Piast w drobny mak rozbił GKS Bełchatów. Cztery gole Kamila Wilczka!
Kamil Wilczek i Konstantin Vassiljev dali we wtorek prawdziwy popis. Obaj piłkarze poprowadzili Piasta do okazałego zwycięstwa w starciu z GKS-em Bełchatów. Wilczek ustrzelił w tym spotkaniu hattricka, zaś Estończyk dołożył dwa trafienia z rzutów wolnych.
Zdecydowanym faworytem tego spotkania byli gospodarze, którzy przed startem 33. Kolejki T-Mobile Ekstraklasy zajmowali jedenaste miejsce, wyprzedzając o dwa punkty piętnastego Zawiszę Bydgoszcz i o cztery GKS Bełchatów. Bełchatowianie po raz ostatni wygrali 28 lutego 2015 roku i są jednym z głównych kandydatów do spadku. Nie pomogło im nawet zatrudnienie na stanowisku szkoleniowca Marka Zuba.
Już w 2. minucie mogło zapachnieć sensacją, ponieważ GKS Bełchatów był bliski objęcia prowadzenia. Po dośrodkowaniu Kamila Wacławczyka z rzutu wolnego, głową uderzał Błażej Telichowski. Piłka wpadła do bramki strzeżonej przez Jakuba Szmatułę, ale arbiter główny Tomasz Kwiatkowski prawidłowo nie uznał gola, bo w momencie podania obrońca gości znajdował się na pozycji spalonej.
Nie minęło nawet 120 sekund, a po przeciwnej stronie do rzutu wolnego podszedł Konstantin Vassiljev. Piłkarze GKS Bełchatów dobrze ustawili się w murze, ale nie popisał się Dariusz Trela i piłka po uderzeniu Estończyka wpadła do siatki. Dwie minuty później ponownie przed polem karnym sfaulowany był zawodnik Piasta Gliwice i kibice gospodarzy po cichu liczyli na kolejną bramkę dla swoich ulubieńców. Do wykonywania rzutu wolnego podszedł ponownie Vassiljev i zdobył drugą bramkę. Tym razem bez szans był bramkarz, który jeszcze nie tak dawno występował na stadionie przy ulicy Okrzei.
Wydawało się, że podopieczni Marka Zuba nie podniosą się po dwóch ciosach zadanych w odstępie kilkudziesięciu sekund, ale los uśmiechnął się do nich w 13. minucie spotkania. W polu karnym Łukasz Hanzel sfaulował Wacławczyka i sędzia wskazał na jedenasty metr. Wykonawcą rzutu karnego był najskuteczniejszy zawodnik bełchatowian Arkadiusz Piech, który zdobył swoją siódmą bramkę w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy.
Podopieczni Marka Zuba chcieli iść za ciosem, ale to gospodarze byli bliscy podwyższenia prowadzenia. Najpierw Gerard Badia podał niedokładnie do wychodzącego na wolną pozycję Kamila Wilczka. Najskuteczniejszy obecnie zawodnik T-Mobile Ekstraklasy kilka minut później znalazł się w jeszcze lepszej sytuacji, ale przegrał pojedynek sam na sam z Dariuszem Trelą.
Tuż przed przerwą marzenia GKS Bełchatów o wyrównaniu mogły się ziścić. Po ładnym zagraniu piłki przez Mateusza Szymorka w polu karnym znalazł się Błażej Telichowski, ale dobrą interwencją popisał się Jakub Szmatuła. Niespełna 120 sekund później znowu było gorącą pod bramką Piasta Gliwice, ale Hebert w ostatniej chwili uprzedził jednego z rywali po dośrodkowaniu Małkowskiego.
Na emocję w drugiej połowie kibice zgromadzeni na stadionie w Gliwicach musieli czekać niecałe piętnaście minut. Bliski wyrównania był Maciej Małkowski, który oddał niezły strzał zza pola karnego, ale znów dobrze w bramce spisał się Jakub Szmatuła. Niewykorzystana sytuacja GKS Bełchatów zemściła im się bardzo szybko. Szymański stracił piłkę w środkowej strefie boiska, Vassiljev świetnie podał prostopadle do Wilczka, a ten najpierw wymanewrował dwóch obrońców, a następnie pokonał bramkarza.
Najskuteczniejszy obecnie zawodnik T-Mobile Ekstraklasy zdobył także gola na 4:1, gdy otrzymał prostopadłe dośrodkowanie od Klepczyńskiego. I tym razem jeden z obrońców GKS Bełchatów dał się zbyt łatwo wymanewrować napastnikowi Piasta Gliwice.
To nie był koniec popisów strzeleckich zawodników prowadzonych przez Radoslava Latala. Patryk Rachwał sfaulował w polu karnym wprowadzonego w drugiej połowie Sase Ziveca, a Tomasz Kwiatkowski drugi raz w tym dniu postanowił podyktować rzut karny. Piłkę do rąk wziął nie kto inny, tylko Kamil Wilczek i zdobył swojego dziewiętnastego gola w tym sezonie.
W ostatniej minucie spotkania bramkę na otarcie łez zdobył Łukasz Wroński. Zawodnik gości wykorzystał błąd Brożka i w sytuacji sam na sam strzelił obok bezradnego Szmatuły.
Mimo, że rozpoczął się już doliczony czas gry ujrzeliśmy w Gliwicach jeszcze dwie bramki. Najpierw po fantastycznym uderzeniu zza pola karnego swojego kolejnego gola zdobył Kamil Wilczek, a tuż przed końcowym gwizdkiem wynik na 6:3 ustalił Damian Zbozień, zdobywając trafienie po płaskim uderzeniu z dystansu.