Piast dwa razy przegrywał z Podbeskidziem, ale odrobił straty i szczęśliwie zwyciężył w Gliwicach [ZDJĘCIA]
Na zakończenie piątkowych zmagań w 27. kolejce Ekstraklasy, Piast dwukrotnie przegrywał z Podbeskidziem, ale ostatecznie odrobił straty i wygrał to spotkanie 3:2.
Pierwsze minuty spotkania w Gliwicach były wyrównane, jednak z obu stron brakowało konkretów... do 9. minuty. Wówczas niecelne podanie Marcina Pietrowskiego wykorzystał Kohei Kato, który dopadł do piłki i uderzył na bramkę. Futbolówka trafiła w nogę Urosa Koruna i trafiła do bramki, tuż obok zaskoczonego Jakuba Szmatuły. Gliwiczanie odpowiedzieli zaledwie 8 minut później, kiedy piłka powędrowała do wbiegającego w pole karne Gerarda Badii. Hiszpan dograł futbolówkę na piąty metr, gdzie próbował interweniować Emilijus Zubas. Uprzedził go jednak Paweł Baranowski, który skierował piłkę do własnej bramki.
Z każdą kolejną akcją mecz jeszcze bardziej się rozkręcał. W 22. minucie sprzed szesnastki uderzył Gerard Badia, ale piłkę wyłapał golkiper Podbeskidzia. Niecałe dziesięć minut później Damian Chmiel uderzył niecelnie z kilku metrów. Dwie minuty przed końcem pierwszej części spotkania Paweł Baranowski z problemami interweniował po groźnym dośrodkowaniu Gerarda Badii, które mogło zakończyć się drugą bramką samobójczą.
W drugiej połowie przypadku było już mniej. W 59. minucie Jozef Piacek dopadł do piłki w polu karnym rywali i od razu uderzył na bramkę pokonując Jakuba Szmatułę. Już chwilę później gospodarze mieli aż dwie okazje do wyrównania wyniku rywalizacji. Najpierw gliwiczanie nie wykorzystali zamieszania pod bramką rywali po dośrodkowaniu Gerarda Badii, a następnie jeden z obrońców Podbeskidzia wybił piłkę sprzed linii bramkowej po główce Urosa Koruna.
Mówią jednak, że co się odwlecze to nie uciecze. W 80. minucie niefortunnie we własnym polu karnym interweniował Jozef Piacek i do piłki dopadł Josip Barsić, który nie zmarnował dogodnej sytuacji i umieścił piłkę w bramce. Kiedy dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry wszyscy myśleli, że mecz skończy się remisem, Mateusz Mak został wycięty przez Adama Deję w polu karnym. Do wykonania jedenastki podszedł Kamil Vacek. Emilijus Zubas wyczuł intencje strzelającego i odbił futbolówkę, jednak dobitka była już celna i Czech wpakował piłkę do bramki.