Piast za burtą Pucharu Polski. Bez napastnika meczu się nie wygra
Piast Gliwice bardzo szybko, bo już po pierwszym spotkaniu, pożegnał się z rozgrywkami Pucharu Polski. Choć niedzielne spotkanie z Zagłębiem Lubin zakończyło się dopiero po serii rzutów karnych, to tak naprawdę niebiesko-czerwoni już na starcie byli na straconej pozycji.
fot. Jakub Kowalski
Piast w tym spotkaniu grał w zasadzie bez napastnika. Za takiego z pewnością nie można uznać Tomasa Docekala. Czech w spotkaniu z Zagłębiem pokazał to, z czego słynie od początku swojego pobytu w naszym kraju. Najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce to dla niego zdecydowanie zbyt wysokie progi.
Po godzinie gry ten fakt zauważył także trener Brosz, ale z powodu całkowitego braku pola manewru szkoleniowiec Piasta wpuścił w miejsce Docekala Kamila Wilczka. Były piłkarz Zagłębia nie jest napastnikiem i doskonale było to widać na boisku. Choć zagrożenie pod bramką Michała Gliwy próbowali stwarzać także Ruben Jurado, Matej Izvolt czy Pavol Cicman, to nic z tego nie wynikało. Odczuwalny był w tym momencie brak prawdziwego, rasowego snajpera, jakim był Marcin Robak. Gospodarze w niedzielny wieczór mogli liczyć tylko na szczęście lub dokładnie wyegzekwowany stały fragment gry.
Bez napastnika gliwiczanom trudno będzie zdobywać punkty. Robak udowodnił podczas swojego półrocznego pobytu, że ma tzw. nos do bramek, wie gdzie się ustawić. Teraz w „11” z Okrzei takiego zawodnika brakuje. I choć Marcin Brosz zapytany o kwestię napastnika odpowiedział, że niedługo wakat zostanie uzupełniony, to trzeba pamiętać, że okienko transferowe zamknięte zostanie już za 12 dni. Nie jest tajemnicą, że na rynku jest coraz mniej zdolnych i posiadających odpowiednie umiejętności napastników.