PKO Ekstraklasa. Kapitalny mecz ŁKS-u! Beniaminek ograł Zagłębie i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa
PKO Ekstraklasa. ŁKS Łódź pokonał przed własną publicznością Zagłębie Lubin (3:2) w środowym meczu 21. kolejki PKO Ekstraklasy. Spotkanie obfitowało w emocje i wiele zwrotów akcji. Ostatecznie beniaminek, zajmujący ostatnie miejsce w tabeli, wreszcie zwyciężył i tym samym jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Trener Kazimierz Moskal w meczu z Zagłębiem wrócił do ustawienia z nominalnym defensywnym pomocnikiem i o dziwo tym razem był nim nie Łukasz Piątek a Dragoljub Srnić. Serb wraz z Ricardo Guima mieli więc zabezpieczyć środek pola, natomiast rola kreatora ofensywnych poczynań beniaminka spadła na Antonio Domíngueza. Hiszpan starał się podołać zadaniu i już w pierwszym kwadransie popisał się kilkoma naprawdę ciekawymi akcjami, na czele z tą, którą zakończył silnym strzałem z osiemnastu metrów (dobrze ustawiony bramkarz Dominik Hładun nie dał się zaskoczyć).
Na nudę nie narzekał także Arkadiusz Malarz. W 7. minucie w łódzką defensywę jak nóż w masło wjechał Dejan Dražić i gdyby nie interwencja doświadczonego golkipera „miedziowi” bardzo szybko objęliby w al. Unii 2 prowadzenie (chwilę po próbie Serba próbował jeszcze Damjan Bohar, lecz temu akurat zabrakło precyzji).
O serbskim pomocniku ŁKS wspomnieliśmy na początku nie bez powodu, bo to w dużej mierze dzięki niemu oraz refleksowi Carlosa Morosa Gracia „Rycerze Wiosny” objęli w 18. minucie prowadzenie. Dragoljub Srnić huknął jak z armaty, a choć futbolówka odbiła się od słupka, szczęśliwie dla łodzian spadła blisko hiszpańskiego obrońcy, który przytomnym uderzeniem głową zdobył swoją premierową bramkę dla ŁKS.
Dodajmy, że w Gdyni Moros asystował przy golu Ricardo Guimy i to właśnie ten ostatni powinien podwyższyć prowadzenie w środę. Portugalczyk stanął oko w oko z bramkarzem „miedziowych” (wcześniej piłkę przejął Jakub Wróbel) - niestety, tym razem zabrakło mu precyzji (sytuacja powtórzy się w 37. minucie), co zresztą na łodzianach zemściło się błyskawicznie. Tuż przed upływem drugiego kwadransa piłkę dośrodkował na pole karne gospodarzy Filip Starzyński, a Carlos Moros Gracia niefortunną interwencją skierował futbolówkę do własnej bramki.
Co na to ŁKS? ŁKS na szczęście nie zwiesił głów i ponownie objął prowadzenie pięć minut później. Szybką kontrę zainicjowaną przez Jakuba Wróbla zwieńczyć strzałem próbował Antonio Domínguez i także on cieszył się po chwili z premierowego trafienia, choć nie od razu, bo to jego pierwsze uderzenie zatrzymał ręką Jewgienij Baszkirow, więc sędzia wskazał na wapno. Hiszpan nie pomylił się, ba, niewiele brakowało, by z jedenastu metrów uderzał jeszcze raz w pierwszej połowie, tym jednak razem sędzia (po konsultacji z VAR-em) odwołał swoją pierwszą decyzję i koniec końców po starciu Morosa z Saša Baliciem w szesnastce lubinian podyktował rzut wolny dla gości.
ŁKS po świetnym widowisku prowadził do przerwy 2:1, w czym duża zasługa także Arkadiusza Malarza, bo nie można nie wspomnieć o tym, że kapitan beniaminka w pierwszej połowie trzykrotnie wygrał pojedynki z napastnikami Zagłębia, choć w co najmniej dwóch z nich był, jak się wydawało, na straconej pozycji.
Zespół trenera Kazimierza Moskala nie zadowolił się golem przewagi i w 55. minucie Dominik Hładun wyciągał futbolówkę z siatki po raz trzeci. Znów było na czym oko zawiesić - ładna była tu bowiem i asysta Jakuba Wróbla, a jeszcze piękniejsze wykończenie Adama Ratajczyka, który wpierw zabawił się z Bartoszem Kopaczem i Saša Baliciem, następnie zaś kropnął do bramki.
W tym momencie Zagłębie rzuciło do odrabiania strat, a łodzianie skupili przede wszystkim za defensywie oraz szybkich kontratakach. Po jednej z nich spudłował niemiłosiernie trzeci raz tego dnia Ricardo Guima, lecz sympatykom ŁKS nawet pudła Portugalczyka nie mogły w środę zepsuć humoru. Na nieco ponad kwadrans przed końcem spotkania przyjezdni za sprawą rezerwowego Bartosza Białka zmniejszyli straty (Arkadiusz Malarz zderzył się z obrońcą ŁKS, czego bramkarz o mały włos nie przypłacił poważną kontuzją).
W związku z dłuższą przerwą w grze sędzia przedłużył zawody o sześć minut, lecz ełkaesiacy dowieźli prowadzenie do ostatniego gwizdka. To pierwsze zwycięstwo beniaminka w ekstraklasie od 94 dni. Jest jeszcze nadzieja?
Atrakcyjność meczu: 8/10
Piłkarz meczu: Alvaro Dominguez