Po udanym czteroleciu grozi nam najgorszy mundial w historii
Przed pożegnaniem z mundialem w polskiej kadrze jest mnóstwo żalu i rozgoryczenia, bo po czterech udanych w sumie latach, coś bezpowrotnie się kończy. Jest fatalnie, a może być jeszcze gorzej, gdyż przed ekipą Nawałki mecz o to, by nie być najgorszym w historii.
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
Trening reprezentacji Polski przed meczem z Japonią:
Polska w finałach mistrzostw świata grała wcześniej siedem razy. Nie licząc tego przedwojennego startu w 1938 roku we Francji gdzie rywalizowało 16 drużyn (zagraliśmy tam jeden mecz, przegrywając po dogrywce z Brazylią 5:6), w pozostałych finałach po fazie grupowej odpadaliśmy dwa razy – w 2002 roku w Korei Południowej i w 2006 w Niemczech. To po tych turniejach utarło się powiedzenie obowiązujące do dziś, że Biało-Czerwoni na finałach grają trzy mecze - otwarcia, o wszystko i o honor. Tak stało się również w Rosji, ale trzeba jeszcze ten mecz o honor z Japonią wygrać, jak to zrobiła ekipa Jerzego Engela w Azji pokonując USA 3:1 i jak cztery lata później drużyna Pawła Janasa z Kostaryką (2:1).
[przycisk_galeria]
Czy zdajecie sobie panowie sprawę z powagi sytuacji? Czy wiecie, że okres udanego w sumie czterolecia polskiej piłki może się zakończyć najgorszym wynikiem na mundialu? - spytałem podczas poniedziałkowej konferencji w Soczi Adama Nawałkę i Roberta Lewandowskiego.
- Doskonale zdajemy sobie sprawę i myślę, że co do postawy w naszym najbliższym meczu z Japonią, to słowa są zbędne. To czyny zadecydują o tym, jak to będzie wyglądało na boisku. Wierzę w tą drużynę, nigdy mnie nie zawiodła i wierzę, że tak będzie w tej trudnej sytuacji. To ja decyduję co się tutaj dzieje i proszę nie wciągać w to zawodników. Wierzę, że będzie to mecz, który da nam dużo satysfakcji – odpowiedział selekcjoner.
- Zdaję sobie sprawę, że nie jesteśmy w komfortowej sytuacji mentalnej, ale na pewno się nie poddamy i będziemy walczyli w tym ostatnim meczu o honor i o to, by zdobyć punkty i zakończyć mundial pozytywnym aspektem. Nie będzie to łatwy mecz, ale nie możemy schować głowy w piasek i nie możemy się poddać. Nie wyszły nam dwa mecze, ale musimy wyjść na ten ostatni i dać to co mamy. Nie mamy nic do stracenia i nie będziemy się już niczego bali, bo nie mamy się czego bać. To mecz na mundialu i musimy walczyć o to, by było lepiej – dodał Lewy.
Dużo górnolotnych słów, z których niewiele wynika, bo takie deklaracje słyszeliśmy z ust Nawałki i Lewandowskiego na początku Misji Rosja, przed fatalnym spotkaniem z Senegalem (1:2) i z ust prezesa Zbigniewa Bońka, przed upokarzającym starciem z Kolumbią (0:3). Trener i jego ludzie ze sztabu i prezes godzinami zresztą mogą opowiadać, jak to dobrze przepracowano okres przygotowawczy i jak świetnie są rozpracowani rywale. Jaką dobrą selekcję przeprowadzona została przed mundialem, na który zabrani zostali najlepsi piłkarze. Peany dotyczyły też kapitalnej ich zdaniem bazy w Soczi, o którą bili się też Niemcy i skąd można podziwiać piękne widoki na Morze Czarne oraz wyskoczyć do delfinarium.
Skoro jest tak dobrze, do dlaczego jest tak źle?
Z obozu kadry docierają sygnały, że jednak nie jest tak różowo. Kamil Grosicki ma żal, że nie grał od początku z Kolumbią, bo był do tego przyzwyczajony i wtedy może dać drużynie więcej. Kamil Glik, że był gotowy na drugi mecz od początku, ale trener zadecydował inaczej. Maciek Rybus skarżył się, że kompletnie pogubił się w systemie gry, jaki na mecz o wszystko w Kazaniu zaproponował Nawałka. W zespole porobiły się grupki, a kapitan zamiast wszystko scalać, stoi z boku?
Czy to wszystko wymysły dziennikarzy, jak sugerował Robert Lewandowski? Czy rzeczywiście brakowało nam jakości, bo zawodnicy nie grali w swoich klubach tyle co dwa lata temu przed Euro we Francji, gdzie dotarliśmy do ćwierćfinału?
Trudno takie tłumaczenia kupić, zwłaszcza gdy ma się w pamięci wtorkowy pojedynek mistrza Europy Portugalii z Iranem. Persowie grali z olbrzymią pasją do samego końca, zremisowali 1:1 i z płaczem zalegli na murawie, ale z podniesioną głową mogą wracać do domu. Zdobyli na mundialu cztery punkty, zachwycili cały piłkarski świat i trudno szukać tam piłkarzy z Bayernu czy Juventusu.
Polacy w dwóch meczach zaprezentowali natomiast antyfutbol i stali się pośmiewiskiem kibiców także tu, w Rosji. Błędów czysto sportowych, jak i logistycznych popełnionych zostało mnóstwo, nie da się też obronić tego co głoszą Nawałka i Boniek, że baza w Soczi jest super. Olbrzymia wilgotność i upały mają wielki wpływ na organizm i wydolność i musiały się odbić na poczynaniach piłkarzy na boisku. W meczu z Senegalem poruszali się jak muxchy w smole, a z Kolumbią pary starczyło na 15 minut.
Przed czwartkowym meczem w Wołgogradzie z Japonią (godzina 16), Biało-Czerwoni stają przed trudnym wyzwaniem, bo rywale walczą o wyjście z grupy. Będą zmiany w polskiej drużynie i można być praktycznie w 100 procentach przekonanym, że od początku w obronie zagra Kamil Glik, a w bramce Wojciecha Szczęsnego zastąpi Łukasz Fabiański.