Podbeskidzie przegrało w Łęcznej i spada do 1. ligi!
Dramat Podbeskidzia. Podopieczni Roberta Podolińskiego w meczu 36. kolejki Ekstraklasy przegrali z Górnikiem Łęczna 1:5. To oznacza, że bielszczanie na rundę przed końcem rozgrywek są pewni spadku do 1. ligi.
fot. brak
Piłkarze Górnika i Podbeskidzia nazywali wtorkowy mecz w Łęcznej pojedynkiem o życie. Przystępowali do niego wiedząc, że porażka może przesądzić o spadku do pierwszej ligi, ale mimo tego, na boisku wcale nie oglądaliśmy piłkarskich szachów. Oba zespoły chciały ułożyć sobie mecz szybko strzelając bramkę, a pierwszy strzał obejrzeliśmy już w… 6 sekundzie w wykonaniu Roberta Demjana.
Bielszczanie rozpoczęli mecz ze znacznie większym animuszem niż poprzednie spotkania, ale konsekwentny i skoncentrowany w grze defensywnej Górnik radził sobie z ich atakami. Dobrej postawy w obronie brakowało za to „Góralom”, za co w pierwszej połowie przyszło im zapłacić dwa razy. Najpierw, w 16. minucie Grzegorz Bonin ograł na prawym skrzydle Damiana Chmiela, dograł piłkę w pole karne, a tam do siatki skierował ją niepilnowany Przemysław Pitry. Niespełna dwadzieścia minut później zespół Andrzeja Rybarskiego podwyższył prowadzenie po wzorowo przeprowadzonym kontrataku. Leandro wyprzedził Jakuba Kowalskiego, podał w pole karne do Grzegorza Piesio, a po jego strzale piłka odbiła się od głowy Pawła Baranowskiego i zmyliła Emilijusa Zubasa. Obrońca, który w miniony piątek był bohaterem Bielska-Białej, w Łęcznej niefortunną interwencją pogrążył swój zespół.
Mimo przewagi w posiadaniu piłki Podbeskidzie schodziło na przerwę jako „wirtualny” pierwszoligowiec. Godzinę później bielszczanie byli w niższej klasie rozgrywkowej już realnie. Po zmianie stron goście przez kilkadziesiąt minut nie stworzyli sobie ani jednej klarownej okazji do zdobycia gola. Zdesperowany Robert Podoliński przeprowadzał zmiany taktyczne i personalne, ale to tylko wywołało jeszcze większy chaos w grze „Górali”. A dobrze dysponowani gospodarze bezlitośnie to wykorzystali. Najpierw Bonin w sytuacji sam na sam pokonał źle ustawionego Zubasa, a później swoich byłych kolegów dobił rezerwowy Bartosz Śpiączka, który szczęśliwie odbił piłkę po uderzeniu Tomasza Nowaka.
W najważniejszym meczu sezonu liderzy Górnika - Nowak, Bonin, Pitry czy Piesio – nie zawiedli. Nie można tego powiedzieć o zawodnikach Podbeskidzia, bo choć Markowi Sokołowskiemu, Damianowi Chmielowi czy Demjanowi nie zabrakło ambicji, to w grze zespołu Podolińskiego zwyczajnie zabrakło piłkarskiej jakości. Losów bielszczan nie odwróciło ładne trafienie rezerwowego Adama Dei. Zwłaszcza, że w samej końcówce kropkę nad „i” postawił Bonin.
Po pięciu sezonach w Ekstraklasie Podbeskidzie wraca do pierwszej ligi, spadając do niższej klasy rozgrywkowej po raz pierwszy w 21-letniej historii klubu. Górnik, mimo efektownej wygranej, nie zapewnił sobie jeszcze utrzymania. Potrzebuje do niego punktu w ostatniej kolejce we Wrocławiu lub braku zwycięstwa Górnika Zabrze nad Termaliką.