Piotr Rogala (Górnik Łęczna): Prawdziwy wpływ trenera Smudy zobaczymy dopiero na wiosnę
Rozmawiamy z Piotrem Rogalą, obrońcą Górnika Łęczna, który strzelił dla zielono-czarnych jedną z bramek w ostatnim, wygranym 4:1 meczu z ROW-em 1964 Rybnik.
fot. fot. K. Kurzępa
Zanotowałeś pierwsze trafienie w barwach Górnika i wygraliście mecz, więc na pewno miałeś w sobotę powody do radości.
Tak, udało mi się strzelić bramkę po stałym fragmencie gry. Ćwiczyliśmy bardzo dużo różnych wariantów rzutów różnych na treningach i w końcu w taki sposób zdobyliśmy gola. Później doszło do lekkiej dekoncentracji po pierwszym trafieniu, które na chwilę nas uśpiło i rywale wyrównali. Ale wiedzieliśmy, po co wychodzimy na boisko i zdobyliśmy ważne trzy punkty, które cieszą tak samo jak ilość zdobytych bramek.
Czujecie już, że dzięki trenerowi Franciszkowi Smudzie gracie zupełnie inaczej?
Wiadomo, że nasz styl się trochę zmienił. Częściej kontrolujemy mecze i dłużej utrzymujemy się przy piłce, ale wydaje mi się, że prawdziwy wpływ trenera Smudy zobaczymy dopiero na wiosnę, po zimowym okresie przygotowawczym.
W tym roku macie do rozegrania jeszcze jedną kolejkę. Przed wami wyjazd do Chorzowa, a to nie będzie łatwy mecz, bo Ruch na pewno u siebie łatwo punktów nie odda.
Z pewnością, choć zakładaliśmy taką samą sytuację przed pierwszym meczem z “Niebieskimi” w tym sezonie, a ostatecznie przegrali oni w Łęcznej 1:5. Wydaje mi się, że jak pojedziemy do Chorzowa to nie będziemy się niczego bać i wywieziemy stamtąd trzy punkty.
Jaka była dla ciebie mijająca runda pod względem indywidualnym? W pewnym momencie wypadłeś ze składu na dłuższy czas...
Po pierwszym meczu, który był dla mnie nieudany wypadłem ze składu. Później nie zagrałem w trzech spotkaniach, a potem znowu wróciłem do wyjściowej jedenastki. Następnie do drużyny dołączyli Tomek Midzierski i Michał Markowski. To dwóch doświadczonych zawodników, którzy bardzo dobrze sobie radzili, a ja wiedziałem, gdzie jest moje miejsce. Jednak walczyłem o skład do ostatniego meczu, bo wiem na co mnie stać i chcę to pokazać. Dlatego teraz trzeba jeszcze dołożyć cegiełkę do udanego końca rundy w Chorzowie.
Chyba nie ma lepszego powrotu do składu niż strzelona bramka?
Czułem, że trafię do siatki i parę osób też mi to wróżyło przed meczem. Jak już poszła pierwsza bramka, to wydaje mi się, że teraz mogą być kolejne. Wzrost pozwala mi na to, by być groźnym przy stałych fragmentach. Skoro trener posyła mnie do przodu i nie trzyma z tyłu przy stałych fragmentach, to wydaje mi się, że jest duża szansa, że w następnych meczach też będę widziany w polu karnym rywali.