Podbeskidzie podzieliło się punktami z GKS-em Bełchatów. Brunatni stracili pozycję lidera
W ostatnim meczu 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie zremisowało z GKS-em Bełchatów 1:1. Bramki w Bielsku-Białej padały dopiero po przerwie. Prowadzenie "Góralom" dało trafienie Sylwestra Patejuka, remis uratował beniaminkowi Paweł Komołow.
Bełchatowianie przyjechali do Bielska-Białej z myślą o obronie pozycji lidera Ekstraklasy, ale na mecz z Podbeskidziem musieli wyjść nieco osłabieni. Z powodu czerwonej kartki drugi raz pauzował Bartosz Ślusarski, zaś kontuzje wykluczyły z gry Mateusza Maka, Alexisa Norambuenę i Adriana Bastę. Gospodarze mogli z kolei liczyć na powrót Macieja Korzyma, który tydzień temu cierpiał na zatrucie pokarmowe, a także powracającego po przymusowej przerwie Marka Sokołowskiego.
Być może właśnie zmiany w wyjściowych jedenastkach sprawiły, że pierwsze minuty obie drużyny poświęciły na wzajemne “badanie” swoich możliwości. W pierwszym kwadransie na boisku nie działo się nic ciekawego, ale za to później nastąpiło prawdziwe tąpnięcie. W przeciągu dwóch minut kibice na stadionie przy Rychlińskiego mogli być świadkami aż trzech goli – czujność Arkadiusza Malarza sprawdzili Maciej Iwański i Sokołowski, którzy oddali pierwsze groźne strzały na bramkę GKS-u, a odpowiedź gości mogła być piorunująca. Fatalny błąd popełnił Bartłomiej Konieczny, Łukasz Wroński łatwo go wyprzedził, ale w sytuacji sam na sam z Michalem Peskoviciem strzelił minimalnie obok słupka.
W drugim kwadransie pierwszej połowy bliższe strzelenia gola było Podbeskidzie. W 30. minucie Damian Chmiel technicznym strzałem w górny róg bramki próbował zaskoczyć Malarza, ale ten zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Chwilę później jego sprzymierzeńcem okazała się poprzeczka, gdy po dośrodkowaniu Iwańskiego groźnie główkował Tomasz Górkiewicz. Bielszczanie mieli problemy z płynnością w grze, ale to po ich stronie była w tym meczu inicjatywa. Bardziej rozczarowywali goście, którzy prezentowali się znacznie słabiej niż w poprzednich spotkaniach. Mało widoczni na obu flankach byli Michał Mak I Łukasz Wroński, zaś w środku pola “Brunatni” rozgrywali piłkę zbyt wolno, by zaskoczyć “Górali”. Mimo tego, goście niespodziewanie mogli schodzić na przerwę z prowadzeniem – po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Adama Mójty swoich byłych kolegów z zespołu przechytrzył Błażej Telichowski, który jednak o mały włos minął się z piłką.
W odróżnieniu do poprzednich spotkań Podbeskidzia, reprymenda Leszka Ojrzyńskiego nie wpłynęła po przerwie pozytywnie na jego podopiecznych. W grze “Górali” było momentami sporo przypadkowości, zaś bełchatowianie zaczęli nieco szybciej operować piłką. Nie przełożyło się to jednak na klarowne sytuacje pod bramką Michala Peskovicia i wydawało się, że mamy do czynienia z typowym meczem na 0:0. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wziął Sylwester Patejuk. Skrzydłowy gospodarzy pojawił się na boisku w 67. minucie i już pięć minut później dał prowadzenie swojej drużyny mocnym strzałem zza pola karnego. Tym samym uczcił swój jubileuszowy, setny oficjalny występ w barwach Podbeskidzia.
Zdobyta bramka natchnęła do lepszej gry gospodarzy, którzy w kolejnych minutach tworzyli sobie więcej okazji do powiększenia prowadzenia. Bohaterem bełchatowian dwukrotnie okazał się jednak Malarz, broniąc strzał z rzutu wolnego Iwańskiego i wygrywając pojedynek sam na sam z Chmielem. W ostatnich minutach przebudzili się jednak goście, na których świetnie podziałała potrójna zmiana przeprowadzona przez Kamila Kieresia. W 83. minucie “Brunatni” wykorzystali chaos w defensywie bielszczan, dzięki czemu doprowadzili do wyrównania. Atomowy strzał Maka sparował na słupek Pesković, ale piłka ponownie trafiła pod nogi pomocnika gości, a ten dograł ją przed bramkę do Pawła Komołowa. Rezerwowy bez problemów umieścił piłkę w pustej bramce, strzelając swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie.
W końcówce Podbeskidzie było jeszcze o krok od strzelenia decydującego gola, ale po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i zgraniu głową Koniecznego piłkę meczową zmarnował Dariusz Pietrasiak, trafiając wprost w Arkadiusza Malarza. Tym samym Podbeskidzie i GKS musieli zadowolić się podziałem punktów, który raczej nie krzywdzi żadnej z drużyn.