menu

Pierwsze zwycięstwo Podbeskidzia, obrońca Korony wyręczył bielszczan

2 września 2013, 19:47 | Jakub Choderny, psz

Do 6. kolejki piłkarze i kibice Podbeskidzie czekali na pierwsze zwycięstwo w sezonie. Dzisiaj podopieczni Czesława Michniewicza byli lepsi od kieleckiej Korony, chociaż jedyną bramkę w meczu zdobył piłkarz... gości.

Od początku spotkania to Podbeskidzie żwawo ruszyło do ataku, próbując szybko objąć prowadzenie. Już w 6. minucie tej sztuki powinien dokonać Dariusz Łatka, który po świetnie przeprowadzonej kontrze znalazł się sam na sam z Małkowskim, ale górą w tej sytuacji okazał się golkiper gości.

Kielczanie wydawali się być oszołomieni i zdezorientowani dobrą postawą rywali, którzy zdecydowanie przeważali w tym fragmencie gry. W 11. minucie Podbeskidzie stworzyło sobie kolejną dobrą okazję, kiedy to ładnie z lewej strony dogrywał Sokołowski, ale żaden z piłkarzy bielszczan nie zdążył do piłki.

Napór gospodarzy trwał nieprzerwanie, a w 19. minucie po cudownym podaniu Urbana w doskonałej sytuacji znalazł się Jagiełło, ale on także nie wpisał się na listę strzelców. Piłka po jego uderzeniu trafiła w boczną siatkę. Goście nie mieli argumentów, by skutecznie odpowiedzieć i w niczym nie przypominali zespołu, który przed tygodniem tak efektownie (i efektywnie) zneutralizował Piasta Gliwice. W 26. minucie znakomicie z prawej strony pokazał się Chmiel, ale on także poszedł w ślady swoich kolegów i nie wykorzystał okazji.

Kilka minut później wymarzoną sytuację miał Marcin Wodecki, ale i tym razem czujnie zachował się Małkowski i wybił piłkarzowi gospodarzy piłkę spod nóg. W 32. minucie goście wreszcie odpowiedzieli, a to za sprawą Pawła Sobolewskiego, który dobrze dośrodkowywał z rzutu rożnego, ale futbolówka padła łupem golkipera Podbeskidzia. W 33. minucie pięknym dryblingiem popisał się Michał Janota, który przed sobą miał już tylko bramkarza, ale uderzył za słabo.

W ostatnim kwadransie gospodarze dalej atakowali, ale brakowało przede wszystkim skuteczności i precyzji. Pierwsza połowa była jednak zdecydowanie dobrym widowiskiem, w którym zabrakło jedynie bramek.

Po przerwie bielszczanie bardzo szybko mogło objąć prowadzenie, ale fatalnie zachował się Marcin Wodecki, który w bardzo dobrej sytuacji strzelił prosto w Zbigniewa Małkowskiego. Bramkarz Korony tego dnia był zresztą w kapitalnej (!) dyspozycji. Po mocnym początku tempo spotkania nieco spadło, a gra się wyrównała. Podopieczni Czesława Michniewicza zbierali siły, a kielczanie wciąż nie mieli pomysłu na rozerwanie szczelnych szyków formacji defensywnej rywala.

W 62. minucie Podbeskidzie w końcu dopięło swego, choć z małą pomocą gości. Z lewej strony piłkę próbował dośrodkowywać Tomasz Górkiewicz, biernie w tej sytuacji zachował się Piotrek Malarczyk, którego na domiar złego piłka przypadkowo trafiła i wpadła tuż obok zaskoczonego Małkowskiego. Bramkarz Korony był w tej sytuacji bez szans. W 70. minucie mogło być po meczu, ponieważ po dogranej w pole karne piłki dopadł jeden z zawodników gospodarzy, trącił ją, a futbolówkę zmierzającą już do bramki wybił Malarczyk.

W 89. minucie entuzjastycznie swoje możliwości ocenił Marcin Wodecki, który zdecydował się na strzał z 30 metrów, ale bez problemu interweniował Małkowski. Jeszcze w samej końcówce Korona miała wyborną okazję do strzelenia wyrównującego gola. Po dośrodkowaniu z prawej strony piłka została zgrana do Gołębiewskiego, który przyjął futbolówkę i będąc niepilnowanym cztery metry od bramki uderzył... nad poprzeczką. Niewykorzystanie takiej sytuacji to po prostu piłkarski kryminał.

Kielczanie kończyli mecz w dziesiątkę, ponieważ w 94. minucie drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną obejrzał Jovanović. Chwilę później arbiter zakończył to pasjonujące spotkanie, w którym nie brakowało bardzo ciekawych sytuacji. Ostatecznie Podbeskidzie wygrało 1:0 i odniosło pierwsze ligowe zwycięstwo w tym sezonie.


Polecamy