Piotr Mandrysz: Liga robi się bardzo ciekawa
- Motywuje nas fakt, że jako pierwszy zespół wygraliśmy w Grudziądzu - mówił po wygranej nad Olimpią trener GKS Tychy Piotr Mandrysz. W gorszym nastroju był szkoleniowiec z Grudziądza. - Mecz od początku nie ułożył się po naszej myśli - powiedział Tomasz Asensky.
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse
Olimpia Grudziądz - GKS Tychy 1:3 (BRAMKI, SKRÓT MECZU)
Piotr Mandrysz (GKS Tychy): - Nie będę ukrywał, że bardzo się cieszę z naszego dzisiejszego zwycięstwa. Motywuje nas fakt, że jako pierwszy zespół wygraliśmy w Grudziądzu. Spotkanie było dla nas niezmiernie trudne, gdyż zespół Olimpii to naprawdę dobra drużyna. Uważam, że potencjał ofensywny tej drużyny nakazuje widzieć w niej potentatów do awansu. Można to było zauważyć w dzisiejszym spotkaniu, kiedy gospodarze byli częściej w posiadaniu piłki. Jednak nie czas posiadania piłki przesądza o wygranej, a skuteczność.
Myślę, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była świetna. Zdobyliśmy dwie bramki i mieliśmy okazję do kolejnych. W przerwie uczulałem zawodników, że Olimpia ruszy, bo nie ma nic do stracenia, ale szybko strzelona bramka dała nam komfort grania. Szkoda, że straciliśmy bramkę, ponieważ to tchnęło nadzieję w drużynę gospodarzy, gdyż walczyli do końca spotkania o przeważenie korzystnego rezultatu na swoją korzyść. Udało nam się to przetrwać i zdobyć niezwykle cenne dla nas punkty. Liga robi się bardzo ciekawa.
Adrian Frańczak: Chcieliśmy wygrać i jeszcze namieszać
Tomasz Asensky (Olimpia Grudziądz): - Mecz od początku nie ułożył się po naszej myśli. Naszym planem było nie stracenie bramki, jednak nie udało się zrealizować tego planu. Boisko weryfikuje plany i nie można czasami ich realizować w dalszej części spotkania. Wtedy trzeba improwizować. Bramka na 1:0 zdobyta przez gości znacznie pomniejszyła nasze możliwości. Tyszanie skomasowali swoją obronę, w główniej mierze oczekując swoich szans w kontratakach. Niestety po błędzie Daniela Osieckiego straciliśmy drugą bramkę i tak naprawdę poprzeczka rosła coraz wyżej. Po stracie trzeciej bramki okazała się ona nie do przeskoczenia.
Być może gdyby Maciek Rogalski wykorzystał swoją okazję przy wyniku 1:0 dla GKS, spotkanie to ułożyłoby się zupełnie inaczej. Formacja GKS-u ustawiła się idealnie i ciężko było grać stronami, bowiem jak wiemy, boisko nie należy do szerokich. W przerwie wprowadziłem do gry Roberta Szczota, którego zadaniem było ożywienie naszej gry. Mieliśmy grać stronami, wrzucać ewentualnie w pole karne. Niestety straciliśmy trzecią bramkę, która sprawiła, że niezmiernie trudno nam się grało. W drugiej połowie pomimo straconej bramki byliśmy drużyną znacznie lepszą.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.
Śledź relacje LIVE w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.