PKO BP Ekstraklasa. Arka Gdynia podejmuje u siebie Wisłę Płock. Mimo, że koronawirus dotarł do Polski, mecz ma się odbyć z udziałem widzów
Po mizernej grze i porażce w środę na wyjeździe z Piatem Gliwice Arkę Gdynia czeka w sobotę spotkanie u siebie z Wisłą Płock.
fot. Przemysław Świderski
Żółto-niebiescy, których celem jest utrzymanie się w tym sezonie w PKO BP Ekstraklasie, muszą w końcu zacząć konkretnie punktować, gdyż rywale w dolnych rejonach tabeli niestety im uciekają. Arka niemal na pewno będzie mogła liczyć w sobotę o godz. 15 na stadionie miejskim przy ul. Olimpijskiej 5 na wsparcie kibiców. Mimo doniesień o zagrożeniu koronawirusem, który dotarł już do Polski, nie zapadły decyzja, aby mecz miał zostać rozegrany bez udziału publiczności.
[cyt color=#000000]- Nie otrzymaliśmy takich dyspozycji od przedstawicieli spółki Ekstraklasa, prowadzącej rozgrywki - mówi Tomasz Rybiński, rzecznik klubu. - Trwa więc sprzedaż biletów na mecz z Wisłą Płock.[/cyt]
Arkowcy, jeśli myślą o zainkasowaniu jutro trzech punktów i poprawieniu nieciekawej sytuacji w tabeli PKO BP Ekstraklasy, muszą zaprezentować się w starciu z „Nafciarzami” z Płocka zdecydowanie lepiej, niż w Gliwicach. Wyjazdowy mecz przeciwko aktualnemu mistrzowi Polski żółto-niebieskim ewidentnie nie wyszedł. Podopieczni trenera Aleksandara Rogica nie wyglądali na zespół, który gra z nożem na gardle o pozostanie w PKO BP Ekstraklasie.
Arka przez niemal całe spotkanie nie potrafiła zmusić do wymagających interwencji bramkarza Piasta Frantiska Placha. Natomiast Pavels Steinbors miał w tym samym czasie sporo pracy. Łotysz nie pierwszy raz już w tym sezonie bronił dobrze, jednak nie zdołał ustrzec żółto-niebieskich przed porażką. W 29 minucie spotkania był bezradny, kiedy Jorge Felix ograł Douglasa Bergqvista i trafił piłką w słupek. Futbolówka odbiła się tak niefortunnie dla żółto-niebieskich, że spadła prosto pod nogi Piotra Parzyszka. Napastnik Piasta nie miał większych problemów, aby skierować ją do siatki. Choć do końca spotkania pozostało jeszcze wiele czasu, gdynianie w żaden sposób nie byli w stanie mocniej nacisnąć na gospodarzy. To Piast nadal dochodził do groźnych sytuacji strzeleckich. Dopiero w 87 min. spotkania po koronkowym rozegraniu piłki z Dawitem Schirtladze o skuteczne uderzenie mógł, a nawet powinien pokusić się Nemanja Mihajlović. Serb niestety fatalnie przestrzelił, przenosząc piłkę nad poprzeczką. Zawodnicy z Gdyni na szczęście zdają sobie sprawę, że nie mogą tak prezentować się na boisku, jeśli chcą jeszcze włączyć się do walki o pozostanie w PKO BP Ekstraklasie.
[cyt color=#000000]- Za mało kreowaliśmy akcji ofensywnych - mówi Damian Zbozień, obrońca żółto-niebieskich. - Nie potrafiliśmy wykonać ostatniego podania. Dochodziliśmy do 30 metra i akcje się kończyły. Jedna sytuacja w drugiej połowie mogła dać nam punkt, ale to było jednak słabe spotkanie. [/cyt]
W kontekście jutrzejszego meczu z Wisłą Płock nadziei na bardziej korzystny wynik, niż w Gliwicach, upatrywać można w fakcie, że „Nafciarze” podobnie, jak i żółto-niebiescy, są ostatnio w dołku. Po ich imponującej serii pięciu z rzędu wygranych w PKO BP Ekstraklasie w rundzie jesiennej pozostało jedynie wspomnienie. Wisła nie wywalczyła kompletu punktów od czterech już spotkań. Wypadła tym samym z pierwszej ósemki w ligowej tabeli. Wydaje się, że w obecnych okolicznościach jest to jeden z najbardziej dogodnych dla Arki rywali, aby zgarnąć komplet punktów i zacząć odrabiać straty do Wisły Kraków oraz Górnika Zabrze.
Gdynianie mają świadomość, że tym razem już naprawdę nie za bardzo mogą pozwolić sobie na kolejny, słaby mecz. W następnej kolejce, 15 marca, mają przed sobą na wyjeździe Wielkie Derby Trójmiasta, w których zmierzą się z gdańską Lechią. Kibicom Arki, śledzącym losy pojedynków z rywalem zza miedzy w ostatnich sezonach, nie trzeba tłumaczyć, że w meczu przeciwko biało-zielonym o komplet punktów może być trudno. Dlatego też w szeregach żółto-niebieskich przed jutrzejszym starciem z „Nafciarzami” panuje pełna mobilizacja.
[cyt color=#000000]- To mecz za sześć, a może i nawet za dziewięć punktów - mówi Jakub Wawszczyk, obrońca Arki. - Wisła jest naszym rywalem w walce o utrzymanie. Nie mamy do niej bardzo dużej straty. Trzeba wziąć rewanż za przegrany 1:4 mecz w Płocku i wywalczyć komplet punktów.[/cyt]
W barwach Wisły wystąpić powinien Mateusz Szwoch, wychowanek Arki, który zdobywał z nią Puchar Polski, mistrzostwo kraju juniorów, a w 2016 roku w meczu z Bytovią Bytów w Gdyni strzelił bramkę, która przypieczętowała awans żółto-niebieskich do ekstraklasy. Zawodnik ten pod doskonale mu znanym adresem, przy ul. Olimpijskiej 5, z pewnością będzie chciał pokazać się z dobrej strony.