menu

Piotr Nowak, trener Lechii Gdańsk: Musimy mieć nawyk wygrywania

22 lipca 2016, 16:45 | Paweł Stankiewicz

Lechia Gdańsk w poniedziałek zagra w Lublinie z Górnikiem Łęczna swój drugi mecz ekstraklasowy w tym sezonie. Piotr Nowak, trener biało-zielonych, wracał jeszcze myślami do przegranej inauguracji z Wisłą w Płocku.


fot. Fot. Przemysław Świderski

- Statystyki nie oddają w pełni tego, co działo się na boisku. Nie przestaliśmy grać w piłkę, ale nasza struktura nie była dość dobra - uważa Nowak. - To, co gubiło nas w meczach wyjazdowych, to błędy popełniane seriami. Bramka stracona w Płocku to konsekwencja kilku błędów. Wybicie było złe, zagapienie, strata, nie powalczenie o piłkę. To była nonszalancja, a może arogancja. Prowadzimy 1:0, prowadzimy grę i jest myśl, że nic nam się nie stanie. Niepokojące jest, że ,mieliśmy ponad 600 podań, Wisłą połowę tego, a strzałów oddała więcej. Podawanie dla podawania do niczego nie prowadzi i musimy przełożyć to na strzały i sytuacje. Nasza przewaga w posiadaniu piłki była do 75 minuty. W ostatnich 15 minutach spadła do 47 procent. Przegrywaliśmy, a nie posiadaliśmy piłki, żeby przeprowadzić szybko akcje, przez co były rwane. W naszej grze było za dużo niedokładności.

Szkoleniowiec biało-zielonych zwraca uwagę, co musi zmienić się w grze zespołu w kolejnych meczach.

- Nie może być tak, że wychodzimy na boisko z przekonaniem, że wygramy 3:0 albo 4:0 i wrócimy do domu. Duże pole do popisu jest dla sztabu szkoleniowego i samych piłkarzy. Nie może się kończyć na pustych deklaracjach. Meczów nie wygrywa się deklaracjami, umiejętnościami, utrzymywaniem przy piłce tylko mądrością, determinacją, zaangażowaniem i wyrachowaniem. Musimy się do tego dostosować. Do meczów trzeba podejść z odpowiedzialnością, wiarą i pokorą. W ekstraklasie co tydzień trzeba potwierdzać swoje umiejętności - mówi Nowak.

Trener Lechii uważa, że zespół miał w Płocku głównie problem strukturalny.

- Nie było gry zespołowej. To nie była drużyna, która stara się grać kombinacyjnie, a bardziej indywidualnie. Z tego brała się rwana gra i nie przeprowadzaliśmy akcji. Nie skłaniam się ku temu, że decydowała przewaga Wisły pod względem fizycznym, motorycznym czy kondycyjnym. Wszyscy musieliśmy wracać, bo przestrzeń była zbyt duża. Pod względem strukturalnym był problem. Czasami w defensywie byliśmy zbyt blisko siebie, czasami zbyt daleko. Nie było to łączone. Było miejsce dla przeciwnika, którzy to wykorzystywał, a my trzy razy więcej się nabiegaliśmy niż zespół, który czekał na nas - twierdzi szkoleniowiec biało-zielonych.

Nowak zdradził, że w tygodniu drużyna pracowała nad tym, aby te błędy z meczu w Płocku wyeliminować.

- Pracowaliśmy nad tym nie tylko na tablicy, ale i na boisku. Pewne rzeczy można skorygować. Zawodnicy nie mogą tylko patrzeć na ławkę, ale sami muszą korygować pewne rzeczy na boisku. Kompleksowa wspólna praca ma do tego doprowadzić, żeby sami podejmowali decyzje, a my pokażemy im opcje, jeśli chodzi o sposób gry, budowanie akcji, wykończenie. Nie można grać meczu w jednym tempie. To jest samobójstwo taktyczne i mentalne. Grając 90 minut w jedną stronę nie daje czasu na przygotowanie i zbudowanie akcji. Co minutę mnie strzela się bramki, a my graliśmy tak, jakby to były puchary i potrzebujemy trzech goli, żeby awansować. W Łęcznej na pewno nie będzie łatwiej, może być trudniej. Musimy poprawić mentalność. Zwycięstwa są nawykiem, tak jak porażki. Musimy mieć nawyk wygrywania. Jest wiele do poprawienia w sferze mentalnej. Meczu siebie i na wyjeździe trzeba tak samo traktować, a pressing, zachowania, budowanie akcji muszą być zachowane, bo to nasza wizytówka - powiedział Nowak.

Trener Lechii przyznaje, że rozmawia z piłkarzami, aby przed meczem z Górnikiem Łęczna nie poczuli się zbyt pewnie.

- Będę ich bardzo uczulał, żeby nie pomyśleli w meczu z Górnikiem nic im się złego nie stanie. Zdają sobie sprawę, to ważny mecz dla nas. Nie będzie wielkiego widowiska. Musimy grać w piłkę, poprawić pewne rzeczy i przygotować się na mecz walki - mówi szkoleniowiec biało-zielonych.

Sytuacja kadrowa po meczu z Wisłą zmieniła się o tyle, że do treningu z zespołem po chorobie wrócił już Gerson.

- Sebastian Mila przechodzi rehabilitację i w najbliższym meczu nie zagra. Lukas Haraslin ma zrobioną maskę chroniącą twarz, trenuje w niepełnym wymiarze. Czekamy na zielone światło w jego przypadku, ale prawdopodobnie to potrwa jeszcze kilka dni. Po sparingu są drobne urazy, ale nie powinny być przeszkodą do gry z Górnikiem - zakończył trener Nowak.

Follow @baltyckisport