Piłkarze w cieniu sędziów. Podsumowanie 4. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Ciężko znaleźć słowa na to, co wyprawiali sędziowie podczas tej kolejki. Adam Lyczmański podarował Pogoni dwie bramki, Robert Małek zabrał Polonii gola i dwa karne. Ci dwaj panowie odpoczną trochę od sędziowania, ale na przymusowe wakacje przydałoby się wysłać jeszcze kilku arbitrów.
fot. sylwester wojtas
Levy nie odmienił Śląska
Trener Stanislav Levy po swoim debiucie w Śląsku nie może być zadowolony ani z wyniku, ani z gry swoich podopiecznych. Żadnej przemiany jak dotąd nie widać – wrocławianie grali chaotycznie i niedokładnie, w dodatku po raz kolejny nie byli w stanie wykorzystać gry w przewadze. Na uwagę zasługuje fenomenalny gol rodem z brazylijskich boisk w wykonaniu Waldemara Soboty, który po kilkudziesięciometrowym rajdzie minął czterech rywali i skierował piłkę do siatki. Pomocnik, który jeszcze dwa lata temu grał w Kluczborku, pod nieobecność Sebastiana Mili wyrósł na lidera drużyny z Wrocławia.
Podbeskidzie nie pokazało niczego specjalnego, ale i tak zdołało wywalczyć cenny punkt w pojedynku z mistrzem kraju. To już drugi faworyt, któremu Górale postawili się w tym sezonie – wcześniej zremisowali z krakowską Wisłą. Bramkę na wagę punktu strzelił wyszukany w lidze okręgowej Kamil Adamek, dla którego było to pierwsze trafienie w Ekstraklasie. Zupełnie nie widać po nim tremy, chociaż jeszcze niedawno występował pięć szczebli niżej.
Fatalny sędzia, fatalna Wisła
Po dwóch porażkach z rzędu Portowcy wreszcie się przełamali, pokonując u siebie Białą Gwiazdę. Po spotkaniu najwięcej mówiło się jednak nie o grze, a o dwóch katastrofalnych błędach arbitra. Najpierw podyktował niezasłużoną jedenastkę dla Pogoni, a następnie uznał bramkę strzeloną z metrowego spalonego (choć to akurat wina liniowego). Gdyby nie Adam Lyczmański, wynik meczu mógłby być więc zupełnie inny, ale jedno trzeba przyznać: Pogoń na wygraną zasłużyła, bo była drużyną lepszą od bezbarwnej Wisły. Przysłowie „szczęście sprzyja lepszym” w pełni sprawdziło się w piątkowy wieczór w Szczecinie.
Wisła jest w dużym dołku. Strzela mało goli, dużo traci, punktów zdobywa jak na lekarstwo. Jak na razie w Krakowie nie widać drużyny, która mogłaby się włączyć do walki o puchary. Trener Probierz po meczu miał słuszne pretensje do sędziego, ale z taką grą jego drużyna nie będzie zdobywała punktów bez względu na decyzje arbitrów.
Znów głośno o sędziach
W sobotnie wczesne popołudnie Polonia mierzyła się z Jagiellonią. Wydawać by się mogło, że Robert Małek zapewni solidny poziom sędziowania w tym spotkaniu. Tymczasem arbiter z Zabrza nie uznał prawidłowo strzelonej bramki i nie podyktował dwóch jedenastek. Wszystkie te błędy popełnił na niekorzyść Czarnych Koszul, więc w obozie warszawskiej drużyny nie kryto rozgoryczenia. I ciężko się dziwić, bo sędzia na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej nie ma prawa popełniać trzech tak koszmarnych błędów w jednym meczu. A przecież Małek jest uznawany za jednego z najlepszych naszych sędziów...
Jagiellonia miała mnóstwo szczęścia, bo gdyby nie arbiter, mogłaby przegrać nawet 1:4. Powrócił Tomasz Frankowski i od razu strzelił bramkę numer 163 w historii swoich występów w Ekstraklasie. Debiut w Jadze zaliczył Smolarek, który po zagranicznych wojażach wrócił do Polski, by zastąpić Macieja Makuszewskiego, sprzedanego do Tereka Grozny. Kibice Czarnych Koszul przywitali swojego byłego zawodnika gromkimi brawami. Na razie Ebi nie błysnął, ale gdy dojdzie do formy, w duecie z Frankowskim może być niezwykle groźny.
PGE Arena rajem dla gości
Lechia Gdańsk wciąż nie potrafi odczarować swojego stadionu. W drugim meczu u siebie odniosła drugą porażkę, tym razem z beniaminkiem z Gliwic. Piłkarze Lechii robią wszystko, by zniechęcić kibiców do przychodzenia na przepiękną PGE Arenę. Fanom z Gdańska należą się wielkie brawa za to, że frekwencja wygląda bardzo dobrze, chociaż ani wyniki, ani gra nie są na miarę oczekiwań. W sobotę na stadionie pojawiło się prawie 15 tysięcy ludzi, najwięcej ze wszystkich meczy w tej kolejce. Jednak gracze Lechii nie powinni dłużej wystawiać na próbę cierpliwości swoich kibiców i w kolejnych meczach muszą zaprezentować się dużo lepiej.
Sytuacja Piasta po czterech meczach jest zaskakująco dobra. Z sześcioma oczkami na koncie zajmują 10 lokatę i bliżej im do czołówki niż do dna tabeli. Dobrą formę prezentuje Ruben Jurado, który zdobył swoją drugą bramkę w tym sezonie. Bramkostrzelny napastnik jest na wagę złota w każdej drużynie, która broni się przed spadkiem. Hiszpan może być dużym atutem gliwiczan w walce o utrzymanie.
Pierwsze gole, pierwsze punkty
„Z kim, jak nie z nimi mamy się przełamać?” - mogli sobie pomyśleć przed meczem zarówno w Chorzowie, jak i w Kielcach. Obie drużyny przed tym meczem nie miały na swoim koncie ani punktu, ani gola. Remis jednak nikogo nie może zadowolić, bo obie drużyny ciągle znajdują się na dnie tabeli. Patrząc na grę Ruchu w pierwszych kolejkach, można dojść do wniosku, że Waldemar Fornalik jest prawdziwym cudotwórcą, skoro z tą drużyną był w stanie zająć 3 i 2 miejsce w ubiegłych sezonach. Miejmy nadzieję, że cuda będzie też niedługo czynił w reprezentacji.
Korona strzeliła wreszcie gola i zdobyła punkt – to właściwie wszystkie pozytywy po sobotnim meczu. Niewiele brakowało, a kielczanie przegraliby po raz czwarty, ale Marek Zieńczuk nie wykorzystał rzutu karnego. Gra Złocisto-Krwistych nie była ani ładna, ani składna i tak naprawdę powinni cieszyć się z jednego punktu. Wydaje się, że w tym sezonie Korona nie wcieli się w rolę czarnego konia rozgrywek.
Nie ma mocnych na Widzew
Niesamowity Widzew wygrał już czwarty mecz z rzędu i został samodzielnym liderem T-Mobile Ekstraklasy. Tym razem sposobu na podopiecznych Radosława Mroczkowskiego nie potrafili znaleźć gracze Zagłębia. O zwycięstwie łodzian w pierwszym meczu wyjazdowym zadecydował piękny gol Alexa Bruno, który przelobował wychodzącego Gliwę. Młody zawodnik, choć zarabia w Polsce grosze, gra z wielkim zaangażowaniem, a po strzelonych bramkach nie kryje ogromnej radości. Miło patrzeć na gracza, któremu gra w piłkę sprawia taką przyjemność.
Zagłębie grało nieźle, miało swoje szanse, ale znowu zabrakło skuteczności. Aspiracje do gry w kadrze potwierdza Szymon Pawłowski, który właściwie w każdym meczu swojej drużyny jest najlepszym piłkarzem. Wydaje się, że nie jest słabszy od Waldemara Soboty, który ostatnio zagrał 45 minut w meczu Polski z Mołdawią. W obliczu kontuzji Rybusa i słabej formy Grosickiego, Pawłowski mógłby być interesującym rozwiązaniem na skrzydle.
Błędy bramkarzy i remis w klasyku
Niesamowity przebieg miało spotkanie w Zabrzu. Górnik przegrywał już od czwartej minuty, wyrównał w 81, po chwili znowu przegrywał, by ostatecznie strzelić bramkę na wagę jednego punktu. Gospodarzy nie wyprowadził z równowagi nawet katastrofalny błąd Skorupskiego, który podarował bramkę Saganowskiemu. Zabrzanie podjęli walkę i zdobyli punkt z faworyzowanym rywalem. Choć był to najsłabszy mecz Górnika w tym sezonie, zdołali zatrzymać rozpędzoną Legię. To najlepiej świadczy o sile drużyny Adama Nawałki.
Legia po szybko strzelonej bramce starała się kontrolować mecz, ale udawało jej się to połowicznie. Nie potrafiła utrzymać się na dłużej przy piłce i pozwalała rywalom na stwarzanie kolejnych sytuacji. Kiedy w 84 minucie fenomenalną bramkę zdobył Dominik Furman, wydawało się, że komplet punktów musi pojechać do Warszawy, ale Legioniści nie zdołali dowieźć remisu i w doliczonym czasie Górnik wyrównał. Tym samym Legia straciła pozycję lidera na rzecz łódzkiego Widzewa.
Lech zwycięża w wyrównanym meczu
Zdecydowanym faworytem spotkania w Bełchatowie był Lech, który przed poniedziałkowym meczem miał na swoim koncie dwa zwycięstwa i remis. Pierwsza połowa przyniosła okazje dla obu drużyn, w drugiej przeważał już GKS, ale to Kolejorz wyprowadził jedyny skuteczny atak w tym meczu, po którym bramkę zdobył Ślusarski. W ostatniej akcji meczu drużyna z Wielkopolski strzeliła drugiego gola, ale zamiast go uznać, sędzia wolał dać obrońcy Bełchatowa czerwoną kartkę za faul na Tonevie. Lech w trzech ostatnich spotkaniach grał przeciętnie, ale zdołał zdobyć w nich 7 punktów. Dzięki temu poznaniacy awansowali na podium.
Bełchatów prezentował się korzystniej od gości, ale mimo to nie zdobył pierwszych punktów w sezonie. Wciąż największym problemem GKS-u jest strzelanie bramek. Trener Kiereś zaryzykował i w ataku postawił na młodego Wrońskiego, ale napastnik Brunatnych nie stwarzał zagrożenia. Wprowadzony po przerwie Buzała zmarnował jedną doskonałą sytuację. Mając przed sobą tylko Buricia, trafił... prosto w niego.
Tym samym GKS przegrał czwarty kolejny mecz i zamyka ligową tabelę.
Zapowiedź dużych emocji
Już za tydzień kibiców czeka kilka bardzo ciekawych meczy. Już w piątek odbędą się derby Warszawy, które zapowiadają się na najbardziej wyrównane od dłuższego czasu. Z kolei w poniedziałek zmierzą się dwie największe niespodzianki bieżącego sezonu: Widzew i Górnik.
Oby główne role odegrali tym razem piłkarze...
Statystyki 4. kolejki
- Liczba goli – 17
- Średnia goli na mecz – 2,125
- Zwycięstwa gospodarzy - 1
- Remisy - 4
- Zwycięstwa gości - 3
- Liczba czerwonych kartek - 3
- Liczba żółtych kartek - 38
- Liczba widzów – ok. 47500
- Średnia frekwencja na mecz – ok. 6200