tempo obsłużył Fabiana Pawelę. Pozostawiony bez opieki obrońców napastnik Podbeskidzia stojąc oko w oko z Pilarzem nie miał problemów z umieszczeniem futbolówki w siatce.

Cracovia za wszelką cenę starała się odrobić stratę, ale robiła to bardzo nieporadnie. Widząc kolejne niedokładnie zagrania swoich piłkarzy, trener Wojciech Stawowy zdecydował się przeprowadzenie kompletu zmian. Poszedł va banque, wprowadzając trzech ofensywnych zawodników kosztem dwóch obrońców i grającego w pomocy Giannisa Papadopoulosa. Na niewiele się to zdało, bo mimo coraz mocniejszego naporu Cracovia miała ogromne problemy z oddaniem celnego strzału na bramkę Richarda Zajaca. Najbliżej szczęścia był Vladimir Boljević, ale po jego strzale bramkarz Podbeskidzia zatrzymał piłkę zmierzającą pod poprzeczkę.

W doliczonym czasie gry Cracovia mogła nawet nadziać się na dwa kontrataki "Górali", gdy Pilarz wybronił strzał z ostrego kąta Sebastiana Bartlewskiego, a Mikołaj Lebedyński fatalnie dograł piłkę do wychodzącego na czystą pozycję kolegi z zespołu. Skutecznie broniący się bielszczanie ostatecznie dowieźli do końca korzystny rezultat i po raz drugi w przeciągu dwóch tygodni zgarnęli komplet punktów w Krakowie.


Polecamy