menu

Pięć goli przy Łazienkowskiej. Skuteczna Legia rozgromiła Wisłę (ZDJĘCIA)

9 maja 2014, 22:24 | Grzegorz Ignatowski

Legia Warszawa nie powtórzyła błędów z marcowego meczu z Wisłą Kraków. Stołeczna drużyna w efektownym stylu rozgromiła podopiecznych Franciszka Smudy 5:0. Bohaterem spotkania był Michał Żyro, który nie tylko strzelał bramki i asystował, ale też był najaktywniejszym zawodnikiem na boisku. Mistrzowie Polski do ośmiu punktów powiększyli przewagę nad Lechem, który w sobotę zagra z Górnikiem Zabrze.

Już w pierwszych minutach mieliśmy przedsmak tego, co działo się w przeciągu całego spotkania. W 6. minucie Michał Czekaj nie przeciął podania Dudy do Michała Żyro, co sprawiło, że skrzydłowy warszawian znalazł się w znakomitej sytuacji, której jednak nie wykorzystał. Chwilę później defensywa Wisły znów zaspała i Żyro po raz kolejny wypróbował refleks Miśkiewicza. Po tych dwóch akcjach wydawało się, że Wisła zapomniała, iż mecz piłki nożnej nie polega tylko na atakowaniu i ale także na bronieniu dostępu do własnej bramki. Niby byli w ekipie Franciszka Smudy zawodnicy odpowiedzialni za destrukcję, ale zupełnie nie wywiązywali się ze swoich zadań.

Jeśli chodzi o ofensywę, to krakowianom nie można nic zarzucić. Gdyby Semir Stilić miał nieco więcej szczęścia, to Wisła mogłaby objąć prowadzenie w 19. minucie. Serb zdecydował się na strzał zza pola karnego i kiedy wydawało się, że trybuny zamilkną, piłka uderzyła w poprzeczkę. Odpowiedź była błyskawiczna. Długa piłka na połowę Wisły padła łupem Michała Żyro, który pozwolił sobie na beztroski drybling, po czym huknął na bramkę Miśkiewicza przy biernej postawie defensywy. Piłka wylądowała w siatce, a kibice Białej Gwiazdy byli zrozpaczeni. Jak się okazało, nie ostatni raz.

Nadzieje w serca fanów przyjezdnych wlał Wilde-Donald Guerrier, który w 32. minucie strzelił gola, tyle że sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną. Odpowiedź warszawian znów była piorunująca. Trzy minuty po akcji Haitańczyka Żyro dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie Duda usiłował uderzyć ją przewrotką, ale - delikatnie mówiąc - nie wyszło mu to najlepiej. Do futbolówki dopadł Kucharczyk, który był zupełnie niepilnowany na piątym metrze. Tę sytuację musiał wykorzystać.

Kibice Wisły pamiętali zapewne ostatnie spotkanie, w którym ich pupile odrobili dwubramkową stratę z pierwszej połowy. Legioniści też o tym pamiętali i być może dlatego podwyższyli wynik meczu jeszcze przed upływem pierwszych 45 minut. Tym razem w roli głównej wystąpił Brzyski, który idealnie dośrodkował do Jodłowca, a ten - oczywiście przy biernej postawie defensywy rywala - skierował piłkę do siatki obok bezradnego Miśkiewicza.

Podopieczni Henninga Berga nie zamierzali na tym poprzestawać. Ledwo rozpoczęła się druga połowa a Michał Kucharczyk już strzelał na bramkę Miśkiewicza. Tym razem golkiper Wisły wyszedł z opresji obronną ręką. 10. minut później bramkarza krakowian przetestował Żyro. Skrzydłowy Legii dostał wyśmienite podanie od Radovicia, zrobił wszystko najlepiej jak mógł, uderzając piłkę w długi róg, lecz Miśkiewicz wyciągnął się jak struna i wybił piłkę na rzut rożny. W 58. minucie były zawodnik Milanu nie miał już nic do powiedzenia. Żyro popisał się fantastycznym dośrodkowaniem na głowę Dossy Juniora, który nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce. Tak, dobrze czytacie, w tym meczu powtarzało się wciąż jedno nazwisko - Żyro, Żyro, Żyro... − Legioniści stają się powoli żyrozależni − mówił komentator Canal +.

4:0 to za mało, by legionistów radowało. Choć gra lidera ekstraklasy nie była już tak atrakcyjna, to sytuacji do strzelenia kolejnych bramek nie brakowało. Swoją cegiełkę do wysokiego zwycięstwa mógł dołożyć w 69. minucie Duda, jednak Słowakowi zabrakło precyzji. Kilka minut później boisko opuścił bohater tego spotkania, Michał Żyro. W jego miejsce wszedł Marek Saganowski i... trzy minuty później było już 5:0. Popularny Sagan doszedł do górnej piłki zagranej przez Radovicia i lekkim dotknięciem piłki oszukał wychodzącego do piłki Miśkiewicza.

Franek Smuda wyglądał teraz jak Kowalewski w Misiu. "Zaraz zabiorą mnie do Tworek" − pisał na Twitterze Marek Wawrzynowski.

Legia zasłużenie wygrała 5:0 i wreszcie pokazała, że pod wodzą Henninga Berga może grać nie tylko efektywnie, ale też efektownie.


Polecamy