Podbeskidzie zakończy rok na ostatnim miejscu! Śląsk zwyciężył i wstał z kolan [RELACJA, ZDJĘCIA]
W ostatnim tegorocznym meczu Ekstraklasy, Podbeskidzie przegrało przed własną publicznością ze Śląskiem Wrocław (0:1). Zwycięską bramkę dla ekipy Romualda Szukiełowicza zdobył w 11. minucie Peter Grajciar.
„Jak nie ze Śląskiem, to z kim?” – pytali przed meczem kibice Podbeskidzia. Drużyna z Bielska-Białej w dziesiątym meczu u siebie w tym sezonie chciała wywalczyć pierwsze zwycięstwo i wydawało się, że okazja do tego jest idealna – w Beskidy przyjechał ostatni w tabeli Śląsk Wrocław.
Obie drużyny chciały uniknąć zimowania na dnie tabeli, dlatego od pierwszych minut było u nich widać dużą wolę walki. To jednak Śląsk był konkretniejszy w swoich atakach. Już w 11. minucie goście objęli prowadzenie, wykorzystując zbyt głębokie ustawienie obrony Podbeskidzia. Po ładnym rozegraniu piłki i podaniu Jacka Kiełba Peter Grajciar znalazł się z piłką sam przed polem karnym i płaskim strzałem pokonał Emilijusa Zubasa. Piłkarze gości uczcili trafienie tradycyjną kołyską dla Mariusza Pawełka, któremu tuż przed meczem urodziło się trzecie dziecko.
Kapitan oglądał mecz swoich kolegów w telewizji, a zastępujący go Jakub Wrąbel nie miał zbyt wiele pracy. Dopiero w 22. minucie „Górale” oddali pierwszy celny strzał na bramkę, po tym jak z piłką w polu karnym zabrał się Robert Demjan. I była to jedyna groźna akcja bielszczan w pierwszej połowie. Podbeskidzie grało chaotycznie, nieskładnie, a po kolejnych stratach z trybun rozlegały się coraz głośniejsze gwizdy i wyrazy niezadowolenia. Jedynym piłkarzem gospodarzy, który prezentował się z dobrej strony, był jak zwykle Zubas. Litwin wybronił przed przerwą groźne uderzenia Grajciara i Flavio Paixao i gdyby nie on, swobodnie kontrujący Śląsk schodziłby na przerwę z większą przewagą.
Chcąc rozruszać grę swojego zespołu, Podoliński sięgnął po ostatnią deskę ratunku – po godzinie gry wprowadził na boisko Damiana Chmiela, który pojawił się na boisku pierwszy raz od trzech miesięcy. Na tle słabo grających kolegów rekonwalescent wypadł co najmniej przyzwoicie i już w jednej z pierwszych akcji mógł dać Podbeskidziu remis – po zamieszaniu w polu karnym skierował nawet piłkę do siatki, ale sędzia boczny dopatrzył się minimalnego spalonego.
Bielszczanie atakowali coraz odważniej, prezentowali się lepiej niż w pierwszej połowie, ale zbyt często chcieli „wjechać” z piłką do bramki. Ryzyko w grze gospodarzy mógł wykorzystać Śląsk, ale Zubas jeszcze raz popisał się znakomitymi interwencjami po uderzeniach Paixao i Celebana z bliskiej odległości.
W końcówce nieskuteczny Śląsk jeszcze bardziej utrudnił sobie zadanie – po faulu na Chmielu drugą żółtą kartkę otrzymał Grajciar i przez ostatnie minuty goście musieli bronić się w dziesięciu. Podbeskidzie zaatakowało jeszcze bardziej zdecydowanie, raz po raz wrzucając piłkę w pole karne wrocławian, ale żadna z prób gospodarzy nie przyniosła rezultatu. Najbliżej szczęścia był Demjan – Słowak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego skierował piłkę głową pod poprzeczkę, ale końcami palców znakomicie wybił ją Wrąbel.
Śląsk szczęśliwie dowiózł do końca korzystny wynik, dzięki czemu spędzi zimę poza strefą spadkową. Podbeskidzie nie potrafiło wygrać dziesiątego kolejnego meczu przed własną publicznością i w dużej mierze przez to do lutego będzie zamykać ligową stawkę.