Po meczu Górnik Zabrze - Wisła Kraków: Na murawę wszedł gość, który chciał wygrać mecz
Piątkowe zwycięstwoGórnika Zabrze nad Wisłą Kraków było w dużej mierze wynikiem decyzji szkoleniowców obu klubów.
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
- Wejście Łukasza Wolsztyńskiego dało nam to, czego potrzebowaliśmy. Strzelił gola, dał impuls drużynie, wygrywał pojedynki - mówił po piątkowym meczu Górnika Zabrze z WisłąKraków (4:2) trener gospodarzy Marcin Brosz.
Szkoleniowiec, który promieniał szczęściem, wprowadzeniem Wolsztyńskiego trafił w dziesiątkę. Napastnik zabrzan zrobił różnicę, która zadecydowała o wygranej, która ściągnęła z Górnika presję związaną z serią jedenastu meczów bez kompletu punktów. Rodziło się jednak pytanie dlaczego będący w takiej dyspozycji piłkarz rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.
- Musieliśmy mieć plan na całe spotkanie, a nie tylko na jego początek - tajemniczo odpowiedział Brosz.
- Na murawę miał wejść gość, który chce za wszelką cenę wygrać . Tak mnie mobilizował trener, a ja też miałem w sobie taką determinację - potwierdzał sam zainteresowany. - Dawno nie czuliśmy tak wielkiej radości, byliśmy już jej spragnieni. Trudno to opisać słowami, jak bardzo nam zależało, jak wiele pracy w to włożyliśmy i jaką w nagrodę mamy satysfakcję.
Wejście Wolsztyńskiego, który po dwóch minutach strzelił gola na 1:1 było majstersztykiem, natomiast fatalny błąd popełnił Artur Skowronek, który tuż po bramce Wisły na 2:1 ściągnął z murawy Pawła Brożka. Te dwa posunięcia trenerów zadecydowało o ostatecznym rozstrzygnięciu.
- Paweł ma trochę problemów z łydką, cały czas zostawia serce na boisku i gra na swoją odpowiedzialność, więc nie chcieliśmy ryzykować - tłumaczył później trener Białej Gwiazdy.
Sam piłkarz raczej nie podzielał tej diagnozy, bo przyznawał, że był w stanie grać dalej.
[polecane]19466499,19466087,19462845,5735826;1;Zobaczcie koniecznie[/polecane]
Zejście Brożka, który w 2 minucie zdobył swoją 149 bramkę w Ekstraklasie i zmniejszył do 4 trafień dystans do Kazimierza Kmiecika, a przy drugim golu zaliczył błyskotliwą asystę głową, dało obronie Górnika wyraźny oddech. Napędzani przez Wolsztyńskiego gospodarze zepchnęli krakowian do obrony i zadawali kolejne ciosy.
-Dla mnie najważniejsze było to, że po trzeciej bramce zespół dalej szedł do przodu z chęcią zdobywania kolejnych - podkreślił Brosz.
- Ten mecz zabiła sytuacja z rzutem karnym na 3:2 - twierdził natomiast Skowronek.
Warto przypomnieć, że schodzących przy wyniku 0:1 na przerwę zabrzan żegnała burza gwizdów i krzyk „k... m.., zacznijcie grać!”.
- Co się działo w szatni i jak chłopcy reagowali na tę sytuację? Powiem tak: druga połowa i cztery strzelone bramki są najlepszą odpowiedzią na to pytanie - opowiadał trener gospodarzy.
Dwie z bramek strzelił Jesus Jimenez, jedną dołożył Igor Angulo. Hiszpanie, którzy w mroźnych warunkach początkowo mieli wyraźne problemy z współpracą, w końcówce zamienili się w perfekcyjnie działający tandem.
- Gol Brożka stracony zaraz na początku zabił w nas pewność siebie, dlatego ta pierwsza połowa była taka okropna - przyznał Angulo. - W drugiej częściej byłem przy piłce, czułem się zdecydowanie lepiej, a przy karnym widziałem, że bramkarz wybrał jeden z rogów, więc z premedytacją strzeliłem w środek... Mamy mniej punktów niż zasługiwalibyśmy za naszą grę, ale teraz będzie już tylko lepiej - podsumował piątkowe wydarzenia król strzelców Ekstraklasy.
[polecane]16662561,16674629,19161369,16816629;1;Nie przegapcie[/polecane]