Piotr Nowak o dawnym Zawiszy i pracy w Lechii
Po sobotnim turnieju oldbojów im. Andrzeja Brończyka w Bydgoszczy rozmawialiśmy z Piotrem Nowakiem. Z Bydgoszczy odszedł w 1990 roku. Następne dwa lata spędził w Turcji, kolejne dwa w Szwajcarii, prawie sześć w Niemczech, by na pięć sezonów polecieć do Stanów Zjednoczonych. Tam rozpoczął pracę trenerską. Od stycznia tego roku prowadzi Lechię Gdańsk. Obecnie jego zespół jest liderem ekstraklasy.
fot. Fot. Filip Kowalkowski
W hali „Łuczniczka” rozegrano już 15. turniej imieniem Andrzeja Brończyka, a pana widzimy tu pierwszy raz. Wcześniej nie było okazji przyjechać do Bydgoszczy?
Wiele razy byłem zapraszany do wzięcia w nim udziału, ale nie było to łatwe. Nawet teraz, gdy prowadzę Lechię, w piątek graliśmy mecz i po memoriale muszę wracać do Gdańska. Cieszę się, że w końcu znalazłem czas dla „Kini”. Nareszcie mogłem się spotkać z kolegami i zagrać jak za dawnych dobrych lat. To jest turniej Andrzeja, który był częścią naszego życia. O piłce przegadałem z nim setki godzin. W naszej drużynie mieliśmy wielu utalentowanych zawodników, którzy do tego dołożyli dużo pracy. To był zespół, który świetnie się rozumiał na boisku i poza boiskiem. Wiele razem przeżyliśmy, wiele sobie zawdzięczamy. Stworzyliśmy coś trwałego i tego się nie zapomina. Myślę, że będziemy tworzyć zgraną paczkę, aż do końca naszych dni...
Jak już jesteśmy przy atmosferze memoriału, to jak pan zapamiętał najlepszego bramkarza w historii Zawiszy?
Andrzej nigdy nie rozumiał muzyki, którą wtedy, w latach 80-tych, słuchałem. A był to hip-hop, który wchodził do Polski razem z rapem. Na jednym z obozów ciągle tego słuchałem, w dzień i noc. Brończyk nie mógł tego przeżyć i rzucał we mnie prawie wszystkim, co miał pod ręką, najczęściej poduszkami.
A jak pana forma...?
Co tu kryć. Wiek i zdrowie dają się we znaki. Głowa i serce by chciały, ale nogi już nie niosą.
W treningach Lechii nie bierze pan czasem udziału?
Czasami dołączam do zajęć, lecz nie staram się nikomu niczego udowodnić. Wolę poznać pomysły zawodników na daną akcję, sytuację.
Prowadzona przez pana drużyna jest rewelacją drugiego półrocza. Nic, tylko się cieszyć.
Uważam, że cały ten rok był w naszym wykonaniu bardzo dobry. Co więcej, po rundzie jesiennej mamy na koncie więcej punktów aniżeli w całym zeszłym sezonie. Stworzyliśmy fajną grupę ludzi, która ma wspólny cel i wierzymy, że ta praca w Lechii przyniesie efekty.
Ale chyba skłamałby pan, gdyby stwierdził, że będziecie w grudniu na pierwszej pozycji...
Wiosną walczyliśmy jeszcze o awans do europejskich pucharów, lecz strat punktowych nie udało się już odrobić. Po zakończeniu sezonu z optymizmem patrzyłem na kolejny. Liczyłem, że możemy powalczyć o czołowe lokaty. I tak się dzieje. Chcieliśmy szczególnie poprawić grę na wyjazdach, i ten element też wyszedł na plus. Mamy już na koncie dwanaście wygranych, w tym cztery na obcych boiskach. Kibice mogą być zadowoleni