Podbeskidzie z Cracovią na remis. Pierwszy gol Papadopoulosa
W pierwszym niedzielnym meczu 27. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała zremisowało u siebie z Cracovią 1:1. W pierwszej połowie spotkanie stało na bardzo niskim poziomie, a Cracovia prowadziła po premierowym trafieniu Giannisa Papadopoulosa. Po zmianie stron mecz się ożywił, a gospodarze wyrównali za sprawą bramki z rzutu karnego Marka Sokołowskiego.
Powoli mamy już dość określania meczów w Bielsku-Białej mianem pojedynków "dla koneserów". Zdecydowanie wolelibyśmy oglądać efektowne zagrania, komplementować piłkarzy za składne akcje i liczbę zdobytych goli. W pierwszej połowie spotkanie na stadionie przy Rychlińskiego nie zaoferowało jednak nic, co rozemocjonowałoby postronnego kibica.
Od początku meczu goście częściej byli przy piłce, prezentowali w swojej grze większą jakość, ale niewiele z tego wynikało. Z kolei Podbeskidzie znów wyglądało mizernie w ataku i niczym nie przypominało zespołu, który o w każdym kolejnym spotkaniu gra o życie. Bielszczanie nie potrafili skonstruować nawet jednej składnej akcji na połowie rywala, a co dopiero oddać celnego strzału na bramkę Krzysztofa Pilarza. Mecz przypominał trochę to, co w piątek działo się w spotkaniu Widzewa z Zagłębiem, z tą różnicą, że w stolicy Podbeskidzia padły jednak bramki.
Styl gry Cracovii nikogo nie mógł rzucić na kolana, ale goście potrafili wykorzystać fatalne błędy rywali w wyprowadzaniu piłki z własnej połowy. Po jednym z nich w 8. minucie jeden z piłkarzy "Pasów" został sfaulowany, a do piłki ustawionej przed polem karnym podszedł Vladimir Boljević. Czarnogórzec strzelił piękną bramkę w jesiennym starciu obu drużyn i teraz mógł powtórzyć swój wyczyn, ale interwencją po jego strzale zdążył Richard Zajac, który swoją ofiarność okupił bolesnym zderzeniem z słupkiem. Na następną groźną okazję kibice musieli czekać aż pół godziny, kiedy Cracovii wreszcie udało się rozklepać defensywę "Górali". W polu karnym pokazał się Sebastian Steblecki, który wyłożył piłkę Giannisowi Papadopoulosowi, a ten ładnym strzałem z pierwszej piłki umieścił piłkę w siatce.
Postawa gospodarzy była w pierwszej połowie wręcz skandaliczna. W poczynaniach Podbeskidzia nie było widać żadnej determinacji i woli walki, a zatem nie dziwiło, że już w przerwie Leszek Ojrzyński zdecydował się na podwójną zmianę. Fatalnego Mateusza Stąporskiego zastąpił Krzysztof Chrapek, zaś w miejsce niewidocznego Damiana Chmiela na boisku pojawił się Marek Sokołowski.
Przeprowadzone zmiany i ostra reprymenda w szatni mocno podziałały na piłkarzy Podbeskidzia, którzy na boisko wrócili z zupełnie innym nastawieniem. Od początku drugiej połowy podeszli wyżej bramki Cracovii, zaczęli coraz groźniej atakować zmuszali do błędów niepewną defensywę "Pasów". Po jednej z akcji gospodarzy w polu karnym pecha miał Krzysztof Nykiel, któremu piłka odbiła się od nogi i trafiła w rękę. Sędzia Mariusz Złotek podyktował rzut karny dla Podbeskidzia, który na gola strzałem w środek bramki zamienił Marek Sokołowski. Było to dopiero... pierwsze w tym meczu celne uderzenie w wykonaniu "Górali".
Choć obu stronom brakowało dokładności w rozegraniu, to dzięki otwartej grze o zwycięstwo kibice w końcu zaznali trochę emocji. Po kilkunastu minutach Cracovia uporządkowała swoją grę i przed doskonałą okazją na gola stanął Boljević, który jednak znów przegrał pojedynek z Zajacem. Atakowało też Podbeskidzie, a obronę gości raz za razem nękali swoją szybkością Chrapek i Malinowski. W samej końcówce dobre okazje pod obiema bramkami mieli jeszcze Rok Straus, Telichowski czy rezerwowy Dariusz Kołodziej, ale żaden z nich nie zdołał skierować piłki do bramki.
Żywa druga połowa nieco zrekompensowała widzom bardzo niski poziom meczu przed przerwą, ale końcowy wynik nie satysfakcjonuje kibiców ani jednych, ani drugich. Podbeskidzie nie zmniejszyło dystansu do wyprzedzającego go Zagłębia, zaś Cracovia nie skorzystała z możliwości wskoczenia do czołowej ósemki.