menu

Piąta z rzędu porażka Jagiellonii. Śląsk zadał trzy ciosy po przerwie

26 maja 2013, 18:49 | Maciek Jakubski

Ustępujący mistrz Polski pod koniec sezonu gra jak z nut. Tym razem ofiarą wrocławian padła Jagiellonia, która przez pełne 90 minut była zespołem o klasę gorszym. 3:0 to w sumie najniższy wymiar kary. Gdyby zawodnicy Śląska mieli lepiej wyregulowane celowniki, to mogło się skończyć prawdziwym pogromem.

Żegnający się z Białymstokiem trener Hajto zaskoczył trochę wyjściową jedenastką. Na środku pomocy wystawił nominalnego obrońcę Alexisa Norambuenę, który miał odpowiadać za pilnowanie Sebastiana Mili. Trener Levy przesadnie nie kombinował. Zamiast pauzującego za kartki Grodzickiego wystawił Pawelca, a na lewą obronę powędrował Ostrowski.

Pierwsze dwie akcje Śląska pachaniały bramką, ale najpierw za mocno dośrodkował Ostrowski, chwilę później na spalonym był Mila. W 3. minucie lewym skrzydłem popędził Kupisz, dograł do Gajosa, który jednak z 20 metrów strzelił nad poprzeczką. W rewanżu prawą stroną uciekł Socha, który świetnie podał do Ćwielonga, ale atomowy strzał "Pepe" z 20 metrów na róg sparował Skowron. Dwa rzuty rożne bite przez wrocławian nie przyniosły jednak zagrożenia pod bramką gospodarzy.

W 7. minucie Ostrowski ograł Plizgę, Modelskiego i jeszcze jednego obrońcę, po czym wyłożył piłkę Mili. Kapitan Śląska strzelił mocno, celnie, ale Pazdan wyręczył Skowrona. W 9. minucie Modelski podciął wychodzącego na czystą pozycję Łukasza Gikiewicza, ale sędzia Borski puścił grę zamiast gwizdnąć faul i wyrzucić Modelskiego. Tym samym po raz kolejny Borski pokazał, że nie powinien sędziować nawet spotkań ligi podwórkowej.

Po tej akcji gra się trochę wyrównała, Jagiellonia podeszłą wyżej i do 20. minuty nic ciekawego się nie działo. Wtedy to po faulu na Ćwielongu na strzał z 30 metrów zdecydował się Mila. Piłka po murze minęła bramkę gospodarzy. W 25. minucie z letargu obudziła się Jaga. Plizga popędził prawym skrzydłem i dobrze dośrodkował, ale Frankowski i Kupisz nie sięgnęli piłki. Chwilę później kolejny popis sędziego Borskiego. Górski od tyłu wślizgiem wszedł w nogi Stevanovicia, ale zamiast żółtej kartki został tylko upomniany.

W 30. minucie Modelski wypuścił ładnie Kupisza, który dograł do Plizgi, ale jego strzał łatwo obronił Rafał Gikiewicz. Dwie minuty później kapitalną sytuację dla Śląska zmarnował Mila. Kowalczyk bardzo ładnie zagrał do Sochy, ten wystawił piłkę kapitanowi, ale Mila z 11 metrów spudłował. Parę minut później z prawej strony dośrodkował płasko Ćwielong i Łukasz Gikiewicz strzelił mocno nad bramką Jagielloni.

W 38. minucie głową strzelał Plizga, ale za lekko. Chwilę później lewą stroną uciekł Łukasz Gikiewicz, dobrze zagrał do Mili, ale w ostatniej chwili we wszystko wmieszał się Norambuena. Minutę później po rogu zza pola karnego niecelnie uderzał Sobota. W 45. minucie kapitalną prostopadłą piłkę zagrał Stevanović i Ćwielong przegrał pojedynek sam na sam ze Skowronem.

W pierwszej części Śląsk oddał aż 11 strzałów, ale bramki nie strzelił. W środku pola przewagę mieli przyjezdni, a gospodarze próbowali kontrować wykorzystując szybkich skrzydłowych - Plizgę i Kupisza. Na drugą połowę obie drużyny wyszły bez zmian.

W 49. minucie Śląsk wreszcie zdobył bramkę. Stevanović zagrał do Mili, ten piętą odegrał do Łukasza Gikiewicza, który też piętą zagrał za siebie. Do piłki wystartował jak rakieta Sobota i niespodziewanie to on dopadł piłki tuż przed zaskoczonym Skowronem. Lekko uderzona piłka wpadła do bramki tuż przy słupku. Warto odnotować, że do tej sytuacji Sobota był najsłabszym zawodnikiem przyjezdnych. Dwie minuty później zrobiło się już 0:2. Sobota rozegrał klepkę z Kowalczykiem, ten zagrał do Mili i kapitan Wojskowych strzelił z 11 metrów do bramki.

Zadowolony z prowadzenia Śląsk zwolnił tempo gry i zaczął bawić się piłką. Gospodarze poszli do przodu, ale przez dłuższy czas nic ciekawego na boisku się nie działo. Kilku strzałów Śląska z dystansu nie ma co wspominać. Były bardzo niecelne. Dopiero w 68. minucie wprowadzony kilka minut wcześniej Quintana oddał niezły, choć niecelny strzał. W 72. minucie Ćwielong z Sobotą rozklepali obronę gospodarzy, ale ostatnie podanie Pepe do Gikiewicza zostało przecięte przez Pazdana.

W 77. minucie ładnie piłkę rozegrał Smolarek z Grzybem, ale ten drugi oddał ni to strzał, ni to podał niecelnie do Frankowskiego. Chwilę później bardzo groźny strzał oddał Ćwielong, ale minimalnie chybił. W 80. minucie sam na sam z Gikiewiczem był Smolarek, ale bramkarz gości wygrał ten pojedynek. Po tej sytuacji poszła kontra przyjezdnych i Ćwielong wykorzystał sytuację sam na sam. 0:3 i praktycznie po meczu.

Do końca spotkania Śląsk grał na luzie, stwarzał kolejne sytuacje, ale wynik się nie zmienił. Wrocławianie w drugiej części gry popisali się skutecznością i rozgromili Jagiellonię. W barwach gospodarzy na jakimś w miarę niezłym poziomie zagrali tylko skrzydłowi Kupisz i Plizga. Śląsk oddał 20 strzałów, strzelił 3 bramki, zagrał na zero z tyłu. Wynik nie mógł być zatem inny.

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.


Polecamy