Po piętnastu latach Lech wygrał z Widzewem na Piłsudskiego
Po raz pierwszy od piętnastu lat Lech Poznań zdołał odnieść zwycięstwo na boisku Widzewa Łódź. Decydującą o wyniku bramkę zdobył w 80. minucie Rafał Murawski, a całą akcję zapoczątkował świetnym podaniem siedemnastoletni Karol Linetty, który przyćmił wszystkich „Dzieciaków Mroczkowskiego”.
Oba zespoły przystąpiły do spotkania osłabione brakiem dwóch podstawowych zawodników. Szkoleniowiec gospodarzy Radosław Mroczkowski musiał zestawić wyjściową jedenastkę bez kapitana zespołu Macieja Mielcarza. Doświadczony bramkarz łódzkiego klubu podczas treningu zerwał więzadła w kolanie i czeka go półroczna przerwa w grze, a pod jego nieobecność szansę debiutu w Ekstraklasie otrzymał Czarnogórzec Milos Dragojević. Ponadto za żółte kartki pauzował Radosław Bartoszewicz, w związku z czym duet defensywnych pomocników stworzyli Sebastian Dudek i Alex Bruno.
Z tego samego powodu trener Lecha Mariusz Rumak nie mógł postawić na Łukasza Trałkę, którego w wyjściowej jedenastce zastąpił wracający po kontuzji Gergo Lovrencsics. O ile Węgier szybko wrócił do zdrowia i mógł zagrać w Łodzi, o tyle z urazem pięty nie uporał się jeszcze Bartosz Ślusarski, w ataku Lecha, podobnie, jak przed tygodniem w spotkaniu z Wisłą Kraków, zagrał Bartosz Bereszyński.
Spotkanie od początku nie było porywającym widowiskiem. W pierwszej połowie widoczna była spora przewaga zespołu z Poznania, zawodnicy Lecha częściej utrzymywali się przy piłce, gra toczyła się głównie na połowie Widzewa. Przyjezdni postawili głównie na grę skrzydłami i próby dośrodkowań w pole karne rywala, jednak nie przynosiło to zamierzonego skutku, czyli okazji bramkowych. Widoczny był brak Ślusarskiego – co jak co, ale głową napastnik „Kolejorza” grać potrafi i jest bardzo przydatny w takich sytuacjach. Bereszyński walczył, starał się, ale często po prostu przepychali go obrońcy Widzewa z Thomasem Phibelem na czele.
Efekt był taki, że do przerwy lechici oddali dwa celne strzały na bramkę Dragojevicia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową uderzał Manuel Arboleda, później jeszcze z dystansu próbował Aleksander Tonew, ale w obu sytuacjach dobrze poradził sobie golkiper łódzkiej drużyny. Z kolei zawodnicy Widzewa ani razu nie zmusili do wysiłku stojącego między słupkami w zespole Lecha Jasmina Buricia.
Nieco ciekawiej zrobiło się po przerwie. Widzew próbował przejąć inicjatywę, podopieczni Mroczkowskiego częściej zaczęli pojawiać się w szesnastce Buricia, natomiast goście nie zamierzali oddać pola rywalowi. Przez pierwszy kwadrans wydawało się, że to gospodarze mają przewagę, ale lepsze sytuacje mieli lechici. A konkretnie Lovrencsics, który wcześniej spisywał się przeciętnie, często irytował niedokładnościami w przyjęciu i odegraniu piłki. W 49. minucie 24-letni ofensywny pomocnik przyłożył z dwudziestu metrów wprost w poprzeczkę, a dziesięć minut później po fatalniej stracie Łukasza Brozia i dograniu Aleksandara Tonewa strzał Węgra obronił Dragojević.
Po godzinie gry szkoleniowiec Lecha zdecydował się na dwie zmiany, zdejmując obydwu skrzydłowych, czyli Mateusza Możdżenia i Aleksandara Tonewa, a szansę gry otrzymali Vojo Ubiparip i Karol Linetty. Dla urodzonego w Żninie siedemnastolatka był to drugi występ w Ekstraklasie i po raz kolejny pokazał, że zasługuje na grę na najwyższym szczeblu. Dwukrotnie oszukał graczy Widzewa w ten sposób, że ci musieli ratować się faulami. Ale prawdziwą próbkę swoich umiejętności dał dwadzieścia minut później.
Zanim na dobre błysnął Linetty, szansę jeszcze miał Widzew, ale w poprzeczkę trafił Marcin Kaczmarek. W osiemdziesiątej minucie mieliśmy już popis młodego pomocnika. Linetty zagrał wspaniałą piłkę za plecy obrońców do wychodzącego na czystą pozycję Ubiparipa, temu odskoczyła piłka, przez co z interwencją zdążył Dragojević. Odbita przez golkipera gospodarzy piłka trafiła pod nogi Rafała Murawskiego, a ten zachował mnóstwo zimnej krwi, przełożył dobie piłkę na prawą nogę, położył dwóch obrońców i z najbliższej odległości huknął pod poprzeczkę do pustej bramki.
Na początku sezonu zachwycaliśmy się łódzkimi „Dzieciakami Mroczkowskiego”, a w piątek przyćmił ich Karol Linetty. Niedawno trener Mariusz Rumak narzekał, że nie ma zawodnika na pozycję „10”, a po meczu z Widzewem pewnie zmieni zdanie. Wychowanek Sokoła Damasławek znacząco przyczynił się do odniesienia przez jego zespół zwycięstwa i pokazał, że powinien otrzymywać kolejne szanse w Ekstraklasie.
LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net