menu

Podbeskidzie zagrało do końca! Gol w 94. minucie!

6 maja 2016, 19:51 | Przemysław Drewniak

Kibice Podbeskidzia Bielsko-Biała już przeczuwali kolejną porażkę. Ich drużyna przegrywała z Koroną Kielce 0:1 i to po golu Łukasza Sekulskiego, który jest wiecznym rezerwowym. W doliczonym czasie gry udało się jednak - pomimo gry w dziesiątkę - wyrównać. W 94 minucie na 1:1 trafił Paweł Baranowski. Jeszcze nie wszystko stracone!

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Korona Kielce
fot. brak
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Korona Kielce
fot. brak
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Korona Kielce
fot. brak
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Korona Kielce
fot. brak
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Korona Kielce
fot. brak
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Korona Kielce
fot. brak
1 / 6

Do meczu z Koroną piłkarze Podbeskidzia przystępowali jak do walki o piłkarskie życie. Biorąc pod uwagę, że w 35. kolejce w bezpośrednim pojedynku zmierzą się ze sobą Górnicy z Łęcznej i Zabrza, czyli rywale „Górali” w walce o utrzymanie, piątkowa porażka mogła sprawić, że na tydzień przed końcem sezonu bielszczanie będą jedną nogą w pierwszej lidze.

Przed pierwszym gwizdkiem miejscowi kibice z nadzieją wspominali końcówkę rozgrywek w 2013 roku, gdy Podbeskidzie wydźwignęło się z jeszcze trudniejszej sytuacji. Wówczas nie mieli jednak takich kłopotów kadrowych – z Koroną z nie mogli zagrać Damian Chmiel, Marek Sokołowski i Mateusz Szczepaniak. A bez piłkarzy stanowiących trzon wyjściowej jedenastki, gospodarzom brakowało waleczności i wiary w korzystny rezultat.

Od pierwszych minut Podbeskidzie miało ogromne problemy z organizacją swojej gry. Przed przerwą drużyna, która walczy o ligowy byt, oddała zaledwie dwa strzały na bramkę Dariusza Treli. Oba niecelne.

Korona przyjechała do Bielska-Białej z zamiarem zwycięstwa i zapewnienia sobie utrzymania w Ekstraklasie. Ze składu kielczan przed meczem wypadł kontuzjowany Airam Cabrera, ale bez swojego najlepszego strzelca goście i tak przeważali, stwarzając zagrożenie zwłaszcza po stałych fragmentach gry. W 44. minucie rzut rożny wywołał w polu karnym Podbeskidzia ogromne zamieszanie, Emilijus Zubas wybronił dwa kolejne strzały, ale przy trzeciej próbie Łukasza Sekulskiego był już bezradny. Kielczanie schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem, co było najniższym wymiarem kary.

W drugiej połowie Podoliński sięgnął po rezerwowych – Samuela Stefanika, a w akcie desperacji nawet po Dariusza Kołodzieja, który wcześniej w tym roku nie wystąpił w Ekstraklasie nawet przez minutę. I choć po gospodarzach było widać nieco większą determinację, to Korona i tak kontrolowała przebieg gry. Goście, skupieni na defensywie wyprowadzali kontrataki i po jednym z nich powinni byli "zamknąć" mecz. Po podaniu Łukasza Sierpiny Vladislavs Gabovs miał przed sobą pustą bramkę, a mimo to z bliskiej odległości trafił w słupek. Gdy wielu kibiców w Bielsku-Białej zrezygnowanych opuściło już trybuny, Podbeskidzie zdobyło się na atak rozpaczy. W 94. minucie piłkę przed polem karnym przejął Paweł Baranowski, oddał strzał, a rykoszet od nogi obrońcy Korony przelobował Trelę.

Koronie do utrzymania w Ekstraklasie zabrakło kilku sekund. Podbeskidzie do tego celu ma znacznie dłuższą drogę, ale trafienie Baranowskiego daje "Góralom" nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.

Kolejna silna ekipa na Bałkanach? Oto potencjalny skład Kosowa


Polecamy