menu

Pierwsze zwycięstwo GKS Katowice na wyjeździe. Czy to koniec Araszkiewicza w Sandecji?

29 września 2012, 19:51 | Marcin Rogowski

Przed tygodniem 0:3 z Arką, teraz 0:2 z GKS-em - tak wygląda bilans ostatnich dwóch meczów Sandecji. Powody to zadowolenia mają piłkarze z Katowic, którzy odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu.

Przemysław Pitry zdobył kolejnego gola dla GieKSy
Przemysław Pitry zdobył kolejnego gola dla GieKSy
fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse

Sandecja od wysokiego C mogła rozpocząć to spotkanie, ale Marcin Kowalski i Ruben Sanchez zmarnowali sytuację sam na sam z bramkarzem GKS, Maciejem Wierzbickim, który między słupkami zastąpił Witolda Sabelę. Kowalski trafił jednak w boczną siatkę, a debiutujący w Sandecji Hiszpan zamiast strzelać, podawał. GKS odpowiedział akcją Arkadiusza Kowalczyka, który po przebiegnięciu z piłką połowy boiska, w dziecinny sposób przegrał pojedynek jeden na jeden z Cabajem.

Po początkowych emocjach, w późniejszym okresie gra nieco się uspokoiła. Piłka najczęściej przebywała w środkowej strefie boiska, a zawodnicy częściej popisywali się faulami niż dobrymi zagraniami. Efektem tego były cztery żółte kartki w przeciągu sześciu minut. Wszystkie dla graczy Sandecji.

W 33. minucie trener Araszkiewicz postanowił wzmocnić linię ofensywną swojego zespołu. W miejsce grającego na skrzydle Marcina Kowalskiego wprowadził Adriana Świątka. Zmiana ta po części dała pożądane efekty. Akcje Sandecji stały się groźniejsze, jednak biało-czarni nadal nie potrafili znaleźć sposobu na pokonanie dobrze dysponowanego Wierzbickiego. Najbliżej szczęścia w 46. minucie był Szeliga, ale jego strzał o centymetry minął słupek.

Drugą połowę od bardzo mocnego uderzenia rozpoczął GKS. Wszystko za sprawą Przemysława Pitrego, który wykorzystał błąd obrońców Sandecji i mocnym strzałem z linii pola karnego pokonał Cabaja. Stracona bramka podziałała na biało-czarnych jak czerwona płachta na byka, jednak nie potrafili wykorzystać żadnej ze stworzonych przez siebie sytuacji.

Poczynania zawodników GKS-u, którzy byli zadowoleni z wyniku, ograniczały się do wyprowadzania kontrataków. Jeden z nich mógł zakończyć się drugą bramką, ale Zinyak ofiarną interwencją zatrzymał, zmierzający do bramki, strzał Pitrego. Widząc co się dzieje na boisku, trener Araszkiewicz wprowadzając Aleksandra w miejsce Mrozińskiego, postawił wszystko na jedną kartę. Na nic zdała się ta zmiana, bo to nadal zespół z Katowic prowadził grę i stwarzał sobie okazje do zdobycia gola.

W 66. minucie powinno być 0:2, ale strzał Fonfary wylądował na poprzeczce bramki Cabaja. Podopieczni trenera Górka dopięli swego siedemnaście minut później. Tym razem bramkarza Sandecji pokonał wprowadzony chwilę wcześniej Rakels. Ten gol całkowicie przybił gospodarzy, którzy do końca meczu nie potrafili zagrozić bramce przyjezdnych.

Porażka sprawiła, że sytuacja Sandecji stała się bardzo nieciekawa. Na obecną chwilę ma ona tylko dwa punkty. Jeszcze gorzej wygląda pozycja trenera Araszkiewicza, którego po spotkaniu żegnały gwizdy ze strony publiczności. Można śmiało zadawać pytanie: Czy to koniec Jarosława Araszkiewicza w Nowym Sączu?

Z kolei targana finansowymi problemami GieKSa zdaje się grać lepiej mimo tego kryzysu, a w drugim meczu z rzędu skutecznością błysnął Przemysław Pitry. Czy podobnie skuteczny będzie w kolejnym spotkaniach?

SANDECJA NOWY SĄCZ

SANDECJA NOWY SĄCZ - serwis specjalny Ekstraklasa.net


Polecamy