Podbeskidzie z szansą na podium. Do trzech razy sztuka dla Ojrzyńskiego?
Porażka Górnika Zabrze z Piastem Gliwice sprawiła, że w przypadku zwycięstwa nad Koroną drużyna Podbeskidzia Bielsko-Biała znajdzie się na ligowym podium. Leszek Ojrzyński zapewnia, że jego piłkarze spróbują skorzystać z historycznej szansy i nie ukrywa, że po dwóch porażkach na Kolporter Arenie chciałby po raz pierwszy jako trener bielszczan wywieźć ze Ściegiennego komplet punktów.
Między wygranym meczem z Legią a zbliżającym się pojedynkiem z Koroną piłkarze Podbeskidzia mieli 15 dni przerwy w ligowych rozgrywkach. Ten czas poświęcili m.in. na odpoczynek i wyjazdowy sparing ze słowackim MFK Rużomberok, wygrany przez bielszczan 3:1. Na co w minionych dwóch tygodniach pracy z drużyną trener Leszek Ojrzyński kładł największy nacisk? – Pracowaliśmy nad kilkoma elementami, które mają pomóc nam wejść na wyższy poziom. Dopiero mecz w Kielcach pokaże, czy ten czas został dobrze wykorzystany. Jako trener mogę pięknie opowiadać o treningach, założeniach, ale najważniejsze jest to, jak się zaprezentujemy w spotkaniu z Koroną. Sam jestem tego ciekawy – przyznaje w rozmowie z nami szkoleniowiec 4. drużyny Ekstraklasy.
W meczu Korony z Podbeskidziem nie brakuje ciekawych podtekstów, których źródłem jest przede wszystkim powiększająca się w szatni bielszczan kolonia byłych piłkarzy złocisto-krwistych. Pavol Stano, Artur Lenartowski i Maciej Korzym nie ukrywają, że latem skusiła ich perspektywa ponownej gry pod wodzą Ojrzyńskiego, co w głównej mierze zadecydowało o ich przyjściu do Podbeskidzia. Cała trójka liczy na to, że ich pierwszy powrót na stadion przy ulicy Ściegiennego będzie szczęśliwszy, niż w przypadku ich trenera. W grudniu ubiegłego roku Podbeskidzie w jednym z pierwszych spotkań z Ojrzyńskim na ławce przegrało w Kielcach 1:2, a jedną z bramek dla gospodarzy strzelił Korzym.
Ojrzyński źle wspomina także swój drugi powrót do Kielc w roli trenera „Górali”. W rundzie finałowej Podbeskidzie tak jak dziś wybierało się na Kolporter Arenę jako faworyt i do 85. minuty wydawało się, że sięgnie po wygraną. Korona rzutem na taśmę zdołała jednak strzelić dwie bramki, a w doliczonym czasie gry gości dobił inny z „kieleckich” nabytków Podbeskidzia, Pavol Stano. – Mam nadzieję, że powiedzenie „do trzech razy sztuka” się sprawdzi, ale podchodzę do tego spokojnie. Czeka nas spotkanie z dobrą drużyną, bo za taką uważam Koronę. Na razie się jej nie wiedzie, ale przecież jesteśmy dopiero po siedmiu kolejkach, a na tym etapie nie można nikogo skazywać na pożarcie. Rywale grają o życie, a my musimy zrobić wszystko, by podejść do tego meczu podobnie. Wtedy emocje będą gwarantowane – zapewnia były trener Korony.
W dwóch meczach poprzedzających przerwę na reprezentację zespół Ryszarda Tarasiewicza poniósł dwie porażki (0:2 z Legią i 0:3 z Jagiellonią), choć w obu wypracował sobie po kilka doskonałych okazji do strzelenia goli. Według Ojrzyńskiego to jeden z dowodów na to, że miejsce w tabeli nie oddaje rzeczywistych możliwości kielczan. - Za nami dwutygodniowa przerwa, po której w grze zespołów często dochodzi do małych zmian. Korona na pewno ten czas intensywnie przepracowała i na mecz z nami wyjdzie w pełni skoncentrowana. My jednak wiemy jak mamy grać. Chcemy wygrać i wracać do Bielska w dobrych nastrojach.
Przed dzisiejszym meczem niewątpliwie najwięcej emocji wzbudza występ Korzyma, który obecny sezon rozpoczynał jeszcze w barwach Korony, a teraz ma już na swoim koncie trzy bramki zdobyte dla Podbeskidzia. Napastnik „Górali” imponuje skutecznością, choć nie jest w najlepszej formie fizycznej, przez co jak dotąd nie zagrał żadnego meczu w pełnym wymiarze czasowym. Czy po dwóch tygodniach przerwy Korzym będzie w stanie wytrzymać na boisku do 90. minuty? – Zależy to od wielu czynników, takich jak przebieg meczu, dyspozycja dnia… Nie można sobie przed spotkaniem założyć, ile minut się zagra, bo zawsze może stać się coś nieoczekiwanego. Przykładowo, gdy mieliśmy mecz w Bydgoszczy, Maciek rano przed wyjazdem się rozchorował i ostatecznie z nami nie pojechał. Mam jednak nadzieję, że tym razem unikniemy takich niespodzianek – kończy trener Podbeskidzia.